W USA około 2 mln dzieci uczy się w domu. W Polsce to wciąż niewielkie zjawisko, choć tempo przyrostu tzw. homeschoolersów jest szybkie. W ciągu ostatnich czterech lat, jak szacuje dr hab. Marek Budajczak, pedagog, pionier nauki w domu, w Polsce ich liczba wzrosła o 3000 proc. Jeszcze w 2009 r. edukacją domową objętych było ok. 50 uczniów, obecnie jest ich ok. 1500.
MEN z kolei raportuje, że uczniów odbywających taką formę edukacji za zgodą dyrektorów szkół jest w podstawówkach i gimnazjach 400. Dane te nie obejmują jednak liceów, są też zbierane za ten rok szkolny po raz pierwszy. Mogą być zatem niepełne.
Edukacja na miarę
Coraz więcej rodziców decyduje się nie posyłać dzieci do szkół, chcąc, by były one lepiej wykształcone, a sam proces edukacji był dla nich przyjaźniejszy. Wymaga to jednak sporego wysiłku z ich strony.
– Niekiedy rodzice, jeśli sami nauczają swoje dzieci, muszą rezygnować z części dochodów z pracy – zauważa Marek Budajczak. Rodzice, którzy decydują się na taką formę kształcenia, są zwykle dobrze wykształceni, robią zawodowe kariery, choć są też wśród nich przeciętni ludzie, także mieszkający na prowincji.
Eksperci wskazują, że głównymi motywacjami do uczenia dzieci w domu jest dbałość o ich dobry poziom wykształcenia i indywidualny rozwój, hierarchia wartości oraz rozczarowanie szkołami powszechnymi. – Rodzice wyznający określony system wartości chcą go przekazać dzieciom – podkreśla Budajczak. Wielu rodziców wierzy też, że edukacja domowa jest bardzo efektywnym sposobem kształcenia. Chodzi tu m.in. o indywidualne podejście do dziecka, poświęcenie mu maksimum uwagi, a także elastyczność w organizacji domowej nauki.