Nauczyciele wstydzą się mówić o swoich zarobkach

Pedagodzy chcą podwyżek. By związać koniec z końcem, nauczyciele często muszą dorabiać po szkole. Dyskusja o ich płacach będzie jedną z pierwszych w nowym parlamencie

Publikacja: 02.11.2007 04:25

Nauczyciele wstydzą się mówić o swoich zarobkach

Foto: Rzeczpospolita

Fizyczka Edyta z Sosnowca po szkole jedzie do firmy ubezpieczeniowej, gdzie uzupełnia bazy danych. Wraca o godzinie 20 i sprawdza klasówki.

Anglistka z Jeleniej Góry, która wstydzi się przed uczniami, że zarabia ok. 1000 zł, po lekcjach biegnie do prywatnej szkoły językowej.

Paweł Dudziak z Warszawy przez trzy lata pracy w liceum za 1300 zł miesięcznie dorabiał w firmie zajmującej się dystrybucją herbaty. Przygotowywał materiały o walorach napoju.

– W końcu powiedziałem dość. Nie mogłem palących problemów firmy rozwiązywać na przerwie przez telefon w pokoju nauczycielskim. Zacząłem zauważać, że traci na tym szkoła – mówi. Odszedł z zawodu.

Nawet po najbardziej nerwowym dniu w biurze nie jest tak zmęczony jak był po dniu prowadzenia lekcji.

– Po lekcjach człowiek czuje się jak znokautowany. Trzeba być nie tylko silnym fizycznie, by przez kilka godzin stać przed młodzieżą i uczyć, ale i psychicznie. Co dzień jest się wystawionym na osąd kilkudziesięciu osób, przed którymi nie wolno się ośmieszyć – opowiada.

Dyrektor jego byłej szkoły wciąż wspomina, że Paweł był jednym z najlepszych polonistów.

Według danych Ministerstwa Edukacji średnie zarobki brutto nauczycieli to: dla stażysty (najniższe kwalifikacje) – 1546 zł, kontraktowego – 1933 zł, mianowanego – 2706 zł, dyplomowanego (najwyższe kwalifikacje, ok. 10 lat pracy) – 3479 zł. Czy to mało?

Zarobki nauczycieli w Europie porównała w 2006 roku Organizacja Współpracy Gospodarczej i Rozwoju (OECD). Uwzględniła przy tym siłę nabywczą walut.

– Raport pokazał, że polscy nauczyciele są w dużo gorszej sytuacji niż pracownicy szkół w innych krajach. Polska przeznacza też mniejsze nakłady na płace nauczycieli w stosunku do dochodu narodowego brutto – mówi Jerzy Wiśniewski, ekspert z Centrum Analiz Społeczno-Ekonomicznych.

Resort edukacji tłumaczy, że od 2000 roku płace pedagogów wzrosły bardziej niż pozostałych pracowników sfery budżetowej. Podniosły się bowiem o 41 proc., podczas gdy przeciętna płaca w budżetówce o ok. 35 proc., a w sektorze przedsiębiorstw o 28 proc. W 2007 r. nauczyciele byli jedyną grupą budżetówki, która dostała 5,5 proc. podwyżki. W ciągu ostatnich siedmiu lat płaca stażysty wzrosła średnio o 324 zł, a dyplomowanego o 1646 zł brutto.

Prawo oświatowe daje też samorządom możliwość wynagradzania nauczycieli ponad płacę minimalną, jaką określa minister. Niestety, nie wszystkie samorządy na to stać. Tylko bogate gminy dają najlepszym wysokie dodatki. W Warszawie jest to ok. 900 zł.

Niskie zarobki początkujących nauczycieli powodują, że szkoły w dużych miastach już mają problem z zatrzymaniem nauczycieli przedmiotów zawodowych, informatyków, anglistów. Ludzie zatrudniający się w szkołach często traktują je jak poczekalnię do czasu znalezienia lepiej płatnej pracy. Trudno się dziwić, gdy po kilku latach studiów odbiera się wypłatę mniejszą niż niewykwalifikowany pracownik fizyczny.

