Domagając się 10-procentowej podwyżki w 2016 r., związki zawodowe nauczycieli straszą zapowiedzianą na 18 kwietnia manifestacją w stolicy i jesiennym strajkiem. Uzasadniają to niskimi zarobkami. Tyle że według danych, do których dotarła „Rzeczpospolita", w rzeczywistości są one znacznie wyższe od przeciętnych.
Żądając podwyżek, związkowcy twierdzą, że dziś zarobki pedagogów to średnio 3,6 tys. zł miesięcznie. Z raportu, do którego dotarliśmy, a który na żądanie Związku Nauczycielstwa Polskiego (ZNP) sporządziło w tym miesiącu MEN, wyłania się jednak obraz dość dobrze uposażonych pracowników oświaty. Wynika z niego, że 571,2 tys. pedagogów zarabia średnio miesięcznie 4,371 tys. zł, a po uwzględnieniu różnych dodatków 4,7 tys. zł.
Po dużych podwyżkach, jakie pedagodzy otrzymali w ostatnich latach, ponad 56 proc. spośród nich zarabia ponad 5 tys. zł, a kolejne 26 proc. nie mniej niż 3,9 tys. zł. Tymczasem związki, grożąc strajkiem, argumentują, że nauczyciele powinni zarabiać przynajmniej tyle, ile wynosi średnia krajowa (3,9 tys. zł). Dane związkowców o płacach są jednak liczone jako średnie uposażenie wszystkich grup nauczycieli, a ponieważ najmniej zarabiający stażyści stanowią niewielką grupę (3,4 proc. ogółu), to wyliczona w ten sposób średnia nie ma nic wspólnego z rzeczywistością.
Z danych resortu oświaty wynika, że nauczyciele obok podstawowego uposażenia dostają także różne dodatki do wynagrodzeń. Okazuje się, że niemal wszyscy pedagodzy (558 tys.) otrzymują miesięcznie 250 zł z zakładowego funduszu świadczeń socjalnych (m.in. gwarantowane świadczenie urlopowe w wysokości 1093 zł), kolejne 184 tys. pedagogów dostaje 285 zł miesięcznie dodatku wiejskiego, a 180 tys. – 58 zł dodatku mieszkaniowego.
Na podstawie tych danych przyjęliśmy, że polski nauczyciel zarabia średnio ok. 4,7 tys. zł miesięcznie.