Rodzice: takie badanie to farsa

Do ankiety dopuszczono tylko dzieci zdrowe. – To przykład niedopuszczalnej segregacji – mówi Krystyna Łybacka.

Aktualizacja: 13.12.2012 01:03 Publikacja: 13.12.2012 01:02

Reforma obniżająca wiek szkolny wciąż budzi wielkie emocje. Rodzice w ramach akcji „Ratujmy maluchy”

Reforma obniżająca wiek szkolny wciąż budzi wielkie emocje. Rodzice w ramach akcji „Ratujmy maluchy” złożyli w Sejmie projekt ustawy „Sześciolatki do przedszkola”

Foto: Fotorzepa, Magda Starowieyska Magda Starowieyska

Blisko 4 mln zł zapłacimy za badanie, które ma „opracować wnioski i wytyczne do wprowadzenia reform w systemie oświaty, w tym obniżenia wieku, od którego dzieci podlegają obowiązkowi szkolnemu".

Nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby nie to, że badanie rozpoczęło się kilka tygodni temu, a więc cztery lata po ogłoszeniu reformy obniżającej wiek szkolny.

Na dodatek Instytut Badań Edukacyjnych, który je prowadzi (jest to instytucja podlegająca resortowi edukacji), zawęził też grupę badawczą tylko do zdrowych dzieci.

Wątpliwości wywołuje forma prowadzenia badania. Otóż udział w ankiecie niesie ze sobą wymierne korzyści. Rodzinom, które zostały wytypowane do badania, oferuje się talony do jednej z sieci handlowych, ponadto biorą one także udział w losowaniu samochodu terenowego. W sumie przebadanych ma zostać 3,1 tys. dzieci, zatem za badanie jednego zapłacimy ok. 1,3 tys. zł.

Badanie składa się z dwóch etapów. W listopadzie ankieterzy sprawdzili wiedzę i umiejętności dzieci w zerówkach przedszkolnych i szkolnych, a także tych uczących się już w I i II klasie szkoły podstawowej. Badanie zostanie powtórzone pod koniec roku szkolnego, a potem zostaną porównane wyniki z różnych ścieżek kształcenia.

O  kulisach przeprowadzonego już etapu opowiadają nam rodzice dzieci wytypowanych do ankiety. Oto relacja pani Doroty, mamy sześcioletniej Pauliny.

– Córka cierpi na dyspraksję – ma problemy z poruszaniem się i orzeczenie o wczesnym wspomaganiu rozwoju. W połowie listopada pojawiły się u nas psycholog oraz ankieterka. Na wstępie ankiety padło pytanie, czy dziecko ma wczesne wspomaganie rozwoju. Odpowiedziałam twierdząco, po czym ankieterka z zakłopotaną miną stwierdziła, że „system nie puszcza dalej" i przy takiej odpowiedzi badanie nie może być wykonane – opowiada pani Dorota.

Na ekranie komputera pojawiła się informacja „Zaznaczyła Pani odpowiedź, która wskazuje na to, że Pani/Pana dziecko może sobie nie poradzić z testem. Wprowadzone ograniczenie ma na celu zminimalizowanie ewentualnego stresu, jakiego doznałoby dziecko, które nie mogłoby poradzić sobie z zadaniami".

– Byłam przekonana, że  badanie ma na celu stworzenie jakiegoś programu wspomagającego wejście do szkół takich dzieci jak Paulina, a okazuje się, że jest farsą, która dodatkowo dyskryminuje moją córkę – dodaje.

Rafał, ojciec siedmiolatki, zastanawia się nad sensem tego badania. – Mam wątpliwości, czy jego celem nie jest udowodnienie z góry przyjętej tezy o przewadze obniżenia wieku szkolnego do sześciu lat nad dotychczasowym rozwiązaniem – mówi.

Według niego żenujące jest też to, że za zgodę na udział dziecka w tym badaniu proponowane są zachęty finansowe.  Co więcej, IBE zaznaczył, że koszty promocyjne w badaniu muszą stanowić co najmniej 5 proc. wartości badania – stanęło na 10 proc. To oznacza, że ok. 400 tys. zł wydamy na talony do sieci handlowej oraz auto terenowe dla jednego z uczestników badania.

