To już kolejny rok szkolny, kiedy rodzice mogą posyłać sześciolatki do szkół. Ich odsetek nie przekroczy jednak 20 proc. - wynika z informacji, które uzyskaliśmy w kuratoriach oświaty. Powód jest prosty. Rodzice nie wierzą, że szkoła zapewni ich pociechom odpowiednią opiekę. Obawiają się też, czy ich dzieci poradzą sobie z nauką.
Rozwiązanie tych problemów wydaje się proste. Trzeba podnieść standard i przystosować szkolną infrastrukturę do młodszych dzieci, a także przeszkolić szkolnych nauczycieli do pracy z sześciolatkami. Problem w tym, że to wymaga dodatkowych nakładów oraz determinacji resortu edukacji, a nie słychać, by w kolejnych budżetach rząd planował ekstra pieniądze na tę reformę.
Opowiada wizytator kuratorium województwa na południu Polski: - Do pracy z sześciolatkami przygotowana jest obecnie co druga szkoła. W innych warunki bytowe odstają od tego, czego oczekują rodzice. Chodzi o standard toalet, czas pracy świetlicy czy kwestie związane z wyżywieniem.
Oto kilka przykładów z raportu o stanie szkół, jaki przygotowało stowarzyszenie „Ratujmy maluchy”. Piastów (Mazowieckie): „Szatnie - wspólne, w godzinach szczytu pierwszaki są dosłownie deptane przez starszych »kolegów«”. Krotoszyn (Wielkopolskie): „Świetlica jest nieprzystosowana dla maluchów, ponieważ mają ją razem z gimnazjum”. Gliwice (Śląskie): „Takie toalety widziałam ostatnio w głębokim PRL-u. W ścianę wbity zagięty gwóźdź spełniający rolę wieszaka na papier toaletowy. Oczywiście pusty”. Trudno się dziwić rodzicom, którzy w takiej sytuacji wybierają przedszkola oferujące dzieciom kilka ciepłych posiłków, bezstresowe zajęcia i opiekę w świetlicy.
Gdy kończą się problemy z infrastrukturą, pojawiają się pytania o to, czy nauczyciele są przygotowani do pracy z młodszymi dziećmi. Ponownie wizytator: - Specyfika pracy nauczyciela przedszkola jest zupełnie inna od tej, jaką wykonuje nauczyciel szkolny. Nie jestem pewna, czy są w stanie zmienić to szkolenia, wydaje się, że lepszym rozwiązaniem byłoby zatrudnienie w szkołach nauczycieli przedszkoli.