828 razy „tak” dla 6-latków

Kilkaset spotów w trzy tygodnie. Resort agituje rodziców w telewizji m.in przy filmie o pedofilach

Publikacja: 20.12.2012 01:45

Rodzice oburzają się, że reklamówka MEN skierowana jest tak naprawdę do dzieci

Rodzice oburzają się, że reklamówka MEN skierowana jest tak naprawdę do dzieci

Foto: Rzeczpospolita

Ministerstwo Edukacji za wszelką cenę stara się zachęcić rodziców, by posyłali sześcioletnie dzieci do szkół. Po serii ulotek i broszur teraz sięgnęło po reklamę. Od 1 do 21 grudnia Polacy mają okazję zobaczyć 30-sekundowy spot, w którym przedszkolaki przekonują, że chcą iść do pierwszej klasy.

Tę reklamówkę MEN trudno przegapić, gdyż resort wykupił aż 760 jej emisji w TVP. To oznacza, że statystycznie każdej doby emitowana jest 35 razy. Prawie 70 razy zostanie wyświetlona też w innych mediach. Za produkcję spotu i jego emisję polski podatnik zapłacił 2 mln zł.

Okrucieństwo i trupy

Najłatwiej na nią trafić grubo po północy lub w okolicach godz. 5–6 rano. Ale resort zadbał, by przekaz trafił do szerokiego spektrum odbiorców. Reklama pojawi się po filmie „Łowcy pedofilów", poprzedzi i zakończy projekcję filmu „Okrucieństwo", wyświetlana jest też przy serialu „Żywe trupy". Mogli ją też zobaczyć widzowie oczekujący na program „Czy Jezus dostał kiedyś lanie". Na 760 emisji w TVP tylko raz reklama została wyemitowana przy „Wieczorynce".

Na medialną ofensywę MEN sypią się gromy. Grubo po północy na reklamę trafił prof. Bogusław Śliwerski, przewodniczący Komitetu Nauk Pedagogicznych PAN. Oto recenzja z jego blogu. „Krótki, banalny, naiwny, a zatem w jak najmniejszym stopniu przekonujący do »produktu tzw. reformy strukturalnej«, jaką jest obniżenie wieku obowiązku szkolnego".

Jarosław Stróżyk: Miliony z MEN na reklamy

W spocie widzimy grupę dzieci bawiących się w przedszkolu. („To sugestia, że w przedszkolu dzieci się nie uczą, tylko marnotrawią czas własnego rozwoju" – recenzuje Śliwerski.) Dziewczynka, która nie bierze udziału w zabawie, bierze do ręki kredę i oznajmia „Mam sześć lat. Chcę iść już do szkoły". Odpowiada jej na to chłopiec: „ja też chcę iść do szkoły". Potem pojawia się narracja: „sześć lat to wiek, w którym dziecko najintensywniej przyswaja wiedzę. Poślij sześciolatka do pierwszej klasy".

– Na jakiej podstawie został postawiony ten wniosek, skoro zaledwie kilka tygodni temu rozpoczęły się badania, które mają odpowiedzieć, w jakich warunkach: szkolnych czy przedszkolnych, polskie dzieci rozwijają się lepiej? – zastanawia się Sławomir Kłosowski, poseł PiS, były wiceminister edukacji.

A Śliwerski stawia w blogu inne pytanie: „Ciekaw jestem, co uzasadnia emitowanie po godzinie duchów w programach telewizji publicznej potrzeby posyłania sześciolatków do szkół? Komu i czemu ma to służyć? Czy warto wydawać pieniądze publiczne w tak nonsensowny sposób? Chyba że jest to już ostatnia deska ratunku".

Wkręcanie śruby młotkiem

MEN odpowiada, że ciąży na nim obowiązek informowania rodziców o korzyściach wynikających z wczesnej edukacji szkolnej.

Inaczej widzi to Tomasz Elbanowski z fundacji Rzecznik Praw Rodziców. – Reforma obniżająca wiek szkolny to niewypał właśnie dlatego, że ministerstwo całą energię skierowało na propagandę. Ta reklama to kłamstwo, w dodatku za pieniądze z naszych podatków. Siła oddziaływania reklam MEN jest taka jak propagandy w PRL, utwierdza społeczeństwo w przekonaniu, że jest oszukiwane przez władzę i tylko wzmacnia opór społeczny – mówi „Rz" Elbanowski.

Spot krytykują również specjaliści od reklamy. – To przykład naiwnej twórczości urzędniczej – mówi „Rz" Jakub Bierzyński, szef domu mediowego OMG. – Spot rozmija się z doświadczeniem rodziców. Oglądamy nudzące się w przedszkolu dzieci, tymczasem matki zostawiają je tam, bo wiedzą, że ich dzieci dobrze się tam bawią – podkreśla. Jego zdaniem skuteczność tej reklamy można porównać do wkręcania śruby za pomocą młotka.