IBE tłumaczy, że jest to forma podziękowania za poświęcony czas. Innego zdania jest była minister edukacji Krystyna Łybacka. Zastanawia się, czy prokurator nie powinien przyjrzeć się temu, jak wydawane są publiczne pieniądze.

– Przede wszystkim jednak  to badanie jest przykładem niedopuszczalnej segregacji dzieci, zresztą to już kolejny dowód, że resort edukacji pod rządami PO prowadzi dyskryminującą politykę wobec dzieci niepełnosprawnych – mówi. Podkreśla, że w chwili obecnej nawet 10 proc. dzieci może korzystać z różnych programów wsparcia w rozwoju.

W podobnym tonie wypowiada się były wiceminister edukacji w rządzie PiS, a obecnie poseł tej partii, Sławomir Kłosowski. – Rozpoczynanie badania, czy dzieci przygotowane są do obniżenia wieku szkolnego, kilka lat po tym, jak ogłoszono już tę reformę, a do tego wybieranie do niego tylko dzieci zdrowych – to kpina. Będę żądał wyjaśnień i kontroli w tej sprawie – zapowiada.

W przesłanych nam informacjach IBE podkreśla fakt, że w projektowaniu badania nie uczestniczyło MEN, a za kształt  i wyniki badania odpowiada tylko Instytut.

Jak obniżano wiek szkolny

Pierwsze zapowiedzi dotyczące wprowadzenia sześciolatków do szkół pojawiły się pod koniec 2007 r., kiedy MEN zaczęła kierować Katarzyna Hall. Według tamtej koncepcji reforma miała rozpocząć się dla chętnych 1 września 2008 r. Obligatoryjnie młodsze dzieci miały pójść do szkół od września 2011 r. Po protestach rodziców w 2008 r. przesunięto ten termin o rok.

Na początku 2009 r. w wyniku cięć budżetowych rząd zabrał kilkaset milionów, które miały wesprzeć te reformę. Hall jednak się z niej nie wycofała. Od września 2009 r. chętni rodzice mogą posyłać do szkół sześciolatki. W pierwszym roku poszło ich ok. 4 proc., w kolejnym ok. 12,5 proc., a w 2011 r., czyli na rok przed wejściem w życie obowiązku szkolnego dla sześciolatków, wciąż mniej niż 20 proc.

MEN, obawiając się kumulacji roczników, zdecydowało się przenieść datę wejścia w życie reformy na 2014 r. Ta decyzja spowodowała, że w tym roku do szkół rodzice posłali do szkół jedynie 16 proc. sześciolatków. Rodzice nie chcą posyłać do szkół młodszych dzieci w obawie przed tym, że placówki nie są przygotowane do opieki nad nimi. W niektórych podstawówkach nie ma np. ciepłej wody.     —ag

Blisko 4 mln zł zapłacimy za badanie, które ma „opracować wnioski i wytyczne do wprowadzenia reform w systemie oświaty, w tym obniżenia wieku, od którego dzieci podlegają obowiązkowi szkolnemu".

Nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby nie to, że badanie rozpoczęło się kilka tygodni temu, a więc cztery lata po ogłoszeniu reformy obniżającej wiek szkolny.

Pozostało jeszcze 93% artykułu
Edukacja
Próba przekupstwa i erotyczne SMS-y. Afera wokół rektora Mirosława Minkiny
Edukacja
Nauczyciele dostaną podwyżki przed wyborami. Czy to celowe działanie MEN?
Materiał Promocyjny
5 różnic między studiami dwustopniowymi a jednolitymi, o których warto wiedzieć
Edukacja
Minister edukacji Estonii: musimy uczyć odróżniania prawdy od dezinformacji
Materiał Promocyjny
Tech trendy to zmiana rynku pracy
Edukacja
Quo vadis, Edukacjo?