To dlatego, że – jak poinformował ostatnio wiceminister edukacji Przemysław Krzyżanowski – z ponad 13 tys. szkół podstawowych około 4 tys. tworzy zespoły szkolne razem z gimnazjami.
To kolejny argument rodziców, którzy sprzeciwiają się reformie obniżającej wiek szkolny. Eksperci dodają, że taka sytuacja jest sprzeczna z założeniami reformy, zgodnie z którą w 1999 r. powstały gimnazja. Miałyby bowiem one nie tylko wyrównywać szanse edukacyjne, ale także rozwiązać problem przemocy, z którym mierzyły się ówczesne ośmioletnie szkoły podstawowe. Wtedy na korytarzach siedmiolatki konfrontowały się z piętnastolatkami. Teraz w wyniku działań byłej i obecnej minister edukacji Katarzyny Hall i Krystyny Szumilas sześciolatek spotyka się na szkolnym boisku z szesnastolatkiem.
Do naszej redakcji trafił list matki opisujący kulisy jej wizyty w szkole, do której udała się z niespełna sześcioletnią córką, by zorientować się, jak miałaby wyglądać szkolna edukacja jej dziecka. Decyzję o tym, że na szkołę jest jeszcze za wcześnie, podjęła przed rozmową z kadrą pedagogiczną i obejrzeniem sal dla sześciolatków. Jej córkę potrącił bowiem maszerujący korytarzem gimnazjalista, który nawet nie spostrzegł, że zrzucił ze schodów ważącą niewiele ponad 20 kg dziewczynkę. Na szczęście obeszło się bez poważniejszych urazów.
Krystyna Łybacka: – Sytuacja dla młodszych dzieci może być traumatyczna
To oczywiście jednostkowy przypadek, ale w zdecydowanej większości rodzice, którzy decydują się na pozostawienie sześciolatka w zerówce, tłumaczą to względami bezpieczeństwa. W ostatnim naborze, szkolną karierę rozpoczęło jedynie 18 proc. uprawnionych do tego dzieci sześcioletnich.