„Wychodzę z założenia, że minęły czasy, w których jak rodzic nie powie, to dziecko się nie dowie" – napisała minister edukacji na Twitterze, a następnie w serii wpisów odniosła się do planów zmian w edukacji seksualnej w szkołach (napisała o nich piątkowa „Gazeta Wyborcza"). MEN rozważa, by na lekcjach poświęconych temu tematowi do wyboru było kilka ścieżek, mniej lub bardziej konserwatywnych.

Kluzik-Rostkowska napisała , że „powinniśmy móc przekazać wiedzę, która pozwoli im (wchodzącym w dorosłość – red.) unikać sytuacji ryzykownych, determinujących czasem całe życie", oraz że „z szacunku dla autonomii rodziny, jej przekonań religijnych itd, winni jesteśmy te autonomię szanować".

Jej zdaniem spór o to, czy edukować seksualnie i ewentualnie jak „opieramy na intuicjach, nie wiedząc: skąd młodzież czerpie wiedzę i jak postrzega te sferę", „nie wiemy więc, o co je uzupełniać, nie wiemy też kto byłby - zdaniem młodzieży - najlepszy do nielatwych zwykle rozmów". W związku z tym zapowiedziała przeprowadzenie „porządnych badań", odsunięcie politycznych emocji i wspólne zastanowienie się, co robić, żeby pomóc młodym ludziom wchodzić w dorosłość.

„Uwaga, popieram minister Kluzik-Rostkowską" – skomentował na Twitterze publicysta i redaktor naczelny portalu Fronda.pl Tomasz Terlikowski.

W blogu na Fronda.pl wyjaśnił, że "podzielona, nieobowiązkowa seks-edukacja to świetny pomysł. Jeśli już koniecznie musimy wprowadzać zajęcia z seksu do szkół (ja nadal nie jestem o tym przekonany, ale pewnie w tej sprawie jestem w mniejszości), to tylko w taki sposób, by rodzice mogli wybrać styl wychowania w tych sprawach, jaki się im podoba".