Listów z podpisami przychodzi tak dużo, że fundacja szacuje, że jeszcze w tym tygodniu może zostać przekroczony próg 200 tys. – Obserwujemy, że im bardziej ministerstwo edukacji stara się przekonywać społeczeństwo do tej reformy, tym więcej głosów poparcia otrzymujemy – mówi nam Tomasz Elbanowski, członek zarządu fundacji. Jego małżonka Karolina Elbanowska prezes fundacji szacuje, że do czerwca uda im się przekroczyć wymagany przepisami próg 500 tys. głosów. Wtedy obywatelski wniosek musi zostać rozpatrzony przez Sejm. Nie oznacza to jednak, że referendum się odbędzie, o tym zadecydują posłowie w głosowaniu.

Zbieranie głosów po referendum fundacja rozpoczęła na początku stycznia. Na początku  prace na tą inicjatywą w całej Polsce koordynowało kilkanaście osób. Teraz koordynatorów jest już 200 a głosy w całym kraju zbiera kilka tysięcy osób i chętnych wciąż przybywa. – Ciekawe jest to, że dostajemy głosy poparcia z instytucji, które teoretycznie podległe są strukturom rządowym. Mamy podpisy z publicznych przedszkoli, którym ministerstwo każe zachęcać rodziców do posyłania dzieci do szkół, a także urzędów miast – opowiada Elbanowska.

Reforma obniżająca wiek szkolny ma wielu przeciwników. Liczba rodziców, którzy zdecydowali się posłać swoje sześcioletnie dziecko do szkoły nigdy nie przekroczyła 20 proc., a w 2012 do szkół poszło mniej sześciolatków niż rok wcześniej. Rodzice nie są bowiem przekonania, że szkoły są przygotowane na przyjęcie młodszych dzieci, oraz że wcześniejsze rozpoczęcie nauki będzie dla nich korzystne. Rząd już raz, w 2011 r. przesunął termin wejścia obowiązku szkolnego dla sześciolatków z 2012 r. na 2014 rok, bo szkołom groziła kumulacja roczników. W 2012 r. do I klas poszłyby jednocześnie dwa roczniki uczniów.

Sprawa sześciolatków. Minister Szumilas musi odejść!