Czekają po kilka lat na miejsce w podstawówce

Rywalizacja o miejsce w niepublicznych szkołach jest ogromna. Rodzice zapisują nawet niemowlęta

Publikacja: 12.03.2008 03:35

Czekają po kilka lat na miejsce w podstawówce

Foto: Rzeczpospolita

Podstawówek niepublicznych w kraju jest nieco ponad pół tysiąca. Niewiele w porównaniu z 14 tysiącami publicznych. Jednak liczba płatnych katolickich, społecznych i prywatnych placówek z roku na rok rośnie.

Kaja Olechowska i Anna Nowacka-Devillard ponad rok temu założyły polsko-francuską szkołę La Fontaine w Warszawie: – Szkoła rośnie razem z uczniami. Zaczynaliśmy od przedszkola. Teraz prowadzimy zerówkę i pierwszą klasę. Rodzice już pytają, czy otworzymy gimnazjum. Dzwonią też mamy, które dopiero co urodziły dzieci i chcą je już zapisać do szkoły.

Rywalizacja o miejsca w szkołach, które mają opinię dobrych, zaskakuje samych rodziców. – Sądziłam, że połowa lutego to dobry termin na zapisanie córki do pierwszej klasy. Ale okazało się, że w szkołach, na których mi zależało, jest po 8 – 12 dzieci na miejsce – mówi Natalia Luniak z Warszawy, mama siedmioletniej Helenki. Do podstawówki rejonowej nie chce posłać córki, bo zależy jej, by co dzień uczyła się języka obcego. Tego publiczna szkoła nie zapewni.

Z podobnych powodów na niepubliczną szkołę postawiła inna mama – Dominika Stępińska-Duch z Warszawy. Z rocznym wyprzedzeniem do dwujęzycznej podstawówki zapisała córkę i zarezerwowała też miejsce dla 4-letniego syna.

– Posyłając dzieci do zwykłej podstawówki, zamieniłabym się w ich kierowcę. Musiałabym wozić je na języki i inne zajęcia dodatkowe – tłumaczy.

Z kolei dla pani Katarzyny prywatna szkoła była jedynym wyjściem: – Córka chodziła do zerówki do szkoły publicznej. Płakała, gdy po zajęciach musiała iść do świetlicy, gdzie była setka innych dzieci. Nie mogłam jej odbierać wcześniej, bo oboje z mężem pracujemy. Znalazłam jej miejsce w prywatnej zerówce, gdzie do 17 ma zapewnioną opiekę, i od razu zapisałam ją do pierwszej klasy. Publiczne szkoły nie przystają do naszych czasów, kiedy i mama, i tata pracują.

Joanna Molińska, szefowa podstawówki „Nasza szkoła” w Warszawie, twierdzi, że zapewnienie opieki do godzin popołudniowych i indywidualne podejście do ucznia, na które można pozwolić sobie w małych klasach, najbardziej przekonują rodziców do płacenia za szkołę.

– Zdarza się, że na czesne składa się rodzina razem z dziadkami – dodaje Jolanta Kałuża, szefowa Zespołu Szkół Prywatnych w Katowicach.

Jednak nie zawsze płatne szkoły cieszyły się taką popularnością. Wojciech Starzyński, prezes Społecznego Towarzystwa Oświatowego: – Na początku lat 90., gdy powstawały, rodzice ryzykowali, zapisując do nich dzieci. Dziś szkoły raczej cierpią na nadmiar niż na brak chętnych.

Marta Cegłowska socjolog z Collegium Civitas

Rz: Czym spowodowana jest rosnąca popularność szkół niepublicznych?

Marta Cegłowska: Rosną zarobki i coraz więcej rodziców stać na czesne. Wzrastają też oczekiwania wobec edukacji i świadomość, jak wiele od niej zależy. Rodzice chcą, by od początku dziecko miało zapewnione wykształcenie na dobrym poziomie. Wierzą, że zapewni je szkoła niepubliczna. Są tam mniej liczne klasy, czyli mniej uczniów przypada na nauczyciela.

To tylko troska o wykształcenie dziecka czy również snobizm?

Trochę to jest tak, że rodzice chcą kupić dziecku prestiż, ale trudno to nazwać snobizmem. Raczej jest moda na to, by jak najwcześniej zapisać dziecko do szkoły. Rodzice chcą więc jak najszybciej przestać się martwić, czy znajdą miejsce w wybranej placówce. Wiedzą, że inaczej będą musieli posłać dziecko do szkoły w rejonie, a tego nie chcą.

Dlaczego?

Bo boją się państwowego molocha, dużej szkoły, gdzie dziecko jest anonimowe, nie ma kontaktu z nauczycielem. Obawiają się niższej jakości edukacji.

Obawy są słuszne?

Tak jak są dobre i złe szkoły publiczne, są lepsze i gorsze szkoły niepubliczne. Niektóre mogą się okazać przechowalniami dla dzieci, których rodzice płacą za naukę i oczekują, by miały dobre oceny.

Płacę, więc wymagam?

Są osoby, które tak podchodzą do płatnej edukacji. Kształcenie to usługa, którą kupujemy. Jeśli mamy dwa produkty: jeden za 10 zł, drugi za 25 zł, to wydaje nam się, że ten droższy będzie lepszy. Jeśli płacimy za szkołę niepubliczną, to liczymy, że dostaniemy coś lepszego niż to, co wszyscy w edukacji publicznej.

A może o wyborze podstawówki decyduje obecny styl życia rodzin, w których oboje rodzice pracują?

To prawda. Pracująca matka, myśląc o szkole dla dziecka, bierze pod uwagę, jak długo będzie ono miało zapewnioną opiekę i jakiej jakości. Rodziny przeliczają też, na co je stać. Lepiej zapłacić za szkołę, w której dziecko ma zajęcia rozwijające zainteresowania, niż niani za odbieranie go ze szkoły i pilnowanie do powrotu z pracy rodziców.

rozmawiała Renata Czeladko

Podstawówek niepublicznych w kraju jest nieco ponad pół tysiąca. Niewiele w porównaniu z 14 tysiącami publicznych. Jednak liczba płatnych katolickich, społecznych i prywatnych placówek z roku na rok rośnie.

Kaja Olechowska i Anna Nowacka-Devillard ponad rok temu założyły polsko-francuską szkołę La Fontaine w Warszawie: – Szkoła rośnie razem z uczniami. Zaczynaliśmy od przedszkola. Teraz prowadzimy zerówkę i pierwszą klasę. Rodzice już pytają, czy otworzymy gimnazjum. Dzwonią też mamy, które dopiero co urodziły dzieci i chcą je już zapisać do szkoły.

Pozostało 89% artykułu
Edukacja
Podcast „Szkoła na nowo”: Skibidi, sigma - czyli w jaki sposób młodzi tworzą swój język?
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Edukacja
MEN zmienia przepisy o frekwencji w szkole. Uczeń nie pojedzie na wakacje we wrześniu
Edukacja
Rusza nowy podcast "Rz" poświęcony edukacji
Edukacja
Marcin Smolik odwołany ze stanowiska szefa CKE
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Edukacja
Ćwiek-Świdecka: czy wyniki Szkoły w Chmurze na pewno są takie złe?