– Nie ma co ukrywać, wbrew temu, co mówią wydawcy, podręczniki w Polsce są bardzo drogie – mówi Henryk Tokarz, prezes Izby Księgarstwa Polskiego. Zaraz dodaje, że najdroższe są podręczniki do nauki języków obcych. Dlaczego? Bo jest ich najwięcej na rynku, dlatego na ich promocję trzeba wydać najwięcej, a to przekłada się na cenę. Bo oczywiście koszty marketingowe pokrywają uczniowie, a raczej ich rodzice, którzy co roku we wrześniu muszą wysupłać kilkaset złotych na komplet książek szkolnych.
Nauczyciel nie jest w stanie poznać wszystkich podręczników. Pomaga wydawca
Tokarz przekonuje, że – według nieoficjalnych informacji – w przypadku podręczników do nauki języków koszty marketingu mogą stanowić nawet 60 proc. ceny. To pieniądze, z których wydawnictwa opłacają krążących po całym kraju przedstawicieli handlowych, bankiety dla nauczycieli i dyrektorów szkół. Od dwóch lat jest moda na prezenty wręczane szkołom, np. laptopy, rzutniki czy tablice multimedialne, w zamian za które szkoła zobowiązuje się do korzystania z określonych produktów przez określony czas. To także wliczone jest do ceny podręcznika. Mateusz Górowski z fundacji Europejska Inicjatywa Obywatelska – Polska bez Korupcji, te koszty marketingowe nazywa „rentą korupcyjną".
Kosztowne prezenty
Eksperci obserwujący polski rynek książki od lat powtarzają, by nie wierzyć w narzekania wydawców podręczników. Dlaczego? Jego wartość szacuje się na ponad 800 mln zł, niektóre wyceny mówią nawet o 1 mld zł. W Polsce mamy kilka milionów uczniów, każdy z nich co roku musi kupić co najmniej kilka książek szkolnych. To znaczy, że co roku wydawcy mają zbyt na kilkadziesiąt milionów swoich produktów. Problem w tym, że z roku na rok na rynku podręczników jest coraz więcej. Ostatnie dane ze strony ministerstwa edukacji: liczba podręczników dopuszczonych do nauczania języka angielskiego w klasach I–III szkoły podstawowej – 99 tytułów, kolejne 145 to podręczniki do edukacji wczesnoszkolnej. W gimnazjum książek do nauki angielskiego jest już 117, do języka polskiego zaś 68, do fizyki 30, do matematyki tylko 29.
Nauczyciele, nawet gdyby chcieli, nie są w stanie zapoznać się ze wszystkimi i wybrać najlepszy. Pomagają im wydawcy.