– To początek rozpadania się zapowiadanej reformy – mówi „Rz” prof. Mirosław Handke, były minister edukacji, który dziesięć lat temu reformował polską szkołę.
Szefowa MEN Katarzyna Hall powtarza, że jej pomysły są dokończeniem zmian Handkego. – Próbuje reformować szkołę, ale gdy robi niepopularny krok, to zaraz się wycofuje. Sądzę, że wkrótce wycofa się także z posłania sześciolatków do pierwszych klas, bo ten pomysł też nie ma szerokiego poparcia społecznego – ocenia Handke.
– Nie ma już reformy oświaty. Z zapowiadanego wielkiego tortu zostają kawałeczki, bo zmiana w Karcie nauczyciela tworzyła pakiet z nowelizacją ustawy o systemie oświaty – dodaje Anna Urbanowicz, była wiceminister edukacji, członkini Rady Edukacji Narodowej.
Tak eksperci odnoszą się do rezygnacji rządu z podniesienia pensum nauczycieli, czyli tygodniowego wymiaru czasu pracy przy tablicy (dla większości pedagogów wynosi 18 godzin). Pisała o tym wczorajsza „Rz”. Podniesienie pensum zapisane było w projekcie znowelizowanej Karty nauczyciela. Ale na dodanie lekcji nauczycielom nie zgodziły się związki zawodowe. Rząd zaproponował więc, by nauczyciele, zamiast więcej pracować przy tablicy, opiekowali się uczniami po lekcjach.
Według najnowszych ustaleń rządu ze związkami podwyższenie pensum ma zostać zastąpione zobowiązaniem nauczycieli do prowadzenia czterech godzin zajęć pozalekcyjnych i opiekuńczych w podstawówkach i gimnazjach oraz dwóch godzin w szkołach ponadgimnazjalnych. Zmiana ma być wprowadzana stopniowo przez cztery lata. Rozpocznie się we wrześniu 2009 r. od nauczycieli podstawówek i gimnazjów.