Pierwszy dzwonek bije po kieszeni

Wyprawiający dziecko do szkoły rodzic wyda średnio o 60 – 100 zł więcej niż w ubiegłym roku

Publikacja: 11.08.2011 01:13

Pomoc socjalna trafia do coraz mniejszej liczby dzieci. Na zdjęciu uczniowie warszawskiej podstawówk

Pomoc socjalna trafia do coraz mniejszej liczby dzieci. Na zdjęciu uczniowie warszawskiej podstawówki

Foto: Fotorzepa, Robert Gardziński Robert Gardziński

– Jestem załamana. Już w zeszłym roku na zakupy szkolne wydałam półtora tysiąca, czyli tyle, ile zarabiam, a teraz ledwie starczy mi na książki – martwi się pani Bożena ze Szczecina, matka pierwszoklasisty, gimnazjalisty i licealisty. – Młodsi synowie będą musieli „przeprosić" stare tornistry, a starszy poczekać na nowe dżinsy.

Drenaż kieszeni zaczyna się już na etapie zakupu podręczników, których ceny skoczyły po wprowadzeniu 5-proc. stawki VAT na książki i czasopisma. Pakiet dla pierwszaka to wydatek ok. 300 zł. Komplet książek i ćwiczeń dla gimnazjalisty kosztuje 400 – 450 zł. Najwięcej zapłacą rodzice licealistów – ok. 600 – 700 zł (także ze względu na bardzo drogie podręczniki do nauki języków). To oznacza, że wyprawiający dziecko do szkoły rodzic wyda średnio o 60 – 100 zł więcej niż rok temu.

Ale książki zdrożały bardziej, niż wynikałoby to z wprowadzenia VAT. Dlaczego? – Wydawcy doliczają sobie np. koszty obsługi nowego podatku czy ogólny wzrost cen, stosują marketingowe sztuczki – mówi Grzegorz Steininger, właściciel katowickiej księgarni Nauka. – Pojawia się np. pakiet książek za 55 zł, który kosztował rok temu 35, ale teraz zawiera jakiś element, który oddzielnie kosztuje 11 zł.

Podręczniki nie wyczerpują potrzeb ucznia. Niezbędne są przybory szkolne, nowa odzież, obuwie. Do tego trzeba doliczyć koszty składek szkolnych (ok.

10 – 20 zł na fundusz klasowy, 5 – 10 zł na komitet rodzicielski – miesięcznie). Skalę wydatków widać na przykładzie pierwszaków. Oprócz książek malcom potrzebne są: tornister, piórnik z wyposażeniem, strój na WF, obuwie na zmianę, kredki, farbki, bloki, pędzle czy kolorowa bibuła. W zeszłym roku taka wyprawka kosztowała, z podręcznikami ok. 450 – 500 zł. W tym roku ceny towarów i usług tylko w I kwartale skoczyły o 4,2 proc.

– Szacuję, że dziś pełne wyekwipowanie dziecka do szkoły, od książek po ubranie, może kosztować nawet 1000 – 1500 zł – podkreśla Krystyna Łybacka, poseł SLD, była minister edukacji w rządzie Leszka Millera.

Łybacka już w zeszłym roku składała interpelację w sprawie wzmocnienia osłony socjalnej dzieci. – Od pięciu lat nie był rewaloryzowany próg dochodów na osobę w rodzinie, które uprawniają do skorzystania np. ze szkolnych stypendiów socjalnych (obecnie 351 zł – red.). Bez skutku – mówi.

„Rz" zapytała, czy minister Katarzyna Hall podjęła jakieś kroki, by urealnić te progi. – Ustalanie progów dochodowych nie leży w gestii ministra edukacji narodowej – brzmiała odpowiedź biura prasowego MEN.

Podobną interpelację zgłosiła dwa lata temu grupa posłów z ówczesnym posłem SLD Bartoszem Arłukowiczem. Jak widzi problem dziś? Nie wiemy, bo obecny poseł PO i minister ds. wykluczonych społecznie miał oddzwonić, ale nie oddzwonił.

Wczoraj o reakcję rządu w sprawie „chorych cen podręczników" zaapelował PJN. – Dziś, by kupić podręczniki w  rodzinie, w której jest dwoje czy troje dzieci, trzeba zagwarantować sobie bardzo poważny bud- żet – mówi Elżbieta Jakubiak.

Rozwiązaniem problemu nie jest obrót starymi podręcznikami. Dwa lata temu MEN wdrożyło etapową reformę programową. To sprawiło, że w roku szkolnym 2009/2010 uczniowie klas pierwszych szkół podstawowych i gimnazjów musieli zaopatrzyć się w nowe podręczniki, zgodne z nową podstawą programową. W podobnej sytuacji znaleźli się rok później drugoklasiści, a obecnie – uczniowie klas III. – W podobnej, ale jednak znacznie gorszej – mówi Sławomir Broniarz, prezes ZNP. – Od czasu wdrożenia reformy znacznie wzrosły koszty utrzymania, a jak podaje GUS, ponad 2,2 mln Polaków żyje w  skrajnym ubóstwie, w tym 600 tys. dzieci. Rząd powinien tym bardziej pomóc uczniom, w tym także w zakupie podręczników. A dzieje się odwrotnie. Rząd przerzuca koszty reform na barki rodziców.

Na dowód Broniarz podaje, że w 2004 r. zasiłek rodzinny pobierało ponad 5,5 mln dzieci, a w 2009 r. już tylko 3,3 mln.

W tym roku szkolnym w nowe podręczniki musi zaopatrzyć się ponad 760 tys. uczniów, czyli co ósmy.

MEN stanowiska ZNP nie komentuje. Podkreśla, że „zmiany wprowadzone w podstawie programowej (...) wiązały się z koniecznością dopuszczenia do  użytku szkolnego nowych podręczników", a rząd „realizując politykę wyrównywania szans edukacyjnych dzieci z rodzin o niskim statusie ekonomicznym – spełniających kryterium dochodowe – postanowił realizować program pomocy uczniom w formie dofinansowania zakupu podręczników". Ta rekompensata, np. z programu „Wyprawka", ulży części rodziców (dopłata do książek to dziś 180 zł na ucznia podstawówki i 325 zł na gimnazjalistę, rok temu odpowiednio 170 i 310 zł). Z kolei pomocą z Narodowego Programu Stypendialnego ma być objętych ok. 515 tys. uczniów. To mniej niż przed rokiem i ponad dwa razy mniej niż w 2007 r., gdy skorzystało z niej ponad 1,3 mln uczniów.

Nie będzie też darmowych podręczników, które minister Hall dwa lata temu obiecała. – W związku z sytuacją gospodarczą nie tylko w Polsce, ale i na świecie, musieliśmy od tego zamiaru odstąpić – tłumaczy biuro prasowe MEN.

Edukacja
Próba przekupstwa i erotyczne SMS-y. Afera wokół rektora Mirosława Minkiny
Edukacja
Nauczyciele dostaną podwyżki przed wyborami. Czy to celowe działanie MEN?
Materiał Promocyjny
5 różnic między studiami dwustopniowymi a jednolitymi, o których warto wiedzieć
Edukacja
Minister edukacji Estonii: musimy uczyć odróżniania prawdy od dezinformacji
Materiał Promocyjny
Tech trendy to zmiana rynku pracy
Edukacja
Quo vadis, Edukacjo?