Pedagog. Szkolny piarowiec

Nauczyciele, żeby mieć kogo uczyć, coraz częściej jak marketingowcy muszą reklamować uczniom swą szkołę

Aktualizacja: 28.03.2011 03:00 Publikacja: 27.03.2011 22:13

Podczas dni otwartych (na zdjęciu w warszawskim LO im. Ruy Barbosy) szkoły przekonują do wybrania ic

Podczas dni otwartych (na zdjęciu w warszawskim LO im. Ruy Barbosy) szkoły przekonują do wybrania ich placówki

Foto: Fotorzepa, Rob Robert Gardziński

– Odczuwamy skutki niżu demograficznego. Każdy nauczyciel wie, że zachęcając uczniów do wyboru szkoły, w której pracuje, walczy o swoje miejsce pracy – mówi "Rz" Barbara Stankiewicz, wicedyrektor Zespołu Szkół Ogólnokształcących nr 10 w Białymstoku.

Wiosna to dla uczniów czas wyboru szkoły, a dla nauczycieli w całym kraju okres wzmożonej pracy promocyjnej. – Jesteśmy jak pracownicy marketingu, żeby mieć kogo uczyć, musimy najpierw przekonać przyszłych uczniów, żeby przyszli do naszej szkoły – mówi nauczycielka fizyki z Sosnowca. Opowiada, że sama przygotowywała prezentację multimedialną o gimnazjum, w którym pracuje. Pokazywała ją w podstawówkach na zebraniach z rodzicami uczniów klas szóstych – kandydatów do gimnazjum.

Mniej kandydatów

Statystyki są nieubłagane. Z danych GUS wynika, że liczba uczniów stale maleje. W ubiegłym roku szkolnym w podstawówkach uczyło się 2,2 mln dzieci – o 2,6 proc. mniej niż dwa lata temu. Mniej młodzieży jest też w gimnazjach: w roku szkolnym 2009/2010 liczba gimnazjalistów zmalała o 4,3 proc. w porównaniu z rokiem szkolnym 2008/2009. Wynosiła 1,29 mln uczniów. W tym roku liczba gimnazjalistów zmniejszyła się jeszcze bardziej do 1,26 mln. Mniej też jest licealistów. W roku szkolnym 2009/2010 było ich 656,5 tys. (o 4,3 proc. mniej niż w 2008/2009). Obecnie jest ich 632,4 tys.

Statystyki śledzi resort edukacji i na spotkaniach z samorządami przedstawia alarmujące prognozy. – W 2009 r. młodzieży w wieku 16 – 18 lat było w Polsce ok. 1,5 mln. Czyli o ponad 190 tys. mniej niż w 2005 r. (czyli o ok. 12 proc.). W 2020 r. liczba ta spadnie do ok. 1 mln osób, czyli będzie mniejsza o 500 tys. ( o 33 proc.) w porównaniu z rokiem 2009 – wylicza Grzegorz Żurawski, rzecznik MEN. Dlatego resort proponuje tworzenie grup szkół zarządzanych przez jednego dyrektora, by w czasie niżu ograniczyć administrację, ale nie likwidować szkół, w których teraz pracuje ok. 665 tys. nauczycieli.

Jak się reklamować

Nauczyciele sami troszcząc się o swoje miejsce pracy, jeżdżą od placówki do placówki i przedstawiają szkołę, w której pracują, od najlepszej strony. Wszystko po to, by złowić jak najwięcej nowych uczniów.

– To nieuniknione, bo od tego, czy uda nam się zrekrutować wystarczającą liczbę uczniów, zależy to, czy nasze liceum będzie nadal funkcjonować – mówi Wiesław Włodarski, dyrektor LO im. Ruy Barbosy w Warszawie. – Nie narzekamy na brak chętnych, ale nie odważymy się zaprzestać tych działań, bo z prognoz demograficznych wynika, że uczniów ubywa. Za kilka lat okaże się, że nie trzeba aż tylu liceów. Nie chciałbym, żeby moja szkoła znalazła się wśród tych zbędnych.

Każda placówka ma własną strategię promocji, ale są zasady, które znają wszyscy: do kandydatów trzeba najpierw dotrzeć osobiście, aby zaprosić ich do odwiedzenia placówki. Zaczyna się więc od wizyty w podstawówce czy gimnazjum. Najlepiej jeśli nauczycielom towarzyszą uczniowie, którzy opowiadają młodszym kolegom, jak jest w szkole i zapraszają do jej odwiedzania. Potem organizuje się dni otwarte.

– Stale przekonuję nauczycieli, że to najważniejszy dzień w roku, bo od tego, czy uda nam się to spotkanie z kandydatami, zależy, czy nadal będziemy pracować. Dlatego trzeba się dobrze przygotować – podkreśla Włodarski.