Społeczna niechęć

Według informacji, które na jednym z posiedzeń Sejmowej Komisji ds. Edukacji przekazał wiceminister edukacji Maciej Jakubowski, w tym roku szkolnym do szkół poszło ok. 17 proc. sześcioletnich dzieci. To o kilka punktów procentowych mniej niż rok temu, kiedy MEN ze względu na niskie zainteresowanie ze strony rodziców musiał przełożyć w czasie reformę obniżającą wiek szkolny z 2012 r. na 2014 r.

Stało się tak z obawy, że gdy wejdzie obowiązek posyłania dzieci sześcioletnich do szkół, nastąpi kumulacja blisko dwóch roczników uczniów. A to spowoduje, że te dzieci będą musiały się mierzyć z dwukrotnie większą konkurencją w trakcie rekrutacji do gimnazjów, liceów, a potem na studia. Także rynek pracy będzie musiał się uporać z dwukrotnie większą liczbą absolwentów.

Rodzice nie chcą posyłać swoich młodszych dzieci do szkół, bo te nie zawsze są przygotowane do reformy.

Oto tegoroczny przykład z Warszawy. W Szkole Podstawowej nr 154 na Białołęce uczy się niemal 1 tys. uczniów, budynek był planowany na 400. Stołówka, w której zjada obiady 550 dzieci, ma zaledwie 72 miejsca. Bywa, że uczniowie kończą lekcje tuż przed 19. Ponieważ rodzice pracują, dzieci są w szkole od rana. Najpierw w świetlicy, następnie obiad, czasami już w okolicach godz. 11. Potem znów do świetlicy i czekanie na lekcje, które dla ostatniej zmiany zaczynają się po 15. Na edukacyjnej mapie Polski wciąż są też szkoły podstawowe, w których nie ma ciepłej wody.

Kompromitująca słabość

– Działania MEN po raz kolejny wskazują na kompromitującą słabość Krystyny Szumilas, szefowej resortu – podkreśla Kłosowski. – Rozpoczynanie badań sześciolatków po ogłoszeniu reformy czy wykupywanie reklam lansujących te zmiany w nocy to przejaw albo braku nadzoru nad działaniami podległych sobie urzędników, albo celowe marnotrawienie publicznych pieniędzy – dodaje polityk PiS.

W ubiegłym tygodniu pisaliśmy, że Instytut Badań Edukacyjnych (instytucja nadzorowane przez MEN) cztery lata po ogłoszeniu reformy obniżającej wiek szkolny rozpoczął badanie, które ma stwierdzić, czy dzieci lepiej rozwijają się w szkole czy w przedszkolu. W ankiecie biorą udział tylko zdrowe dzieci.

Po naszej publikacji Klub PiS skierował do prokuratury wniosek, by śledczy przyjrzeli się, czy badanie to nie segreguje i nie dyskryminuje dzieci. I zbadali, jak zostały rozdysponowane środki w ramach tego badania.

Ministerstwo Edukacji za wszelką cenę stara się zachęcić rodziców, by posyłali sześcioletnie dzieci do szkół. Po serii ulotek i broszur teraz sięgnęło po reklamę. Od 1 do 21 grudnia Polacy mają okazję zobaczyć 30-sekundowy spot, w którym przedszkolaki przekonują, że chcą iść do pierwszej klasy.

Tę reklamówkę MEN trudno przegapić, gdyż resort wykupił aż 760 jej emisji w TVP. To oznacza, że statystycznie każdej doby emitowana jest 35 razy. Prawie 70 razy zostanie wyświetlona też w innych mediach. Za produkcję spotu i jego emisję polski podatnik zapłacił 2 mln zł.

Pozostało 91% artykułu
Edukacja
Rusza nowy podcast "Rz" poświęcony edukacji
Edukacja
Marcin Smolik odwołany ze stanowiska szefa CKE
Edukacja
Ćwiek-Świdecka: czy wyniki Szkoły w Chmurze na pewno są takie złe?
Matriał Promocyjny
Ojcowie na urlopie to korzyści dla ich dzieci, rodzin, ale i firm
Materiał Promocyjny
Fotowoltaika naturalnym partnerem auta elektrycznego
Edukacja
"Tu jesteśmy gośćmi, a nasz dom nie istnieje". Życie ukraińskich dzieci w Polsce
Materiał Promocyjny
Seat to historia i doświadczenie, Cupra to nowoczesność i emocje