MEN – tak źle jeszcze nie było

Brak koncepcji, brak wizji, a do tego chaos – tak eksperci widzą resort pod rządami Krystyny Szumilas

Aktualizacja: 15.12.2012 10:48 Publikacja: 15.12.2012 10:00

Krystyna Szumilas

Krystyna Szumilas

Foto: Fotorzepa, Rob Robert Gardziński

Były już rzecznik Ministerstwa Edukacji zdradził kiedyś kuchnię swojej pracy. „Noś przy sobie statystyki, które możesz zmanipulować na swoją korzyść" – oznajmił.

Grzegorz Żurawski, bo o nim mowa, był rzecznikiem Katarzyny Hall, a potem jej następczyni Krystyny Szumilas. Wygląda na to, że urzędnicy MEN wzięli sobie jego rady do serca.

Oto sytuacja z tego tygodnia. Gdy ogłoszono wyniki międzynarodowych badań dziesięciolatków, w których polscy uczniowie nie wypadli najlepiej, minister broniła się, tłumacząc, że lepiej wypadły te kraje, w których edukację rozpoczyna się w wieku sześciu lat. Gdy ktoś przytomnie zauważył, że liderami są Finlandia i Singapur, gdzie do szkoły idą siedmiolatki, wiceminister Maciej Jakubowski zamknął dyskusję, twierdząc, że nie można tych systemów porównywać z naszym.

NIK punktuje

Kierowane przez Szumilas Ministerstwo Edukacji od miesięcy robi dobrą minę do złej gry. Ogłasza reformy, które punktują nawet koledzy z rządu. Trudnych tematów podejmować nie chce, chyba że zmusi je do tego premier lub prezydent.

Jedyną reakcją na problemy wynikłe z nieakceptowanej przez większość rodziców reformy obniżającej wiek szkolny są wydawane za unijne pieniądze ulotki i spoty. Ale problemów przybywa, i to coraz większego kalibru.

Nie później niż w czwartek do prokuratury trafiło zawiadomienie, by śledczy przyjrzeli się badaniu sześcio- i siedmiolatków prowadzonemu przez Instytut Badań Edukacyjnych (instytucja nadzorowana przez MEN). Pojawiają się zarzuty dotyczące dyskryminacji.

IBE tak skonstruował badanie, że mogą w nim wziąć udział jedynie zdrowe dzieci. Wątpliwości budzi system finansowania projektu, bo rodzice biorących w nim udział dzieci otrzymują bony towarowe, a do jednej z rodzin trafi nawet samochód terenowy.

Jeszcze w tym roku NIK ma się też przyjrzeć projektowi e-podręcznika. Tu z kolei pojawiają się zarzuty o nepotyzm. Jak ujawniła „Rz", zlecenia w ramach tego programu trafiły do osób i instytucji z otoczenia wiceminister edukacji Joanny Berdzik.

Część naszych ustaleń potwierdziła już kontrola MEN. Nikt jednak nie poniósł w związku z tym konsekwencji.

Z kolei opublikowany niedawno raport NIK o nadzorze pedagogicznym mówi o tym, że w polskich szkołach takiego nadzoru po prostu nie ma.

Grzechy resortu na tym się nie kończą. Rodzące się w bólach założenia do nowelizacji ustawy o systemie oświaty, które zakładają współfinansowanie przedszkoli z budżetu centralnego, ostro skrytykowały Rządowe Centrum Legislacji, Komitet Stały Rady Ministrów i resort finansów. Wskazały, że w projekcie MEN brakuje podstawowych wyliczeń, a także wniosków, jak nowe rozwiązania wpłyną na sytuację samorządów, które są odpowiedzialne za opiekę przedszkolną.

Komentuje Jarosław Stróżyk

Uwaga, pali się!

To tylko garść problemów, z którymi mierzy się MEN. – W pracy tego ministerstwa brakuje wizji i przewidywania. Reformy wprowadza się, nie biorąc pod uwagę, że zmiany w jednym miejscu powodują reakcje w innym. W ten sposób wybuchają pożary, które później trzeba gasić. Tak źle jeszcze nie było – mówi Jerzy Lackowski, wieloletni kurator oświaty, były doradca parlamentarnych komisji edukacyjnych, członek zespołu edukacyjnego rzecznika praw obywatelskich.

Gdzie pali się teraz? Lackowski wskazuje reformę obniżającą wiek szkolny oraz zmiany programowe w liceach ogólnokształcących. – W pierwszym przypadku zapomniano zupełnie o tym, by przygotować szkoły na przyjęcie młodszych dzieci – przekonuje.

Chodzi nie tylko o dostosowanie klas, toalet czy placów zabaw, ale także doszkolenie pedagogów.

