Do końca czerwca do wojewodów ma trafić raport z pilotażowego programu „Cyfrowej Szkoły". Od jego wyników zależy, czy rząd przeznaczy ok. 2 mld zł na wyposażenie szkół w jak to się określa – technologie informacyjno-komunikacyjne (TIK).
Zgodnie z zapowiedziami z początku 2012 r. miał on zrewolucjonizować polską szkołę. Tablety, tablice multimedialne, a także e-podręczniki miały zupełnie zmienić obraz edukacji. Korzyści? No właśnie. Ministerstwo Edukacji, odpowiedzialne za przygotowanie rozporządzenia, które było niezbędne do uruchomienia programu, nie potrafiło wytłumaczyć partnerom z rządu, co dzięki tym zmianom zyskają uczniowie. Przegrało też konfrontację z Ministerstwem Finansów, które postawiło na swoim i uzależniło przekazanie pieniędzy na realizacje programu od wyników pilotażu. Pieniądze będą, jeżeli pilotaż pokaże, że uczniowie dzięki nowoczesnej technologii mogą się uczyć wydajniej, lepiej i ciekawej.
Rząd obiecywał kilka programów cyfryzacji edukacji. Skończyło się na zapowiedziach
Trudno się dziwić stanowisku resortu finansów. Od 2004 r. funkcjonuje portal Scholaris, poświęcono na niego co najmniej 50 milionów złotych. Znawcy tematu przekonują, że jest to wzorowy przykład zbyt lekkiego traktowania budżetowych czy unijnych środków. Oddany do użytku w 2006 r. portal przeszedł już kilka modernizacji. Dokupywano mocniejsze serwery, weryfikowano treści, koszty zmian przekroczyły już koszty stworzenia tego portalu. Scholaris, który miał służyć nauczycielom i uczniom, nigdy nie spełnił swoich oczekiwań, liczba wejść na portal była sporadyczna. To dlatego, według ostatniej koncepcji Scholaris ma być teraz portalem przeznaczonym dla nauczycieli.
Dlaczego projekt się nie udał? Odpowiada były urzędnik resortu edukacji: – W pierwszym etapie zabrakło promocji i reklamy, potem zaczęła się permanentna modernizacja. Nasz rozmówca zaznacza, że niektóre z informatycznych projektów realizowanych przez MEN padały z powodu kwestii politycznych. W 2008 r. zostały wstrzymane realizowane od 2005 r. programy „Pracownie komputerowe dla szkół", „Internetowe Centra Informacji Multimedialnej" i szereg innych – jak doposażenie – centrów kształcenia praktycznego czy Centralnej Komisji Egzaminacyjnej. – Kierownictwo resortu za wszelką cenę chciało się jak najszybciej rozliczyć z tych projektów przed instytucjami unijnymi. Byli przekonani, że skoro programy realizowali wcześniej ich oponenci polityczni PiS, a wcześniej SLD, to muszą być tam ukryte jakieś afery – mówi nasz informator.