Na prodziekanie wydziału prawa i administracji Uniwersytetu Warmińsko-Mazurskiego ciążą dwa zarzuty karne. - Do czasu wyjaśnienia sprawy powinien on zrezygnować z funkcji - twierdzą prawnicze autorytety. Ale uczelnia nie może nic poradzić na jego upór.
Prof. Andrzej M. przez większość zawodowej kariery był związany z Wyższą Szkołą Policji w Szczytnie. Odszedł z uczelni, gdy białostocka Prokuratura Okręgowa, która bada nieprawidłowości związane z projektami dotyczące zwalczania terroryzmu na tej uczelni, postawiła mu zarzuty. Zdaniem śledczych prof. M. z trzema innymi osobami dopuścił się oszustwa przy organizowaniu szkoleń i miał poświadczyć nieprawdę w dokumentach.
Po odejściu ze Szczytna Andrzej M. związał się z Uniwersytetem Warmińsko-Mazurskim w Olsztynie.
Prorektor UWM ds. kadr prof. Grzegorz Białuński mówi „Rz”, że do uczelni nie dotarła żadna informacja na temat zarzutów dla prof. M. Zastrzega jednak, że prorektorem jest dopiero od kilkunastu dni. Dodaje, że zwolnić pracownika naukowego można dopiero po wyroku skazującym.
Zaskoczony informacją o zarzutach jest też dziekan wydziału prawa i administracji prof. Bronisław Sitek. - Nic na ten temat nie wiem. W tej chwili nie widzę prawnych możliwości podjęcia żadnych kroków, bo sprawa ta nie dotyczy funkcji, jaką prof. M. pełni na naszej uczelni - tłumaczy „Rz” prof. Sitek. Jego zdaniem nie ma podstaw do wszczęcia postępowania dyscyplinarnego.
Andrzej M. jest też wykładowcą w Instytucie Nauk Politycznych na Uniwersytecie Warszawskim. Wczoraj nikt z uczelni nie chciał się wypowiedzieć w tej sprawie.
Sam prof. M. mówi nam, że nie zgadza się z zarzutami, jakie stawia mu prokuratur. Zapewnia, że jest niewinny. - Moim zdaniem prokuratura nie ma dowodów na mnie - tłumaczy.
Przekonuje, że do czasu prawomocnego wyroku może pełnić funkcję wicedziekana wydziału prawa.