Wydawcy angażują Brukselę w ich spór z polskim rządem w sprawie e-podręczników. Walczą o rynek wart blisko miliard złotych, na który co roku składają się uczniowie i ich rodzice. Jednak jak przekonują eksperci, ich działania skazane są na porażkę.
Mniejsza konkurencja czy ceny?
Do Komisji Europejskiej trafiły w piątek dwa listy otwarte Międzynarodowego Stowarzyszenia Wydawców oraz Federacji Wydawców Europejskich z prośbą, by Bruksela przyjrzała się rządowemu programowi stworzenie e-podręczników. Zakłada on, że od 1 września 2014 r. do rąk uczniów mają trafić za darmo cyfrowe podręczniki do nauki 18 przedmiotów na wszystkich etapach kształcenia. Państwo ma jednorazowo za ich przygotowanie zapłacić ok.45 mln zł.
Według wydawców program ograniczy konkurencję na rynku podręczników lub wręcz stworzy na nim monopol państwa - bo płatne podręczniki będą przegrywać w starciu z darmowymi, choćby te drugie były gorsze. Stąd kolejny argument, że pomysł rządu może się skończyć obniżeniem jakości nauczania w polskiej szkole.
Wydawcy przypominają, że wprowadzenie cyfrowych treści nauczania zakończyło się klęską w Norwegii (nauczyciele chcieli mieć większy wybór podręczników) i w Katalonii (tam z powodu kryzysu finansowego zabrakło pieniędzy na program).
Według resortu edukacji bezpłatne podręczniki tylko uzupełnią ofertę komercyjnych i nauczyciele nadal będą mieli swobodę wyboru. Ale to nie wszystko. Ośrodek Rozwoju Edukacji (agenda podległa MEN), który ogłosił konkurs na partnerów do stworzenia e-podręcznika przekonuje, że klasyczne podręczniki stanieją ze względu na większą konkurencję na rynku.
I właśnie dlatego Paweł Kowalski, ekspert od prawa międzynarodowego ze Szkoły Wyższej Psychologii Społecznej uważa, że Bruksela nie podejmie żadnej interwencji w tej sprawie.
- Zgodnie z unijnymi regulacjami do takich działań Komisja Europejska jest uprawniona tylko wtedy, gdy zagrożone są interesy konsumentów. Tymczasem w tym przypadku polski rząd działa na ich korzyść. Po drugie, w kwestiach dotyczących edukacji państwa Unii Europejskiej mają zupełną swobodę w podejmowaniu decyzji, a Unia pełni jedynie rolę wspomagającą - mówi "Rz" Kowalski.