Marta, polonistka z Sosnowca: – Od półtora roku pracuję za 700 zł i dopiero we wrześniu mogłam rozpocząć staż. Wcześniej byłam zatrudniona na zastępstwo od lutego. Przepisy nie pozwalają w połowie roku zacząć stażu. Z pensji płacę za ksero testów dla uczniów, dyplomy na konkursy, bo szkoła nie ma na to pieniędzy. A jako młody nauczyciel muszę się wykazać – opowiada.

Blisko 600 tysięcy pedagogów czeka na obiecane jeszcze przez rząd Jarosława Kaczyńskiego podwyżki – 9,3 proc. z uwzględnieniem zmniejszenia składki rentowej.

– Rozmawialiśmy z premierem o wzroście 30-proc. To jednak niemożliwe w ciągu jednego roku, bo potrzeba na taką podwyżkę 30 miliardów złotych – mówi Wojciech Jaranowski z oświatowej „Solidarności”.

Z kolei Związek Nauczycielstwa Polskiego już chwycił przyszłego premiera Donalda Tuska za słowa, które padły w czasie wyborczej kampanii: „nasze dzieci będą uczone przez dobrze zarabiających nauczycieli”. Związkowcy chcą rozmawiać o 50 proc. wzrostu płacy zasadniczej (pensja stażysty wzrosłaby o 600 zł).

Dotąd nauczyciele przypominali o sobie tak, by nie ucierpieli na tym uczniowie. Manifestacja ZNP w Warszawie w marcu, w której wzięło udział 11 tys. pedagogów, odbyła się w sobotę. Pikiety, które przetoczyły się kilka dni temu przez kraj – po lekcjach.

Jarosław Przybysławski, historyk z Warszawy: – Wciąż wierzymy, że mamy misję do spełnienia. Ale lekarze już przełamali tę barierę służby narodowi, odeszli od łóżek i pieniądze na podwyżki dla nich się znalazły.

Edyta, nauczycielka fizyki, drugi fakultet z informatyki, żałuje, że dotąd nauczyciele nie zdecydowali się odejść od tablicy.

– Uczennice zapytały mnie, ile zarabiam. Wzruszyły ramionami. Po co studia? 1200 zł dostaną w sklepie jako sprzedawczynie. Ja mam 1600 zł – opowiada i dodaje: – Jesteśmy za grzeczni, żeby ktoś nas dostrzegł. –

Coraz częściej z ust nauczycieli padają propozycje: strajk w czasie matur, niewystawianie ocen na koniec roku – przyznaje Sławomir Broniarz, prezes ZNP. Strajku nie wyklucza oświatowa „Solidarność”.

Fizyczka Edyta z Sosnowca po szkole jedzie do firmy ubezpieczeniowej, gdzie uzupełnia bazy danych. Wraca o godzinie 20 i sprawdza klasówki.

Anglistka z Jeleniej Góry, która wstydzi się przed uczniami, że zarabia ok. 1000 zł, po lekcjach biegnie do prywatnej szkoły językowej.

Pozostało 94% artykułu
Edukacja
MEN zmienia przepisy o frekwencji w szkole. Uczeń nie pojedzie na wakacje we wrześniu
Edukacja
Rusza nowy podcast "Rz" poświęcony edukacji
Edukacja
Marcin Smolik odwołany ze stanowiska szefa CKE
Edukacja
Ćwiek-Świdecka: czy wyniki Szkoły w Chmurze na pewno są takie złe?
Materiał Promocyjny
Przewaga technologii sprawdza się na drodze
Matriał Promocyjny
Ojcowie na urlopie to korzyści dla ich dzieci, rodzin, ale i firm
Walka o Klimat
„Rzeczpospolita” nagrodziła zasłużonych dla środowiska