Co decyduje o zwycięstwie lub przegranej w polityce? Sprawność lub jej brak w tematach, na jakie rodziny rozmawiają przy kuchennych stołach. Restart systemu edukacji to klasyczny przykład takiej sprawy. Dla rządu premiera Mateusza Morawieckiego to największy sprawdzian od czasów, gdy trzeba było zarządzić reakcją na pierwszą falę epidemii koronawirusa. Ale tym razem stawka jest jeszcze większa, nie tylko wizerunkowa, bo nie chodzi tylko o wrażenie na start nowego sezonu politycznego. PiS zapowiada jesienną ofensywę, rekonstrukcję rządu, szykują się też zmiany w samej partii. To bardzo ambitne plany narzucenia nowej politycznej agendy aż do wyborów w 2023 roku. Politycznie premier Mateusz Morawiecki nie może pozwolić sobie na żaden poważny kryzys. Stąd widoczne od poniedziałku nowe wysiłki, by powrót do szkoły mógł odbyć się bezpiecznie. Minister Dariusz Piontkowski organizuje codziennie kolejne konferencje prasowe. Zapewnia, wyjaśnia, a gdy trzeba – modyfikuje plany. On też zdaje sobie sprawę ze stawki – dla siebie. „Maszeruj albo giń" – dewiza Legii Cudzoziemskiej pasuje do jego obecnego politycznego położenia.
Ale stawka jest dużo większa. To nie tylko test dla rządu premiera Morawieckiego. Okaże się też, czy państwo jest na tyle dobrze zorganizowane, że potrafi działać dla dobra swoich obywateli. Bo jeśli nie uda się skutecznie otworzyć szkół, to pojawią się pytania o sytuację gospodarczą, gdy setki tysięcy rodziców nie będzie mogło znów pójść do pracy.
Restart roku szkolnego to też szansa dla opozycji, która od wielu tygodni szuka dla siebie nowego otwarcia, czegoś, co pozwoliłoby odsunąć politycznie w zapomnienie kampanię wyborczą oraz kwestię podwyżek dla parlamentarzystów. To szansa dla samorządowców, przede wszystkim prezydentów miast, którzy w większości wywodzą się z Koalicji Obywatelskiej.
Może się więc okazać, że to, co wydarzy się 1 września i później, będzie ważniejsze dla sceny politycznej niż rekonstrukcja rządu czy nowe pomysły po stronie opozycji.