Dekoruje się więc klasy, czyści gabloty. Wyznacza się nauczycieli, którzy będą wychowawcami klas pierwszych, by kandydaci mogli już ich poznać. A licealiści opowiadają młodszym kolegom o szkole.

– Kandydaci powinni się na takim spotkaniu dowiedzieć, czym szkoła różni się od innych – uważa Barbara Stankiewicz. Podczas dni otwartych białostockiego zespołu szkół prezentuje się np. pomoce naukowe i projekty edukacyjne, w które zaangażowani są uczniowie.

Przekonać należy też rodziców. – Wraz z innymi dyrektorami liceów dowiemy się, kiedy są zebrania z rodzicami gimnazjalistów z naszej dzielnicy i za zgodą dyrektorów gimnazjów będziemy mieć w tych szkołach swoje stoiska informacyjne – zapowiada Włodarski.

Zespół Szkół z Białegostoku stara się dotrzeć do rodziców przez lokalne media. Wyznaczony nauczyciel czuwa nad przekazywaniem informacji o aktualnych wydarzeniach.

– Trzeba też mieć stale aktualizowaną stronę internetową – podkreśla Antonina Kubica, wicedyrektor Gimnazjum nr 2 w Katowicach. – Nie jeździmy do szkół podstawowych, by zachęcać kandydatów, ale staramy się, by informacje o gimnazjum docierały do społeczności. Organizujemy imprezy, na które zapraszamy mieszkańców. Zamierzamy też rozdawać ulotki z informacjami o szkole.

Dlaczego konieczna jest promocja

Z danych GUS wynika, że liczba uczniów stale maleje. W ubiegłym roku szkolnym w podstawówkach uczyło się 2,2 mln dzieci  – o 2,6 proc. mniej niż dwa lata temu. Mniej młodzieży jest też w gimnazjach: w roku szkolnym 2009/2010 liczba gimnazjalistów zmalała  o 4,3 proc. w porównaniu z rokiem szkolnym 2008/2009. Wynosiła 1,29 mln uczniów. W tym roku liczba gimnazjalistów zmniejszyła się jeszcze bardziej do 1,26 mln. Mniej też jest licealistów. W roku szkolnym 2009/2010 było ich 656,5 tys. (o 4,3 proc. mniej niż w 2008/2009). Obecnie jest ich 632,4 tys.

Statystyki śledzi Ministerstwo Edukacji. – W 2009 r. młodzieży w wieku 16 – 18 lat było w Polsce ok. 1,5 mln. Czyli o ponad 190 tys. mniej niż w 2005 r. (czyli o około  12 proc.). W 2020 r. liczba ta spadnie do ok. 1 mln osób, czyli będzie mniejsza  o 500 tys. (o 33 proc.) w porównaniu z rokiem 2009 – wylicza Grzegorz Żurawski, rzecznik MEN. Dlatego resort proponuje tworzenie grup szkół zarządzanych przez jednego dyrektora, by w czasie niżu ograniczyć administrację, ale nie likwidować szkół, w których teraz pracuje ok. 665 tys. nauczycieli.

rc

Skomentuj ten artykuł

– Odczuwamy skutki niżu demograficznego. Każdy nauczyciel wie, że zachęcając uczniów do wyboru szkoły, w której pracuje, walczy o swoje miejsce pracy – mówi "Rz" Barbara Stankiewicz, wicedyrektor Zespołu Szkół Ogólnokształcących nr 10 w Białymstoku.

Wiosna to dla uczniów czas wyboru szkoły, a dla nauczycieli w całym kraju okres wzmożonej pracy promocyjnej. – Jesteśmy jak pracownicy marketingu, żeby mieć kogo uczyć, musimy najpierw przekonać przyszłych uczniów, żeby przyszli do naszej szkoły – mówi nauczycielka fizyki z Sosnowca. Opowiada, że sama przygotowywała prezentację multimedialną o gimnazjum, w którym pracuje. Pokazywała ją w podstawówkach na zebraniach z rodzicami uczniów klas szóstych – kandydatów do gimnazjum.

Pozostało 87% artykułu
Edukacja
Podcast „Szkoła na nowo”: Skibidi, sigma - czyli w jaki sposób młodzi tworzą swój język?
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Edukacja
MEN zmienia przepisy o frekwencji w szkole. Uczeń nie pojedzie na wakacje we wrześniu
Edukacja
Rusza nowy podcast "Rz" poświęcony edukacji
Edukacja
Marcin Smolik odwołany ze stanowiska szefa CKE
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Edukacja
Ćwiek-Świdecka: czy wyniki Szkoły w Chmurze na pewno są takie złe?