Czas na łączenie wyższych uczelni

Niech rząd Tuska zawrze ze środowiskiem naukowym umowę społeczną – proponuje prezes Fundacji Rektorów Polskich Jerzy Woźnicki

Publikacja: 28.04.2008 00:59

RZ: Czy reforma uczelni i nauki jest rzeczywiście potrzebna? I co za jej pomocą chce się osiągnąć?

Chodzi przede wszystkim o zmiany dotyczące przebiegu kariery naukowej – tu najczęściej wspomina się o likwidacji habilitacji. Ale celem jest także wyłonienie uczelni – okrętów flagowych, które mogłyby funkcjonować na szczególnych zasadach. Inni, którzy przegrają rywalizację o taką pozycję, powinni to przyjąć do wiadomości w interesie całego systemu.

Zacznijmy od habilitacji. Na czym ma polegać zmiana?

Proponuje się likwidację stopnia naukowego doktora habilitowanego. Zmieniona zostałaby procedura nadawania uprawnień do promowania doktorów. Zamiast odpytywania kandydata do awansu przez wieloosobową radę wydziału, tak jak studenta na egzaminie komisyjnym, proponuje się np. cztery zewnętrzne recenzje i ocenę dorobku przez komisję, w której skład weszliby eksperci spoza uczelni. Zbędne jest też sprawdzanie, czy kandydat potrafi wykładać. Taka zmiana została nazwana zniesieniem habilitacji, ale przecież istotą rzeczy nie jest nazwa.

Świeżo upieczony doktor nie zostanie niczyim promotorem – czego obawiają się niektórzy?

Nikt tego nie proponuje. Warunki dalszego awansu będą ostrzejsze niż dziś. Doktor będzie musiał odbyć staże zagraniczne i krajowe.

Czy uczelnie coś zyskają na likwidacji habilitacji?

Łatwiej im będzie pozyskiwać kadrę profesorską spoza kraju. Dziś wielu Polaków z dużym dorobkiem naukowym pracuje na stanowiskach profesorskich na zagranicznych uniwersytetach. Gotowi byliby wrócić z emigracji, ale powstrzymuje ich to, że musieliby u nas startować od pozycji adiunkta. W programie rządu Donalda Tuska i Platformy było przywracanie Polsce ludzi, którzy wyjechali i osiągnęli sukces za granicą. Zaproponowane zmiany są ważnym elementem tego programu. Procedury byłyby też przyjazne dla cudzoziemców. Naukowcy z zagranicy mogliby wzmocnić nasze uczelnie.

Niektórzy twierdzą, że brak habilitacji obniży jakość nauki.

Nie widzę takiego zagrożenia. Ale trzeba szukać zrozumienia różnych racji i kompromisu.

A możliwość pisania doktoratu po licencjacie pan popiera?

To uproszczenie. Nie chodzi o otrzymanie stopnia doktora zaraz po licencjacie, tylko o rozpoczęcie pracy badawczej, której finałem będzie rozprawa doktorska. Stopień doktora otrzymywałoby się po uzyskaniu dyplomu magistra. Można to nazwać integracją studiów drugiego i trzeciego stopnia. Takie rozwiązanie popieram.

Wspomniał pan o wyłanianiu uczelni flagowych. Co to znaczy?

Ta koncepcja pojawiła się w programie PO przed wyborami. Intencją było rozpoczęcie konsolidacji rozdrobnionych szkół wyższych wokół znanych uniwersytetów. Rozdrobnienie jest największą słabością naszego szkolnictwa wyższego. Uczelnie tworzyłyby rodzaj uniwersytetu federacyjnego, pod wspólną nazwą, wspólnie zarządzanego. Taki nowy uniwersytet występowałby, zwłaszcza za granicą, jako instytucja o nieporównywalnie większym potencjale niż teraz mają największe polskie uczelnie. W prestiżowym, szanghaj- skim rankingu uczelni nasze dwa uniwersytety plasują się w czwartej setce. Po zmianach nowe polskie uniwersytety mogłyby znaleźć się w trzeciej, a z czasem w drugiej. Ale takie zmiany musiałyby dokonywać się za zgodą samych uczelni i przy wsparciu państwa. Warto podkreślić, że w Chinach objęto konsolidacją 800 uczelni, tworząc tzw. superuniwersytety, w Rosji powstały cztery takie uczelnie, a w Danii udało się ok. 20 instytucji skonsolidować w osiem nowych uniwersytetów.

W jaki sposób odbędzie się konsolidacja?

Reforma to pierwszy krok. Mówi o wyłonieniu najlepszych wydziałów, które najlepiej prowadzą kierunki studiów. Te wydziały będą mogły liczyć na finansowe wsparcie rządu, by mogły dalej podnosić jakość. Następnym krokiem byłaby konsolidacja uczelni.

Premier na spotkaniu z rektorami powiedział, że polskie uczelnie nie mogą być miejscem jako takiego, często byle jakiego, zabezpieczenia socjalnego dla wszystkich zainteresowanych. To muszą być miejsca, gdzie wrze od konkurencji intelektualnej, co oznacza również konkurencję finansową...

Od każdego pracownika w każdym miejscu pracy powinno się wymagać potwierdzania swojej przydatności.

Środowiska nie niepokoi tak silne podkreślanie zasady konkurencyjności?

