Przedsiębiorstwa z całego kraju, do których zwrócili się oszuści z zarejestrowanego oficjalnie stowarzyszenia, mogły stracić nawet ok. 15 mln zł, szacuje prokuratura w Pruszkowie, która prowadzi śledztwo w tej sprawie. Sam Uniwersytet Ekonomiczny w Krakowie dowiedział się o aktywności swych rzekomych absolwentów dopiero 1,5 miesiąca temu. Firmy, którym nie zapłacono za dostarczony oszustom sprzęt zaczęły bowiem dzwonić na uczelnię.
- Oszuści wykorzystali bezprawnie naszą markę, informacje o uczelni i logo wielu renomowanych firm. Niestety, ich strona internetowa wygląda bardzo profesjonalnie - ubolewa dyrektor Kancelarii Rektora Uniwersytetu Ekonomicznego Łukasz Salwarowski. Zapewnia, że szacowna uczelnia nie ma z osobami, których zdjęcia widnieją na stronie stowarzyszenia nic wspólnego, a cała historia brzmi jak "rodem z amerykańskiego filmu sensacyjnego".
Tymczasem faktycznie istnieją trzy organizacje absolwenckie Uniwersytetu Ekonomicznego w Krakowie, ale nie ta, która założyła sobie profesjonalną stronę internetową i poinformowała na niej, iż jedna z jej siedzib mieści się rzekomo w Złotych Tarasach w Warszawie, a inna – w prestiżowych londyńskich dokach.
Na stronie są też zdjęcia i nazwiska rzekomych działaczy Stowarzyszenia, ale nikt na krakowskiej uczelni ich nie zna. Nikt nie urzęduje także w krakowskiej siedzibie organizacji, za którą – jak się okazało – Stowarzyszenie nie płaci wynajmującym.
Oszuści zdołali jednak, jak ustaliła policja, na potrzeby tworzonej rzekomo sieci czytelni i bibliotek dla studentów oraz absolwentów, wyłudzić od firm, do jakich napisali, masę sprzętu. Wysyłany był do magazynu pod Warszawą i –prawdopodobnie – bardzo trudno będzie go odzyskać. Maile do przedsiębiorstw wysyłano z różnych komputerów, niewykluczone, że z kawiarenek internetowych.