Uśmiechnięty sześciolatek maszeruje z tornistrem do szkoły. Zadowoleni rodzice oddają go pod opiekę nauczycieli – takie obrazki być może zobaczymy na ulotkach, które mają trafić do rodziców dzieci urodzonych w 2003 roku.
To oni będą we wrześniu 2009 roku testować reformę obniżenia wieku szkolnego. W Ministerstwie Edukacji trwa obmyślanie społecznej kampanii informacyjnej, która ma przełamać opory rodziców przed posłaniem dzieci do szkół.
A takich wątpliwości jest mnóstwo. – Nie popieram tego pomysłu. Obawiam się, że mój syn, który najbardziej lubi bawić się na podłodze, zostanie posadzony w ławce i zajmą się nim nauczyciele przyzwyczajeni do stawiania wymagań – przyznaje Sylwia, mama z Warszawy. Jarosław Komża, tata 4,5-letniej Oli z Żyrardowa, dodaje: – Nie martwię się, czy córka będzie intelektualnie gotowa do rozpoczęcia nauki, bo chętnie poznaje nowe rzeczy. Niepokoi mnie raczej, czy szkoła jest przygotowana na przyjęcie mojego dziecka.
Te obawy rozumie wiceminister Krystyna Szumilas: – Rodzice muszą wiedzieć, co się będzie działo z ich dziećmi, że zajęcia będą przypominać przedszkolne, że oprócz nauki szkoła zapewni dziecku opiekę.
Dlatego społeczna kampania ma przełamać stereotypy o szkołach nieprzyjaznych maluchom. – Chcemy dotrzeć do rodziców z informacją, że w Europie uczące się w szkołach sześciolatki to już standard. Uspokoić, że nauczanie będzie dostosowane do możliwości dzieci – zapowiada Aleksander Kotłowski, doradca minister Katarzyny Hall.