Tylko sześć z 32 szkół skontrolowanych przez Najwyższą Izbę Kontroli nie wzbudziło zastrzeżeń inspektorów w kwestii przygotowania do przyjęcia sześciolatków – wynika z nieoficjalnych informacji, do których dotarła „Rz".
W miniony wtorek odbyło się spotkanie nad roboczą jeszcze wersją raportu w tej sprawie, który zostanie opublikowany najprawdopodobniej za trzy miesiące. Według naszych ustaleń, NIK do kontroli wytypowała 32 szkoły z ośmiu województw. Inspektorzy sprawdzali, czy jakość kształcenia sześciolatków odpowiada założeniom, że nauka w pierwszej klasie ma być zbliżona do standardów przedszkolnych. Sprawdzono infrastrukturę, jakość opieki świetlicowej oraz transportu dzieci, kwalifikacje nauczycieli oraz zgodność nauczania z podstawą programową. Okazało się, że tylko w sześciu szkołach nie było zastrzeżeń.
Czego dopatrzyli się inspektorzy? Wciąż problemem jest niedostosowanie szkolnych łazienek czy sal informatycznych dla młodszych dzieci. Zastrzeżenia budzi także opieka świetlicowa. Jak się okazuje w niektórych szkołach po prostu jej nie ma lub liczba dzieci w świetlicy jest za duża. Inspektorzy stwierdzili także, że niektóre szkoły nie mają przygotowanych stołówek do tego, by młodsze dzieci mogły zjeść tam 2–3 posiłki. Nieco lepiej wygląda wyposażenie szkolnych klas, z wydzielonym miejscem do zabaw dla dzieci. Ale NIK wskazuje, że dynamikę wytraca program „Radosnej szkoły", dzięki któremu powstają szkolne place zabaw. Najprawdopodobniej dlatego, że samorządom brakuje pieniędzy na wkład własny. Marek Pleśniar, szef Ogólnopolskiego Stowarzyszenia Kadry Kierowniczej Oświaty, uczestnik spotkania poświęconego raportowi, na jednym z forów napisał: „Raport NIK ocenia przygotowanie szkół... źle". W trakcie tego spotkania, podnoszony był też wątek tego, że brakuje profesjonalnych szkoleń dla nauczycieli, które ułatwiłyby im pracę z młodszymi dziećmi.
MEN jednak od kilku miesięcy w swojej kampanii informacyjnej przekonuje, że szkoły są bardzo dobrze przygotowane do tej reformy. Podkreśla, że wydano na jej przygotowanie ok. 2 mld zł. Jednak zdaniem Marka Olszewskiego, wiceszefa Związku Gmin Wiejskich, pieniądze te samorządy przeznaczyły przede wszystkim na bieżące potrzeby szkolnictwa. – Jest tak, bo subwencja oświatowa jest niedoszacowana i nie pokrywa wszystkich wydatków związanych z edukacją – mówi. Zaznacza jednak, że samorządy zrobiły bardzo wiele, by przygotować szkoły na przyjęcie młodszych dzieci.
Mimo to wciąż z całej Polski docierają kolejne sygnały o tym, że przepełnione szkoły muszą pracować na trzy zmiany (Warszawa) lub że w trzypiętrowej szkole jest tylko jedna toaleta w piwnicy, a sześciolatki mają zajęcia na najwyższym piętrze (Wrocław). Są także problemy natury prawnej, nie ma bowiem jasnych wytycznych, co szkoła ma zrobić z młodszym dzieckiem, które nie radzi sobie w szkole. Rodzice mają problem z zostawieniem go na rok w tej samej klasie, by spotkało się z rówieśnikami, bo nie ma takich regulacji. W tej sprawie interweniował rzecznik praw obywatelskich. Kontrowersje budzi także polityka resortu edukacji, który wymusza na nauczycielach przedszkoli, a także pracownikach poradni psychologiczno-pedagogicznych, by niezależnie od własnej wiedzy i obserwacji, przekonywali rodziców sześciolatków, że ich dzieci lepiej będą rozwijały się w szkole.