Po gwałtownych protestach przeciwko nieprzygotowanej reformie trzeba było ją opóźnić. Tyle że MEN zapomniał przy tym o pięciolatkach, którym pozostawiono obowiązek uczęszczania do zerówki nawet wtedy, gdy ich rodzice nie zamierzają za rok posłać ich do szkoły.

MEN nie pomyślał też o stworzeniu rozwiązań prawnych, które umożliwiałyby cofnięcie sześciolatka ze szkoły, gdy sobie w niej nie radzi, lub pozostawienie go na drugi rok w tej samej klasie, by trafił na dzieci w jego wieku.

Coraz częściej słyszymy o rodzicach, którzy zmagają się z tym problemem. Bo część dzieci w wyniku wcześniejszej edukacji zaczyna mieć problemy z psychiką.

– Nikt nie pomyślał o tym, by korzystając z niżu demograficznego, wykorzystać okazję i zmienić prawo tak, by szkolne oddziały sześciolatków były mniej liczne – wskazuje Lackowski.

Ale MEN funduje zbędne nerwy także starszym dzieciom.

Licealiści rozpoczęli w tym roku naukę według nowych zasad. Za parę miesięcy będą musieli wybrać profil nauki. W nowym systemie ich dalsza edukacja ograniczy się do nauki wybranych przedmiotów na poziomie rozszerzonym.

Problem w tym, że ci młodzi ludzie nie wiedzą, na jakich zasadach będą zdawać maturę. Bo do tej pory pojawiły się tylko ogólne informacje na jej temat.

– Nie słyszałem też, aby MEN interesował się, jak szkoły przygotowane są do nowego profilu kształcenia – wskazuje Lackowski.

Na podobny kłopot, ale w szkolnictwie zawodowym, zwraca uwagę Wojciech Książek, były wiceminister edukacji. – Tu także brakuje wsparcia dla nauczycieli – mówi.

Skok do Brukseli?

Krystynę Szumilas chwali jednak partyjna koleżanka. Joanna Fabisiak, posłanka PO, przekonuje, że szefowa MEN na tle innych ministrów wyróżnia się spokojem oraz wyważeniem. – Jej największym sukcesem jest realizacja projektu „Cyfrowa szkoła" – podkreśla posłanka PO.

Mało kto podziela tę opinię. – Problem z gabinetem Tuska polega na tym, że jego ministrowie chcą jedynie trwać. Dialog z MEN wygląda tak, jakby resort słuchał, ale nie słyszał – uważa Wojciech Książek.

Potwierdzają to relacje samorządowców, którym finansowo oświata zaczęła ciążyć już tak bardzo, że sami przygotowali projekty nowelizacji przepisów. Wszelkie próby rozpoczęcia dyskusji na ten temat MEN zbywał milczeniem lub ucinał komentarzem, że żadnych zmian nie będzie.

Stanowisko zmieniło się dopiero po interwencji premiera. Ale i teraz MEN robi wszystko, by nic nie robić.

– Konstytucyjny minister odpowiedzialny za oświatę, który powinien kreować politykę, postawił się w roli negocjatora pomiędzy samorządem a nauczycielami – dziwią się samorządowcy.

Ale ta fasadowość minister Szumilas wystarcza, dla niej liczy się przede wszystkim, by trwać. Według nieoficjalnych informacji myśli o tym, by z MEN przeskoczyć do Parlamentu Europejskiego.

Były już rzecznik Ministerstwa Edukacji zdradził kiedyś kuchnię swojej pracy. „Noś przy sobie statystyki, które możesz zmanipulować na swoją korzyść" – oznajmił.

Grzegorz Żurawski, bo o nim mowa, był rzecznikiem Katarzyny Hall, a potem jej następczyni Krystyny Szumilas. Wygląda na to, że urzędnicy MEN wzięli sobie jego rady do serca.

Pozostało 95% artykułu
Edukacja
Rusza nowy podcast "Rz" poświęcony edukacji
Materiał Promocyjny
Z kartą Simplicity można zyskać nawet 1100 zł, w tym do 500 zł już przed świętami
Edukacja
Marcin Smolik odwołany ze stanowiska szefa CKE
Edukacja
Ćwiek-Świdecka: czy wyniki Szkoły w Chmurze na pewno są takie złe?
Matriał Promocyjny
Ojcowie na urlopie to korzyści dla ich dzieci, rodzin, ale i firm
Materiał Promocyjny
Najszybszy internet domowy, ale także mobilny
Edukacja
"Tu jesteśmy gośćmi, a nasz dom nie istnieje". Życie ukraińskich dzieci w Polsce
Materiał Promocyjny
Polscy przedsiębiorcy coraz częściej ubezpieczeni