W tym roku zniknie nawet 2,5 tys. szkół i placówek oświatowych – wynika z danych zebranych przez „Rz" w 16 kuratoriach oświaty. To absolutny rekord, w ciągu ostatnich pięciu lat likwidowano rocznie do 650 placówek. Przyczyną tego kataklizmu nie jest wyłącznie zapaść demograficzna, jak tłumaczy resort edukacji. Gminy zostały spętane obowiązkami oświatowymi, które narzucił im ustawodawca, a mają coraz mniej pieniędzy na ich realizację.

Najwięcej placówek zlikwiduje Mazowsze – aż 335, Śląsk – 231, Zachodniopomorskie – 225. Co prawda ponad połowa z nich to te, które znikną w związku z reformą szkolnictwa zawodowego, ale w przypadku tysiąca głównym powodem zamknięcia są przyczyny ekonomiczne. Samorządom łatwiej podejmować te decyzje, bo nie potrzebują już zgody kuratora na zamknięcie szkoły, ale – jak zapewnia Tadeusz Narkun, ekspert ds. edukacji Związku Powiatów Polskich – za każdą z nich stoi racjonalizacja wydatków. – Utrzymywanie szkoły, w której nauka dziecka kosztuje dwa, trzy razy więcej niż w innych okolicznych placówkach, jest marnotrawieniem pieniędzy podatników – wyjaśnia.

Gminy wytykają rządowi, że przepisy, które na nie nakłada, wręcz zmuszają je do likwidacji. Wiele szkół mogłoby zostać przejętych choćby przez stowarzyszenia i fundacje. – Sęk w tym, że przepisy mówią, iż jest to możliwe jedynie wtedy, gdy w placówce uczy się ponad 70 osób – mówi Narkun.

1,1 mln uczniów o tyle skurczyła się liczba dzieci uczęszczających do szkół w latach 2006 – 2011

Głównym problemem pozostaje jednak Karta nauczyciela. Określone sztywno nauczycielskie zarobki i pensum uniemożliwiają elastyczną politykę kadrową. Efekt jest taki, że 90 proc. subwencji na szkoły pochłaniają właśnie pensje, a samorządy nie mają wpływu na ich wysokość, choć dokładają do edukacji nawet 60 proc. z własnych budżetów. Przepłacają za pracę pedagogów, nie wolno im wymagać, aby dłużej pracowali.

Inaczej sprawę widzą nauczycielskie związki, choć także one winią rząd. – Zamykanie szkół to najprostszy sposób na oszczędności w gminie, ale wymusza je narzucona przez ministra Rostowskiego reguła wydatkowa – mówi Sławomir Broniarz, szef Związku Nauczycielstwa Polskiego.

MEN umywa ręce i tłumaczy, że tak duża liczba likwidowanych szkół wynika z niżu demograficznego. Jak wyliczył resort, od 2006 r. do września 2011 r. liczba uczniów zmalała o 1,1 mln. Ani MEN, ani rząd nie robią jednak nic, by zmienić przepisy dobijające gminy. – Po ostatniej wypowiedzi minister Szumilas, że resort nie pracuje nad zmianami w Karcie, mam coraz więcej wątpliwości, czy ta ustawa kiedykolwiek zostanie zreformowana – żali się Marek Olszewski, wiceszef Związku Gmin Wiejskich.