Matematyka nieceniona

Licealna matematyka nie daje obecnie podstaw do wykładania ekonomii na poziomie akademickim. A maturę można zdawać nawet z wiedzy o tańcu, ale nie z podstaw przedsiębiorczości – pisze były rektor Szkoły Głównej Handlowej w Warszawie

Publikacja: 06.05.2008 01:39

Red

Dyskusja nad lekturami szkolnymi z jednej strony i debata nad założeniami zmian w systemie szkolnictwa wyższego i nauki z drugiej przysłaniają słaby (niestety) głos środowisk walczących o przywrócenie matematyki jako przedmiotu obowiązkowego na maturze. W środowisku krążą listy protestacyjne, rady wydziałów podejmują uchwały, ale niestety to nie uczelnie decydują o tym, jakie przedmioty są na maturze, a nawet o tym, co jest podstawą rekrutacji na studia.

Już w gimnazjum popełniane są znaczące błędy w nauczaniu przedmiotów ścisłych. A braki z tego okresu są nie do nadrobienia w liceum

W szczególności nauczyciele akademiccy uczelni ekonomicznych spotykają się na co dzień z problemem pogarszającej się wiedzy z zakresu przedmiotów ścisłych, w tym z matematyki mającej ścisły związek z kształceniem ekonomistów. Nagłe pogorszenie sytuacji nastąpiło z chwilą zmiany systemu edukacji szkolnej na trójstopniowy i wprowadzenia nowego typu egzaminu maturalnego. Należy też pamiętać, że w tym samym czasie wprowadzono zasadę, że matura jest jedynym kryterium rekrutacji na studia, co oznacza, że uczelniom nie wolno przeprowadzać egzaminów wstępnych.

Ta zbieżność w czasie pozwala wnioskować, że pogorszenie wiedzy z przedmiotów ścisłych ma dwie zasadnicze przyczyny.

Pierwsza to obniżenie poziomu egzaminu maturalnego. Zadania maturalne nie mają charakteru problemów wymagających głębszego przemyślenia. Są to raczej krótkie zadanka, które rozwiązuje się według ustalonego schematu. Przygotowując się do takiej formy egzaminu, uczeń stara się nie tyle zrozumieć dogłębnie istotę problemu, ile zapamiętać jak najwięcej krótkich schematów postępowania.

Takie podejście do matematyki uniemożliwia rozwiązywanie złożonych problemów, z jakimi mamy do czynienia we współczesnej ekonomii. Niepokojący jest fakt, że tego typu schematyczne postępowanie akceptowane jest przez wielu nauczycieli, choć ich motywacja jest zrozumiała: starają się jak najlepiej przygotować młodzież do egzaminu, mając na to niewiele czasu.

Drugą przyczyną jest wadliwie skonstruowany program nauczania matematyki i innych przedmiotów ścisłych w szkolnictwie ponadpodstawowym. Przede wszystkim nie ma czasu na dogłębne omawianie problemów. Jak wiadomo, w pewnym momencie rozwoju psychofizycznego ucznia rozwija się tzw. myślenie formalne. Jest to kilkuletni proces rozpoczynający się w okresie edukacji gimnazjalnej.

Obserwowany coraz częściej (także u studentów) schematyzm myślenia i nieumiejętność uogólniania posiadanej wiedzy każą przypuszczać, że już w gimnazjum popełniane są pierwsze i najbardziej znaczące błędy w nauczaniu przedmiotów ścisłych. Braki z tego okresu są nie do nadrobienia w liceum – należy pamiętać, że choć nauka w szkole średniej trwa formalnie trzy lata, w praktyce uczniowie klas maturalnych koncentrują się tylko na wybranych przedmiotach.

Z obniżeniem poziomu nauczania matematyki związane jest obniżenie statusu tego przedmiotu wynikające z tego, że nie jest obowiązkowy dla wszystkich maturzystów. Rektorzy uczelni technicznych w tym właśnie postrzegają przyczynę spadku liczby chętnych na kierunki politechniczne.

Niestety, narzekają także rektorzy uczelni ekonomicznych. Nie dość, że licealna matematyka nie daje podstaw do wykładania ekonomii na poziomie akademickim, to dodatkowo prowadzony w liceach przedmiot podstawy przedsiębiorczości (nazwa myląca: w znaczącym stopniu jest to wprowadzenie do mikro- i makroekonomii czy też wiedzy o gospodarce i gospodarowaniu) nie kończy się – nawet nieobowiązkową – maturą.

Jest paradoksem, że można zdawać maturę z wiedzy o tańcu, a nie można z podstaw przedsiębiorczości. W połączeniu z zakazem przeprowadzania egzaminów wstępnych prowadzi to niestety do błędnych decyzji rekrutacyjnych: na studia ekonomiczne dostają się kandydaci nieprzygotowani do takiego typu studiów, a także słabo przygotowani z matematyki, a więc marnotrawiący publiczne pieniądze przeznaczone na szkolnictwo wyższe.

Do historii SGH wszedł przypadek studentki, która omdlała na wykładzie z ekonomii, gdy profesor zaczął wyprowadzać stochastyczne równania różniczkowe. Myślała, że ekonomia jest nauką humanistyczną, a więc oderwaną od liczb… Niestety, tak myślą także twórcy standardów kształcenia podpowiadający ministrowi szkolnictwa wyższego.

Obowiązujące standardy kształcenia z ekonomii i zarządzania zawierają minimalną liczbę godzin matematyki, co powoduje, że stają się one w Polsce dyscyplinami humanistycznymi, podczas gdy Nagrodę Nobla odbierają ekonometrycy widzący ekonomię jako połączenie ekonomii, matematyki i statystyki. Dla rozważań dotyczących polskiej nauki i gospodarki oraz szkolnictwa wyższego istotne powinno być to, że ci nobliści nie kształcili się zgodnie ze standardami określanymi przez jakiegoś ministra. W Polsce niestety królują standardy mające gwarantować dobre wykształcenie, a zapewniające jedynie przeciętność.

Autor, profesor ekonomii w SGH w Warszawie i były rektor tej uczelni, jest także senatorem Platformy Obywatelskiej

Edukacja
MEN zmienia przepisy o frekwencji w szkole. Uczeń nie pojedzie na wakacje we wrześniu
Materiał Promocyjny
Transformacja w miastach wymaga współpracy samorządu z biznesem i nauką
Edukacja
Rusza nowy podcast "Rz" poświęcony edukacji
Edukacja
Marcin Smolik odwołany ze stanowiska szefa CKE
Edukacja
Ćwiek-Świdecka: czy wyniki Szkoły w Chmurze na pewno są takie złe?
Materiał Promocyjny
Przewaga technologii sprawdza się na drodze
Matriał Promocyjny
Ojcowie na urlopie to korzyści dla ich dzieci, rodzin, ale i firm
Walka o Klimat
„Rzeczpospolita” nagrodziła zasłużonych dla środowiska