Uczelnie już konkurują o kandydatów na studia, o granty na badania. Nowym rozwiązaniem byłoby konkurowanie o środki na kształcenie. Dotąd uczelnia zawsze otrzymywała przynajmniej takie dotacje, jak w roku poprzednim. Po reformie to mogłoby się zmienić, bo lepsi, którzy wykazują się wynikami w kształceniu i badaniach, mogliby dostawać więcej, a słabsi mniej. Rektorowi, który prawie całą dotację przeznacza na płace, mogłoby zabraknąć środków na pensje. Dlatego takie zmiany wymagają zwiększonych nakładów. Inaczej mogą być protesty.

Czemu rząd nie wprowadzi odpłatności za studia?

Program musi być realistyczny. Wprowadzenie powszechnej odpłatności wymaga zmiany konstytucji. Tymczasem w Polsce wszystkie partie w Sejmie są temu przeciwne. Nie ma sensu proponować rozwiązań, których nie można wprowadzić. Jednak w długookresowej strategii zmian powinien się pojawić wariant z powszechną odpłatnością, ale powiązaną z systemem stypendiów, pożyczek, kredytów studenckich oraz zasadami ich umorzeń i spłat.

Dlaczego?

Bo to stworzyłoby możliwości bardziej sprawiedliwego uregulowania zasad finansowania studiów i silniej wiązałoby studenta z uczelnią. Pozwoliłoby lepszym uczelniom uzyskiwać więcej pieniędzy od zainteresowanych nauką w nich, czyli stanowiłoby naturalny i rynkowy mechanizm promowania lepszych. Ale na pewno nie rozwiązałoby głównego problemu polskiego szkolnictwa wyższego.

Czyli?

Dramatycznego niedofinansowania budżetowego. Polskie uczelnie padły ofiarą ogromnego wzrostu liczby studentów. Mamy podobne nakłady budżetowe na szkolnictwo, mierzone udziałem w PKB, jak inne państwa europejskie na zbliżonym etapie rozwoju, ale kształcimy znacznie więcej studentów.

Czy ta reforma jest w stanie się z tym uporać?

Reforma ma być przeprowadzona do roku 2010. A premier zapowiedział istotny wzrost nakładów na szkolnictwo wyższe i naukę do 2 proc. PKB w perspektywie do 2013 roku.

Istnieją więc obawy, że rząd skłania się ku temu, by dopiero po wprowadzonych zmianach skierować większe środki na szkolnictwo wyższe.

Obawiacie się tego?

Sądzę, że rząd powinien zawrzeć coś w rodzaju umowy społecznej ze środowiskiem. My będziemy realizować uzgodnione zmiany, a jednocześnie rząd nie będzie opóźniał wzrostu finansowania, który powinien następować już od 2009 roku.

Czy Platforma, zgłaszając projekt reformy, nie zawiodła przypadkiem wykształciuchów?

Nie sądzę.

A jednak odpowiedzią na plan PO była krytyka ze strony środowiska.Środowisko akademickie jest zróżnicowane. To grono, do którego należy ponad 100 tysięcy nauczycieli akademickich, a w tym tysiące profesorów. Trudno, by mówiło ono jednym głosem. Jedni godzą się na zmiany, np. w ścieżkach karier, inni, jak sygnatariusze „listu 44” sprzeciwiają się zniesieniu habilitacji. Także wśród rektorów opinie o reformie są zróżnicowane.

A jaka jest pana ocena? Zaproponowane zmiany to rewolucja czy kosmetyka?

Ogólnie biorąc, są to zmiany racjonalne i możliwe do wprowadzenia do 2010 roku, ale wszystko zależy od sposobu ich przeprowadzania. Potrzebna jest także strategia rozwoju szkolnictwa wyższego do roku 2015, której opracowanie przewidziano zresztą w założeniach reformy. W tej strategii trzeba będzie wyczerpująco ocenić sytuację w szkolnictwie wyższym, przedstawić wyzwania, wskazać szanse rozwoju oraz opracować mechanizmy ich wykorzystania.

Profesor Jerzy Woźnicki jest prezesem Fundacji Rektorów Polskich i członkiem zespołu przygotowującego założenia ministerialnej reformy szkolnictwa wyższego. W latach 1996 – 2002 rektor Politechniki Warszawskiej. Był działaczem KLD i Unii Wolności.

RZ: Czy reforma uczelni i nauki jest rzeczywiście potrzebna? I co za jej pomocą chce się osiągnąć?

Chodzi przede wszystkim o zmiany dotyczące przebiegu kariery naukowej – tu najczęściej wspomina się o likwidacji habilitacji. Ale celem jest także wyłonienie uczelni – okrętów flagowych, które mogłyby funkcjonować na szczególnych zasadach. Inni, którzy przegrają rywalizację o taką pozycję, powinni to przyjąć do wiadomości w interesie całego systemu.

Pozostało 94% artykułu
Edukacja
MEN zmienia przepisy o frekwencji w szkole. Uczeń nie pojedzie na wakacje we wrześniu
Materiał Promocyjny
Transformacja w miastach wymaga współpracy samorządu z biznesem i nauką
Edukacja
Rusza nowy podcast "Rz" poświęcony edukacji
Edukacja
Marcin Smolik odwołany ze stanowiska szefa CKE
Edukacja
Ćwiek-Świdecka: czy wyniki Szkoły w Chmurze na pewno są takie złe?
Materiał Promocyjny
Przewaga technologii sprawdza się na drodze
Matriał Promocyjny
Ojcowie na urlopie to korzyści dla ich dzieci, rodzin, ale i firm
Walka o Klimat
„Rzeczpospolita” nagrodziła zasłużonych dla środowiska