I tu zaczynają się schody, niektórzy urzędnicy nie wiedzą, że z takiej możliwości mogą skorzystać. Przekonała się o tym pani Alicja z Podkarpacia (prosi o zachowanie anonimowości, bo wciąż toczy bój z urzędem o pieniądze).
– Mamy czwórkę dzieci, jedno z nich we wrześniu rozpoczyna naukę w podstawówce. Wystąpiłam do dyrektora szkoły o wsparcie, powiedział, że nie spełniam kryteriów, bo mam za wysokie dochody – opowiada „Rz” pani Alicja. Dyrektor odesłał ją do gminy, gdzie urzędnicy mieli dla niej tę samą odpowiedź.
– Ich podejście do sprawy zmieniło się dopiero wtedy, gdy przyniosłam wydrukowane rozporządzenie, z którego wynika, że także mnie należy się pomoc. Choć do tej pory nie dostałam jednoznacznego stanowiska, to chociaż ktoś rozpatruje tę sprawę – dodaje.
Inny z naszych rozmówców, mieszkaniec Lubonia (wielkopolskie), przekonuje, że temat wyprawki szkolnej był zupełnie obcy urzędnikom z Miejskiego Ośrodka Pomocy Rodzinie. – Urzędniczki poprosiły nas, abyśmy przyniosły dokument dotyczący programu, z którego chcieliśmy skorzystać – opowiada.
Fundacja Rzecznik Praw Rodziców, która od pewnego czasu pomaga w pozyskiwaniu dofinansowania na szkolne podręczniki, od początku sierpnia odbiera kilka, czasami kilkanaście e-maili lub telefonów w podobnych sprawach. – Gminy np. nie wiedzą, na kim spoczywa obowiązek wypłaty „wyprawki”, gdy dziecko mieszka na terenie jednej gminy, a uczęszcza do szkoły, która mieści się w innej. Bywa, że domagają się zaświadczenia o zarobkach od rodzin, które zwolnione są z tego wymogu – opowiada Anna Zielińska z fundacji.
O tym, że środki na pomoc materialną dla uczniów są źle rozprowadzane, alarmowała pod koniec 2011 r. NIK. Z jej raportu wynika, że w 2009 r. nie wykorzystano 30 proc. środków na ten cel, rok później 38 proc. W 2010 r. były województwa, które przekazały rodzicom mniej niż połowę dostępnych pieniędzy. NIK zalecał szkołom i gminom podjęcie działań, które zwiększyłyby skuteczność programu.
Ale zdaniem byłego wiceministra edukacji Sławomira Kłosowskiego potrzebne są także działania rządu. – Koszty zakupu podręczników są tak wysokie, że powinien zostać podniesiony próg dochodów, od którego można ubiegać się o wsparcie – mówi „Rz” Kłosowski. Dodaje, że rząd powinien także zwiększyć dostępność środków dla tych, którzy nie spełniają kryterium dochodowego. – To powinno być 20, a nie 5 proc. – dodaje.
Zapytaliśmy Ministerstwo Edukacji, jakie działania podjęło, aby wypromować program wyprawki szkolnej, także dla osób niespełniających kryterium dochodowego. Biuro prasowe napisało nam tylko, że od maja na stronie internetowej Ministerstwa widnieje opis programu, a z zebranych przez resort danych wynika, że samorządy założyły udzielenie pomocy w przyjętym w programie dla 5 proc. uczniów poza progiem dochodowym.