Lewica na sobotniej konwencji zapowiedziała, że po wygranych wyborach nauczyciele rozpoczynający pracę w zawodzie otrzymają spore podwyżki. – Po pierwsze, pogonimy ministra edukacji Czarnka, po drugie, usuniemy HiT ze szkoły i po trzecie, podniesiemy płace nauczycielom, tak żeby już na start zarabiali około 5 tys. zł brutto – mówiła kandydatka Lewicy do Sejmu Agnieszka Dziemianowicz-Bąk.
Do słów tych na platformie X (dawny Twitter) odniósł się szef MEiN. „Szanowna Pani, te Pani zapowiedzi rząd PiS już dawno zrealizował. Oto nauczyciele początkujący już dziś zarabiają średnio 4778 zł brutto, tj. o ponad 2 tys. zł więcej niż w 2015 r., co stanowi 76 proc. podwyżki. A po podwyżkach od 01.01.24 r. będzie to już ok. 5,5 tys. zł średnio brutto” – napisał Przemysław Czarnek.
Czytaj więcej
Nawet jeśli ich wynagrodzenia wzrosną o zapowiedziane 12,3 proc., to i tak będą zarabiać mniej niż najniższa krajowa.
Problem w tym, że minister posługuje się pojęciem średniego wynagrodzenia – czyli takiego, do którego wliczane są wszystkie dodatki np. wiejski, za pracę w trudnych warunkach, wychowawstwo czy nagrody jubileuszowe. Jednak nauczyciel wchodzący do zawodu często nie ma szans na jakikolwiek dodatek i zostaje z samą gołą pensją, która już od dłuższego czasu oscyluje wokół najniższej krajowej.
Podwyżki dla nauczycieli nie poprawią ich sytuacji
I choć na przyszły rok zapowiedziano podwyżki dla nauczycieli w wysokości 12,3 proc., sytuacja pedagogów wcale się nie poprawi. Od przyszłego roku bowiem mocno w górę idzie najniższa krajowa, która od stycznia 2024 r. wynosić będzie 4242 zł, a od lipca – 4300 zł brutto.