Rodzice wygrali z rządem

Po serii protestów MEN znalazł pieniądze na polskie szkoły przy ambasadach i konsulatach

Aktualizacja: 10.07.2009 08:13 Publikacja: 10.07.2009 04:10

– Dziś wiemy, że uzyskamy dodatkowe środki, aby utrzymać naukę w szkołach przy ambasadach w dotychczasowej skali

– mówi „Rz” Krzysztof Stanowski, wiceminister edukacji.

Chodzi o 78 placówek przy polskich ambasadach i konsulatach, w których (w większości w weekendy) kształci się 13,5 tys. uczniów. Są one finansowane z budżetu państwa.

W kwietniu MEN zaczął informować dyrektorów, że w budżecie na 2009 r. brakuje na ich prowadzenie 5,9 mln zł . Powód: wydatki na szkoły zaplanowano w złotówkach, a wartość złotego spadła. MEN polecił więc, by szefowie placówek, planując pracę na nowy rok szkolny, zrezygnowali z uczenia matematyki i religii i wstrzymali nabór do liceów, co oznaczało, że ich przyszli uczniowie musieliby pobierać naukę przez Internet.

Przeciwko temu w czerwcu niemal w całej Europie zaprotestowali rodzice. W Atenach okupowali szkołę. W Monachium i Brukseli zorganizowali pikiety. Ci z Wiednia i Paryża pisali listy otwarte do premiera i parlamentarzystów.

Teraz wiceminister Stanowski łagodzi sytuację: – MEN nie proponuje i nie proponował zastąpienia nauki w szkołach uzupełniających e-learningiem. Starając się o uzyskanie dodatkowych funduszy, od kwietnia informowaliśmy szkoły o potencjalnym zagrożeniu wymuszającym ograniczenie skali działania placówek przy ambasadach.

– Brakujące pieniądze zostały wpisane do projektu zmian budżetu. W przyszłym tygodniu ma nad nim debatować Sejm

– dodaje Grzegorz Żurawski, rzecznik prasowy MEN.

Posłowie zaakceptują ten wydatek? – Dyskutowaliśmy o problemie polskich szkół na posiedzeniu Sejmowej Komisji Edukacji. Przedstawiciele wszystkich klubów byli zgodni, że trzeba znaleźć pieniądze na ich działalność. Sądzę, że nie będzie sprzeciwów – mówi Andrzej Smirnow (PO), przewodniczący komisji. Ale dodaje, że posłowie oczekują od MEN przedstawienia pomysłu na finansowanie nauczania polskich dzieci za granicą. Bo ponad 90 tys. uczy się w szkołach, które nie dostają pieniędzy z budżetu.

– Obecny system dyskryminuje uczniów szkół zakładanych przez rodziców, które działają przy organizacjach polonijnych czy parafiach – przyznaje wiceminister edukacji.

Dlatego jedną z propozycji MEN jest przekształcenie szkół przy ambasadach w placówki społeczne prowadzone przez rodziców. Pieniądze z budżetu byłyby wówczas rozdzielane między wszystkie szkoły na zasadzie grantów. Co na to rodzice?

– Wiele ze szkół przestanie istnieć, bo nie wszędzie znajdą się osoby gotowe je prowadzić

– twierdzi Magdalena Felchnerowska, mama licealistki z Monachium. – Lepszym rozwiązaniem jest wprowadzenie możliwości pobierania czesnego od uczniów, których na to stać.

– Reforma szkół za granicą jest potrzebna, ale nie można jej zaczynać od niszczenia tego, co już istnieje – przyznaje rację rodzicom ks. infułat Stanisław Jeż, rektor Polskiej Misji Katolickiej we Francji.

[i]masz pytanie, wyślij e-mail do autorki [mail=r.czeladko@rp.pl]r.czeladko@rp.pl[/mail][/i]

– Dziś wiemy, że uzyskamy dodatkowe środki, aby utrzymać naukę w szkołach przy ambasadach w dotychczasowej skali

– mówi „Rz” Krzysztof Stanowski, wiceminister edukacji.

Pozostało 95% artykułu
Edukacja
MEN zmienia przepisy o frekwencji w szkole. Uczeń nie pojedzie na wakacje we wrześniu
Edukacja
Rusza nowy podcast "Rz" poświęcony edukacji
Edukacja
Marcin Smolik odwołany ze stanowiska szefa CKE
Edukacja
Ćwiek-Świdecka: czy wyniki Szkoły w Chmurze na pewno są takie złe?
Materiał Promocyjny
Przewaga technologii sprawdza się na drodze
Matriał Promocyjny
Ojcowie na urlopie to korzyści dla ich dzieci, rodzin, ale i firm
Walka o Klimat
„Rzeczpospolita” nagrodziła zasłużonych dla środowiska