W piątek 10 czerwca wystawiono wszystkie oceny. Od tego czasu nauczyciele markowali pracę z uczniami. Część organizowała wielogodzinne zajęcia na boiskach, inni trzymali podopiecznych w ławkach, nadrabiając zaległości i zadając nawet prace domowe. A można było w tych dniach przygotować wszystkim uczniom w Polsce kurs pierwszej pomocy. Umiejętności tych szkoła nie uczy, a szkoda.
Za każdym razem, gdy ktoś zasłabnie w kościele czy autobusie, z przykrością stwierdzam, że niewiele osób potrafi udzielić jakiejkolwiek pomocy. Podstawy ratownictwa warto znać nie tylko podczas wakacji, kiedy topi się kilkadziesiąt osób, do wielu wypadków dochodzi na wsiach podczas prac rolnych. No i oczywiście wypadki komunikacyjne. W zeszłym roku w na drogach zginęło 2938 osób, a 39 778 zostało rannych. Eksperci wskazują, że kilkadziesiąt osób dałoby się uratować, gdyby pierwsza pomoc przedmedyczna została im udzielona od razu. Oczywiście istnieje strach pomagania poszkodowanym, by nie wyrządzić im krzywdy. Ale gdy zostaniemy nauczeni kluczowych zasad ratownictwa, taka obawa znika.
Kursy pierwszej pomocy organizuje w szkołach fundacja Jurka Owsiaka i chwała mu za to, ale to niestety kropla w morzu potrzeb.
Konieczny jest kompleksowy program przyjęty przez Ministerstwo Edukacji Narodowej, który powinien zostać wdrożony w całej Polsce. Do szkoleń warto zaprosić takie organizacje jak Fundacja Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy, Polski Czerwony Krzyż, a także Straż Pożarną, WOPR, GOPR i TOPR.
Gdy policzymy wszystkie organizacje, które zajmują się ratownictwem, okaże się, że dysponujemy ogromną kadrą, która mogłaby przekazać swoją wiedzę uczniom. Rola szkoły jest tu fundamentalna. Osoba, która nie zostanie nauczona pierwszej pomocy w szkole, ma nikłe szanse na to, że nabędzie te umiejętności w innych miejscach – chyba że sama pójdzie na płatne szkolenie do firmy profesjonalnie uczącej ratownictwa.