RZ: Czy reforma uczelni i nauki jest rzeczywiście potrzebna? I co za jej pomocą chce się osiągnąć?
Chodzi przede wszystkim o zmiany dotyczące przebiegu kariery naukowej – tu najczęściej wspomina się o likwidacji habilitacji. Ale celem jest także wyłonienie uczelni – okrętów flagowych, które mogłyby funkcjonować na szczególnych zasadach. Inni, którzy przegrają rywalizację o taką pozycję, powinni to przyjąć do wiadomości w interesie całego systemu.
Zacznijmy od habilitacji. Na czym ma polegać zmiana?
Proponuje się likwidację stopnia naukowego doktora habilitowanego. Zmieniona zostałaby procedura nadawania uprawnień do promowania doktorów. Zamiast odpytywania kandydata do awansu przez wieloosobową radę wydziału, tak jak studenta na egzaminie komisyjnym, proponuje się np. cztery zewnętrzne recenzje i ocenę dorobku przez komisję, w której skład weszliby eksperci spoza uczelni. Zbędne jest też sprawdzanie, czy kandydat potrafi wykładać. Taka zmiana została nazwana zniesieniem habilitacji, ale przecież istotą rzeczy nie jest nazwa.
Świeżo upieczony doktor nie zostanie niczyim promotorem – czego obawiają się niektórzy?