Sześciolatki, czyli klęska

Sztandarowa reforma MEN się nie udała. To już niemal powszechna opinia

Publikacja: 04.02.2013 23:05

Rzecznik Praw Rodziców zbiera podpisy pod wnioskiem o referendum w sprawie obowiązku szkolnego dla s

Rzecznik Praw Rodziców zbiera podpisy pod wnioskiem o referendum w sprawie obowiązku szkolnego dla sześciolatków

Foto: Fotorzepa, Robert Gardziński Robert Gardziński

Sprawa kulejącej reformy znów wraca do parlamentu. Posłowie z komisji edukacji będą jutro odpytywać szefową MEN Krystynę Szumilas o to, jak przygotowane są szkoły na przyjęcie młodszych dzieci.

Pod koniec grudnia do marszałek Sejmu trafiła informacja resortu w tej sprawie. Wiceminister edukacji Joanna Berdzik przekonuje, że wszystko jest w jak najlepszym porządku. Według niej we wrześniu 2013 r. do szkół pójdzie ok. 30 proc. sześciolatków (rodzice będą jeszcze mogli wybrać, czy nie zostawić dziecka w zerówce), a MEN zaznacza, że są to ostrożne szacunki.

Oznacza to, że w kolejnym roku, gdy szkoła dla sześciolatków ma być już obowiązkowa, liczba dzieci w pierwszych klasach zwiększy się w Polsce skokowo, aż o 70 proc. MEN przekonuje, że nic złego się nie stanie, bo w szkołach stoi ponad 23 tys. pustych klas, w których te dzieci się upchnie.

Perspektywy nie są jednak takie różowe jak przedstawia je MEN. W 2011 r. przełożono wprowadzenie obowiązku szkolnego dla sześciolatków, bo mniej niż 20 proc. rodziców dzieci w tym wieku zdecydowało się posłać je do pierwszej klasy. Ówczesna minister edukacji Katarzyna Hall przekonywała jednak, że to samorządy nie zdążyły się do reformy przygotować.

Co się zmieniło przez te półtora roku, pytamy wizytatorkę z kuratorium na południu Polski. – Nic. Są te same problemy infrastrukturalne. Nauczyciele skarżą się, że nie są przygotowani do pracy z młodszymi dziećmi – mówi.

Co zrobiło MEN, by to zmienić? – Też nic. Ograniczają się do nachalnej propagandy, a ostatnio do dyrektorów szkół i przedszkoli trafiła dość perfidna ankieta – opowiada nasza informatorka. MEN pyta, co te osoby zamierzają zrobić, by zachęcić rodziców sześciolatków do posłania dzieci do szkół. Potem z tych działań mają być rozliczeni.

Były wiceminister edukacji Sławomir Kłosowski zaznacza, że wśród pedagogów krytyka tej reformy jest już powszechna. – Coraz bardziej świadomi są też rodzice, którzy obawiają się, że wcześniejsze posłanie dzieci do nieprzygotowanych do tego szkół źle wpłynie na ich rozwój – opowiada. Zaznacza, że nie jest przeciwnikiem obniżenia wieku szkolnego, ale uważa, że Hall i Szumilas nie przygotowały do zmian ani nauczycieli, ani placówek oświatowych.

W niektórych podstawówkach wciąż nie ma ciepłej wody. Choć Główny Inspektorat Sanitarny dopiero kompletuje dane dotyczące warunków higieniczno-sanitarnych w szkołach, to ustaliliśmy, że np. w województwie lubelskim może być nawet kilkanaście takich podstawówek. Przed rokiem ten problem dotyczył kilkuset szkół w Polsce.

Źle się dzieje nie tylko w biednych gminach. Jak opowiada Dominika Arendt Wittchen, mama siedmiolatka chodzącego do szkoły podstawowej nr 82 w jednej z lepszych wrocławskich dzielnic Krzyki, ostatnio w trakcie zajęć odpadł tam kawałek sufitu.

– Stan łazienek jest gorszy od tego, który pamiętam ze stanu wojennego – mówi. Zwraca też uwagę na problemy  w klasach, do których uczęszczają i sześcio-, i siedmioletnie dzieci.

– Z jednej strony rodzice sześciolatków obawiają się o bezpieczeństwo dzieci, które są drobniejsze, z drugiej strony podstawa programowa została przygotowana z myślą o sześciolatkach, więc dzieci siedmioletnie na zajęciach się nudzą – opowiada.

Zastanawia też optymizm MEN dotyczący dodatkowego miejsca w szkołach w sytuacji, kiedy w 2014 spotkają się dwa roczniki uczniów. Choć statystyki mówią o 23 tys. wolnych klas, to trudno zakładać, że będą one wszędzie tam, gdzie zajdzie taka potrzeba. Najlepszym przykładem jest warszawska Białołęka, gdzie w jednej ze szkół dzieci uczą się na trzy zmiany.

Reforma cieszy się bardzo małym poparciem społecznym. We wrześniu 2012 r. do szkół poszło ok. 17,5 proc.  uprawnionych sześciolatków. Na podstawie jakich danych MEN szacuje, że będzie to 30 proc., nie wiadomo. Do tej pory żadne takie szacunki resortu edukacji się nie sprawdzały.

Sprawa kulejącej reformy znów wraca do parlamentu. Posłowie z komisji edukacji będą jutro odpytywać szefową MEN Krystynę Szumilas o to, jak przygotowane są szkoły na przyjęcie młodszych dzieci.

Pod koniec grudnia do marszałek Sejmu trafiła informacja resortu w tej sprawie. Wiceminister edukacji Joanna Berdzik przekonuje, że wszystko jest w jak najlepszym porządku. Według niej we wrześniu 2013 r. do szkół pójdzie ok. 30 proc. sześciolatków (rodzice będą jeszcze mogli wybrać, czy nie zostawić dziecka w zerówce), a MEN zaznacza, że są to ostrożne szacunki.

Pozostało 85% artykułu
Edukacja
Podcast „Szkoła na nowo”: Skibidi, sigma - czyli w jaki sposób młodzi tworzą swój język?
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Edukacja
MEN zmienia przepisy o frekwencji w szkole. Uczeń nie pojedzie na wakacje we wrześniu
Edukacja
Rusza nowy podcast "Rz" poświęcony edukacji
Edukacja
Marcin Smolik odwołany ze stanowiska szefa CKE
Materiał Promocyjny
Do 300 zł na święta dla rodziców i dzieci od Banku Pekao
Edukacja
Ćwiek-Świdecka: czy wyniki Szkoły w Chmurze na pewno są takie złe?