Ministerstwo Edukacji Narodowej chce, by szkoły bardziej się przyłożyły do uczenia języków obcych. Od 2009 r. gimnazja mają więc obowiązek zapewnienia uczniom możliwości kontynuowania nauki języka, którego uczyli się w podstawówce. Mają też dzielić ich na grupy według poziomów zaawansowania, by rozwijali swoje umiejętności językowe.
Jak gimnazjom udało się wprowadzić te zalecenia? „Rz” dotarła do wniosków z kontroli MEN. Okazuje się, że gimnazja dość dobrze wywiązują się z obowiązku zapewniania uczniom kontynuacji nauki języka. Jest tak w 94 proc. badanych szkół. 6 proc. stwierdziło, że nie ma w nich kontynuacji, bo nie życzyli sobie tego rodzice albo nie było nauczyciela.
Gorzej jest z podziałem na grupy według poziomu zaawansowania. 25 proc. gimnazjów przyznało, że nie dają uczniom możliwości takiej nauki. – Nie dzielimy na grupy – przyznaje Paweł Soboń, wicedyrektor Gimnazjum nr 10 w Lublinie. I tłumaczy: – Uczymy angielskiego, niemieckiego i francuskiego. Nie ma możliwości stworzenia grup ze wszystkich tych języków, bo lekcje zawsze musiałyby się odbywać albo na ostatniej, albo na pierwszej godzinie, by uczniom z różnych klas pasowały zajęcia.
Na ten sam problem zwraca uwagę Marian Pietryka, szef Gimnazjum nr 9 w Rzeszowie: – Pomysł MEN, by tworzyć grupy międzyklasowe, jest w dużej szkole niemożliwy do zrealizowania, bo trudno jest ułożyć plan lekcji dla 25 klas tak, by wszystkim uczniom zapewnić możliwość nauki w odpowiedniej grupie językowej. Staramy się tworzyć takie grupy jedynie w obrębie klasy, dlatego już przy rekrutacji kierujemy do klas uczniów o podobnych zdolnościach językowych.
Właśnie problemami kadrowymi i organizacyjnymi dyrektorzy tłumaczyli brak podziału na grupy. Wskazywali też, że testy, które sami przeprowadzili, nie dały jednoznacznej odpowiedzi, czy należy uczniów rozdzielić, bo np. wynikało z nich, że są na podobnym poziomie. Część zadeklarowała, że podział na grupy dopiero wprowadzi.