Propozycje zmian w ustawie o bezpieczeństwie żywności i żywienia dotyczące zawartości cukru, tłuszczu czy soli w produktach są restrykcyjne. Gdyby weszły w życie, ze szkolnych sklepików i automatów zniknęłyby czipsy, paluszki, zupy w proszku oraz słodzone gazowane napoje.
Projekt nowelizacji, którego w tworzeniu brali udział eksperci z Instytutu Żywności i Żywienia, dostał w lutym zielone światło od rządu. Co więcej, Rada Ministrów zaostrzyła jeden z artykułów. Proponuje, by w razie gdy dyrektor szkoły stwierdzi, że w sklepiku czy automacie sprzedawane są artykuły niespełniające ustawowych wymagań, miał on obowiązek, a nie tylko możliwość, wypowiedzenia umowy z podmiotem prowadzącym punkt sprzedaży.
Na terenie szkół zakazana byłaby także jakakolwiek forma reklamy, prezentacji czy promocji produktów objętych zakazem.
Projekt ustawy skrytykowali już producenci żywności. Ich zdaniem niektóre przepisy są niezgodne z prawem unijnym i powinny być notyfikowane przez Komisję Europejską. Poseł PSL i były wiceminister edukacji Zbigniew Włodkowski zapewnia, że sporne kwestie zostały już uzgodnione na forum unijnym.
Według bardzo ostrożnych szacunków niemal 5 mln uczniów może w szkolnych sklepikach i automatach zostawiać nawet 2 mld zł rocznie. – O wiele więcej państwo wydaje później na leczenie powikłań związanych z niezdrową dietą – mówi Włodkowski i wskazuje, że według danych Światowej Organizacji Zdrowia aż 29 proc. polskich 11-latków ma nadwagę. To jeden z najgorszych wskaźników w 39 przebadanych państwach.