Prace nad tzw. ustawą przedszkolną idą jak po grudzie. Rozwiązania przygotowane przez minister edukacji Krystynę Szumilas najostrzej punktują jej koledzy z rządu. Do krytyków dołączyło ostatnio Ministerstwo Pracy i Polityki Społecznej.
Wiceszefowa tego resortu Elżbieta Seredyn negatywnie zaopiniowała propozycję MEN, zgodnie z którą już dwuletnie dzieci mogłyby zostać objęte opieką przedszkolną. Teraz zgodnie z ustawą o systemie oświaty, przedszkole edukuje dzieci od trzeciego roku życia, a w wyjątkowych sytuacjach o przyjęcie do tej placówki mogą ubiegać się też rodzice dwuipółletnich. Z drugiej strony, zgodnie z ustawą o opiece w wieku do lat trzech, na te dzieci czekają miejsca w żłobkach.
Koniec żłobków?
Ministerstwo pracy przede wszystkim zwraca uwagę na fakt, że opieka nad dwulatkami wymaga innych standardów niż te, które oferują przedszkola.
„Kwestia opieki nad dziećmi młodszymi niż 2,5 roku – z uwagi na etap rozwoju dziecka, w tym ograniczoną komunikację, ograniczoną (lub brak) samoobsługę, zwiększone potrzeby emocjonalne, wymaga przede wszystkim działań opiekuńczo-wychowawczych, a w znikomym edukacyjnych" pisze Seredyn. Podkreśla też fakt, że w sytuacji kiedy rząd zamierza wydłużyć do roku urlop macierzyński, stawia pod znakiem zapytania sens funkcjonowania żłobków w Polsce.
Bo teraz są w nich miejsca dla dzieci od pół roku do trzech lat życia, a po tym jak zostanie wydłużony urlop macierzyński oraz wejdą propozycje MEN w życie, żłobek będzie opiekował się tylko jednym rocznikiem dzieci pomiędzy pierwszym a drugim rokiem życia. Taka sytuacja „stanowi istotne zagrożenia dla rozwoju żłobków i innych form opieki w Polsce, o których stanowi ustawa o opiece nad dziećmi w wieku do lat 3" – pisze Seredyn. W jej opinii samorządy, a także podmioty niepubliczne nie będą już zainteresowane rozwojem tego typu infrastruktury.