Gimnazjalne getta

Nie własne zdolności, lecz wybór gimnazjum przesądza, czy uczeń dobrze zda egzamin na koniec szkoły

Aktualizacja: 26.05.2012 12:24 Publikacja: 25.05.2012 22:05

Gimnazja miały wyrównywać szanse edukacyjne. Stało się inaczej (na zdjęciu gimnazjum w Środzie Wielk

Gimnazja miały wyrównywać szanse edukacyjne. Stało się inaczej (na zdjęciu gimnazjum w Środzie Wielkopolskiej)

Foto: Fotorzepa, bartosz jankowski Bartosz Jankowski

Rosną różnice pomiędzy gimnazjami w Polsce, szczególnie w dużych aglomeracjach. Dobre szkoły stają się coraz lepsze, a słabe coraz słabsze - w praktyce skazując uczniów na gorszy wynik egzaminu gimnazjalnego. Rekrutacja do gimnazjów staje się więc elementem segregacji uczniów. Eksperci podkreślają, że potrzebne są działania, które podniosą atrakcyjność i wzbogacą ofertę edukacyjną najsłabszych placówek.

Niż pogłębia różnice

Dr hab. Roman Dolata z Wydziału Pedagogicznego Uniwersytetu Warszawskiego wziął pod lupę wyniki części humanistycznej testu gimnazjalnego wszystkich polskich gimnazjów. Co się okazało? Że w 2011 r., w dużych miastach powyżej 100 tys. mieszkańców wynik egzaminu w poszczególnych szkołach różnił się nawet o 35 proc. (wyniki tegorocznego egzaminu będą znane dopiero w czerwcu).

Np. w Opolu w 2009 r. różnica w wynikach najsłabszej i najlepszej szkoły wyniosła aż 43 proc. Tendencja była dostrzegalna już w 2002 r., kiedy wystartowały egzaminy gimnazjalne, jednak wtedy różnica wynosiła 14 proc. Od tamtego czasu nieprzerwanie rośnie.

Podobnego trendu nie widać na wsi czy w małych miastach, gdzie zróżnicowanie pomiędzy szkołami od lat utrzymuje się na stałym poziomie i jest kilkukrotnie niższe od tego w dużych miastach. Nie występuje też w takim natężeniu w wielkomiejskich podstawówkach.

Co z tego wynika? Jak pisze w swojej analizie Dolata, wybór szkoły w coraz większym stopniu decyduje o szansach ucznia na osiągnięcie sukcesu na egzaminie gimnazjalnym. A to przeczy podstawowej idei powszechnej oświaty, która zakłada, że uczęszczanie do danej szkoły będącej elementem systemu nie może różnicować szans edukacyjnych uczniów. Dodajmy, że przed wprowadzeniem gimnazjów w 1999 r. zwolennicy tego pomysłu zapewniali, że będą one wyrównywać szanse edukacyjne.

Dr Jan Herczyński z Uniwersytetu Warszawskiego, który koordynuje dotyczące zarządzania oświatą prace Ośrodka Rozwoju Edukacji przekonuje, że za pogłębianiem się różnic jakościowych w gimnazjach stoi niż demograficzny.

- Ponieważ maleje liczba uczniów z tzw. rejonu, których dyrektor musi przyjąć do szkoły, ma on więcej miejsc dla uczniów, których może poddać selekcji i wybrać najlepszych. W ten sposób wzmacnia swoje gimnazjum - wyjaśnia dr Herczyński.

Z kolei dobrzy uczniowie uciekają ze słabych szkół rejonowych, w których zaczyna przeważać liczba uczniów słabszych.

Przekłada się to na wyniki egzaminów gimnazjalnych. W 2005 r. średni wynik z części humanistycznej wynosił 33,2 pkt na 50 możliwych. W 2009 r. było to 31 pkt, a w ubiegłym niewiele ponad 25. - By tę tendencję zahamować, potrzebne są działania, które wzmocnią ofertę edukacyjną czy podniosą atrakcyjność szkoły w inny sposób, np. rozwijając ofertę sportową. To oczywiście wymaga dodatkowych nakładów finansowych - nie pozostawia wątpliwości dr Herczyński.

Nauczyciele bez motywacji

Zdaniem samorządów, które są odpowiedzialne za prowadzenie szkół, problemem jest nie tyle brak pieniędzy,  sposób ich dystrybucji.

- Edukacja, jak każdy inny rynek usług, powinna działać w warunkach wolnorynkowych. Pieniądze powinny iść za uczniem do szkół. Państwo powinno określić standardy edukacyjne, czyli minima, które każda szkoła musi zapewnić, i zacząć w tym samym stopniu finansować szkoły publiczne i niepubliczne. Wtedy zaczęto by konkurować o klienta, czyli ucznia mówi Tadeusz Narkun, ekspert Związku Powiatów Polskich ds. edukacji.

W takim modelu lepsze szkoły miałyby możliwości rozwoju, a słabsze zamykałyby się lub byłyby przejmowane przez placówki silniejsze.

Zdaniem Narkuna obecny system premiuje średniactwo. - Karta nauczyciela gwarantuje nauczycielom stałe pensje, ograniczone są zatem możliwości motywowania ich do lepszej pracy - przekonuje.

Co na to MEN? Resort poinformował nas, że „obserwuje i analizuje" zjawisko segregacji gimnazjów.

Rosną różnice pomiędzy gimnazjami w Polsce, szczególnie w dużych aglomeracjach. Dobre szkoły stają się coraz lepsze, a słabe coraz słabsze - w praktyce skazując uczniów na gorszy wynik egzaminu gimnazjalnego. Rekrutacja do gimnazjów staje się więc elementem segregacji uczniów. Eksperci podkreślają, że potrzebne są działania, które podniosą atrakcyjność i wzbogacą ofertę edukacyjną najsłabszych placówek.

Niż pogłębia różnice

Dr hab. Roman Dolata z Wydziału Pedagogicznego Uniwersytetu Warszawskiego wziął pod lupę wyniki części humanistycznej testu gimnazjalnego wszystkich polskich gimnazjów. Co się okazało? Że w 2011 r., w dużych miastach powyżej 100 tys. mieszkańców wynik egzaminu w poszczególnych szkołach różnił się nawet o 35 proc. (wyniki tegorocznego egzaminu będą znane dopiero w czerwcu).

Edukacja
Podcast „Szkoła na nowo”: Skibidi, sigma - czyli w jaki sposób młodzi tworzą swój język?
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Edukacja
MEN zmienia przepisy o frekwencji w szkole. Uczeń nie pojedzie na wakacje we wrześniu
Edukacja
Rusza nowy podcast "Rz" poświęcony edukacji
Edukacja
Marcin Smolik odwołany ze stanowiska szefa CKE
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Edukacja
Ćwiek-Świdecka: czy wyniki Szkoły w Chmurze na pewno są takie złe?