Unijne wsparcie to duża szansa dla młodzieży. – Badania psychologiczne pokazują, że osoby, które działały w nieformalnych grupach, potrafią pracować w zespole, lepiej funkcjonują na rynku pracy i w rodzinie – mówi dr Anna Siudem, psycholog społeczny z UMCS.
– Nie mieliśmy jeszcze takiego budżetu. Do wydania będziemy mieć ponad 10 mln euro – mówi "Rz" Tomasz Bratek, dyrektor programu "Młodzież w działaniu" Fundacji Rozwoju Systemu Edukacji, która jest dysponentem unijnych pieniędzy na projekty edukacyjne. Właśnie dostała z UE na ten cel dodatkowe 2 mln euro.
– To dlatego, że mamy bardzo wysoki poziom wykorzystania środków z UE, sięga 97 proc. Jesteśmy więc pierwsi w kolejce, jeśli UE przeznacza na projekty młodzieżowe dodatkowe środki – tłumaczy Bratek i dodaje, że dzięki temu uda się zrealizować o 30 proc. więcej projektów zgłoszonych fundacji przez młodych ludzi. Fundusze z UE pójdą na wymianę młodzieży z krajami europejskimi i wschodniego Kaukazu, wolontariat, inicjatywy lokalne i szkolenia.
Dlaczego tak dobrze idzie nam wydawanie pieniędzy na młodzieżowe projekty? – Prowadzimy analizy i przewidujemy ile pieniędzy mogą zwrócić grupy realizujące projekty. Często przeszacowują np. koszty transportu. Podpisujemy więc kontrakty nie na 100 proc., a na 105 proc. sumy, którą mamy do rozdysponowania – wyjaśnia Bratek. Dorównujemy Francji i Niemcom, którzy podpisują kontrakty odpowiedni na 104 i 110 proc. Węgrzy podpisują umowy na 95 proc. budżetu, Grecy na 87 proc., a Cypryjczycy na 64 proc.
Dzięki młodzieżowym funduszom, w Mrągowie życiem tętni lokalny Orlik. 28 latek - Arkadiusz Mierkowski, który jest jego animatorem, pomysł na działanie zdobył podczas wolontariatu w Niemczech, na który wysłał go program "Młodzież w działaniu".