Fizyczka Edyta z Sosnowca po szkole jedzie do firmy ubezpieczeniowej, gdzie uzupełnia bazy danych. Wraca o godzinie 20 i sprawdza klasówki.
Anglistka z Jeleniej Góry, która wstydzi się przed uczniami, że zarabia ok. 1000 zł, po lekcjach biegnie do prywatnej szkoły językowej.
Paweł Dudziak z Warszawy przez trzy lata pracy w liceum za 1300 zł miesięcznie dorabiał w firmie zajmującej się dystrybucją herbaty. Przygotowywał materiały o walorach napoju.
– W końcu powiedziałem dość. Nie mogłem palących problemów firmy rozwiązywać na przerwie przez telefon w pokoju nauczycielskim. Zacząłem zauważać, że traci na tym szkoła – mówi. Odszedł z zawodu.
Nawet po najbardziej nerwowym dniu w biurze nie jest tak zmęczony jak był po dniu prowadzenia lekcji.