Inżynieria chemiczna i procesowa oraz technologia chemiczna – te dwa kierunki studiów zostały dopisane do listy tzw. kierunków zamawianych w 2012 r. – ustaliła „Rz". Na liście utrzymały się m.in. biotechnologia, budownictwo, energetyka, informatyka, inżynieria materiałowa, matematyka i mechanika oraz budowa maszyn.
To oznacza, że studenci tych specjalizacji na wybranych uczelniach mogą liczyć na wiele udogodnień. Wszystko dzięki dodatkowemu finansowaniu. Za rządowe pieniądze organizuje się kursy wyrównawcze dla studentów pierwszych lat, zaprasza na wykłady wybitnych specjalistów. Studenci mają też ułatwiony dostęp do kursów i staży odbywanych u potencjalnych pracodawców i udział w konferencjach naukowo-technicznych. Przede wszystkim jednak najlepsi otrzymują motywacyjne stypendia sięgające nawet 1000 zł miesięcznie.
To, które uczelnie będą prowadzić naukę na specjalnych warunkach, Narodowe Centrum Badań i Rozwoju ogłosi na początku czerwca – zapewnia rzecznik tej instytucji Paweł Kurzyński.
Dlaczego rząd w tym roku zdecydował się wesprzeć kierunki chemiczne? Wyjaśnia prof. Tadeusz Luty, były rektor Politechniki Wrocławskiej:
– Zagadnienia inżynierii procesowej oraz technologii chemicznej są niezbędne chociażby w sektorze przetwórstwa surowców energetycznych. Od węgla aż po ropę naftową, dlatego jest to dziedzina nauki niezwykle cenna z punktu widzenia bezpieczeństwa energetycznego.
Rząd chce wykształcić m.in. specjalistów od wydobycia gazu łupkowego
Prof. Luty wskazuje, że zwiększanie liczby studentów na tych kierunkach ma związek z planami wydobycia gazu łupkowego. Podkreśla, że wiedza specjalistów technologii oraz inżynierii chemicznej jest niezbędna w pracach zespołów badawczo-rozwojowych wielu różnych dziedzin przemysłu – od rolnictwa aż do farmacji czy kosmetologii. – Przez lata znaczenie ich umiejętności bagatelizowano. W efekcie zagraniczne koncerny sprowadzały do Polski technologie, a my byliśmy jedynie podwykonawcami. Rozumiem, że rząd, dokonując tego wyboru, uznał, że chce opierać rozwój gospodarki na innowacyjności. I postąpił słusznie – dodaje prof. Luty.