Tysiące rodziców podpisują się pod petycjami, które wzywają resort edukacji do nowelizacji ustawy przedszkolnej lub wydania takiej interpretacji przepisów, które pozwolą na organizowanie zajęć dodatkowych w przedszkolach według starych reguł.
Chodzi o zmiany, które weszły w życie 1 września. Zgodnie z nimi rodzice za każdą dodatkową godzinę opieki nad dzieckiem (pierwsze 5 finansuje gmina) nie mogą płacić więcej niż 1 zł. Doprowadziło to do sytuacji, że przedszkola musiały zrezygnować ze współpracy z zewnętrznymi firmami, które organizowały dzieciom np. zajęcia z baletu, koła teatralne czy naukowe, bo opłaty za nie wykraczały poza ustaloną przez Ministerstwo Edukacji symboliczną złotówkę.
Ministerialne regulacje doprowadziły do absurdalnej sytuacji, w której wszystkie zainteresowane strony są wściekłe. Rodzice, bo nie mogą wykupić dziecku dodatkowych zajęć, które do tej pory przedszkole oferowało, i przekonują, że państwo ograniczyło ich swobodę wyboru ścieżki edukacyjnej dziecka. Przedszkola, bo muszą tłumaczyć się przed zirytowanymi rodzicami i boleśnie odczuwają zbyt głęboką ingerencję państwa w ofertę edukacyjną, którą do tej pory kreowały, odpowiadając na zapotrzebowanie rodziców. Z dnia na dzień zatrudnienie straciły też tysiące drobnych przedsiębiorców (osób z uprawnieniami pedagogicznymi), które żyły z organizowania przedszkolakom dodatkowych zajęć.
Ministerstwo Edukacji tłumaczy, że problemu nie ma. Przedszkola mogą dalej oferować zajęcia dodatkowe przez zewnętrzne firmy, pod warunkiem że rodzice nie będą płacić za nie więcej niż 1 zł. Resort podpowiada też, że przedszkola mogą zatrudnić nauczycieli z dodatkowymi uprawnieniami, np. do nauki języka angielskiego, lub powierzyć dodatkowe zajęcia zatrudnionym już nauczycielom. Wskazuje, że na ten cel są przecież dodatkowe pieniądze, które trafią do samorządów w formie dotacji.
Faktycznie w niektórych placówkach to się udało, ale w zdecydowanej większości przedszkoli zatrudnieni tam wychowawcy nie mają odpowiednich kompetencji. – Jeżeli mam zaoferować dzieciom zajęcia teatralne czy nauki gry na pianinie, to zarówno ja, jak i rodzice chcą, aby prowadziła je osoba, która się na tym zna i ma do tego uprawnienia – mówi nam dyrektorka jednego ze stołecznych przedszkoli. Prosi o anonimowość. Z oferty jej placówki wypadły zajęcia z baletu, gry na pianinie, tańca towarzyskiego czy gimnastyki artystycznej. – Zgodnie z przepisami, aby kontynuować te zajęcia, musiałaby zatrudnić te osoby jako nauczycieli, a to oznacza dla nich zdecydowaną obniżkę płac (zaczynaliby jako najniżej opłacani nauczyciele stażyści) i konieczność pracy w kilku placówkach, by wyrobić pensum. Nie są tym zainteresowani – dodaje.