Ministerstwo Administracji i Cyfryzacji proponuje rozwiązania, które pomogą uwolnić szkolne biblioteki spod reżimu Karty nauczyciela i zracjonalizować wydatki na edukację.
Chodzi o zapis z przedstawionego przez MAiC projektu założeń ustawy o poprawie warunków świadczenia usług przez jednostki samorządu terytorialnego. Zakłada on, że biblioteki publiczne będą mogły wykonywać zadania tych szkolnych.
Protestują nauczycielskie związki zawodowe, które przekonują, że doprowadzi to do likwidacji bibliotek szkolnych i pogorszenia oferty edukacyjnej. Tyle że propozycja MAiC to po części także konsekwencja ich nieustępliwości w dyskusji nad zmianami w Karcie i uległości MEN w tej sprawie.
Obecnie sytuacja wygląda w ten sposób, że gmina ma obowiązek prowadzić zarówno bibliotekę publiczną, jak i szkolną. Placówek tych nie można łączyć.
Biblioteka szkolna nie pracuje w ferie, wakacje, w czasie przerw świątecznych czy w długie weekendy. Ma w niej być zatrudniony nauczyciel, którego tygodniowy czas pracy wynosi 30 godzin, a jego uposażenie regulowane jest centralnie.
Wynagrodzenie pracownika biblioteki publicznej reguluje natomiast rynek, a czas pracy takiej osoby wynosi 40 godzin.
Według szacunków oprócz tego, że biblioteki szkolne pracują o wiele krócej, to koszty osobowe ich prowadzenia mogą być nawet 40 proc. wyższe w porównaniu z publicznymi.
Szef biura Związku Miast Polskich Andrzej Porawski przypomina, że pomysł łączenia bibliotek samorządy lansowały od początku lat 90. ubiegłego wieku. – Nigdy nie udało się tego rozwiązania wprowadzić, nawet na poziom propozycji ustawowych, bo zawsze protestowały nauczycielskie związki, a także sami bibliotekarze – opowiada.
Zaznacza, że doprowadziło to do sytuacji absurdalnych. – W Poznaniu mamy niezwykle bogatą Bibliotekę Raczyńskich, która ma około setki filii i z niewiadomych względów nie może pełnić funkcji bibliotek szkolnych – dodaje.
Marek Olszewski ze Związku Gmin Wiejskich opowiada, że biblioteka szkolna nie musi zniknąć.
– Możliwość jej połączenia z publiczną i usytuowanie jej np. w wiejskich szkole to doskonałe uzasadnienie dla funkcjonowania tej ostatniej. Wtedy pracuje ona nie tylko dla uczniów, ale całego lokalnego środowiska i przede wszystkim pracuje o wiele dłużej – mówi.
W 2009 r. specyficzną reformę przeprowadzono w Jarocinie. Nauczyciele bibliotekarze z sześciu szkół zostali zatrudnieni tam na 1/30 etatu, a pozostały czas pracy wykonują jako pracownicy administracyjni. Po zmianach biblioteki pracują dwa razy dłużej, bo 300, a nie 150 dni w roku, i są tańsze.
Nasi rozmówcy nie ukrywają, że propozycja resortu Boniego pomoże im zmniejszyć wydatki na edukację. Samorządy od dłuższego czasu postulują zmiany w Karcie, dzięki którym z jej przywilejów korzystaliby jedynie nauczyciele pracujący przy tablicy. Na to nie godzą się związki, a pod ich dyktando działa resort edukacji. Teraz samorządowcy liczą, że Ministerstwo Administracji nie ulegnie presji nauczycielskich związków.