– Dajcie nam szansę – apelował w „Sygnałach dnia" Polskiego Radia premier Mateusz Morawiecki. To próba przekonania szykujących się do strajku nauczycieli, by docenili środki, które przygotował dla nich rząd.
Strajk 8 kwietnia będzie bardzo poważnym tematem politycznym. Wie to zarówno PiS, jak i opozycja. Wcześniej jednak odbędzie się nauczycielskie referendum. Jego wyniki – jak mówił we wtorek szef ZNP Sławomir Broniarz – poznamy ok. 25 marca. Rezultat jest przesądzony, chociaż Broniarz zapewnia jednocześnie, że ZNP jest otwarte na rozmowy z rządem.
Czasu jest już bardzo mało. Na korzyść rządu działa kilka czynników. Po pierwsze, sondaż IBRiS dla „Faktu", w którym ponad 70 proc. ankietowanych sprzeciwia się strajkowi w trakcie egzaminów. A do tego ma dojść, jeśli strajk rozpocznie się 8 kwietnia. Inne badania pokazują jednak dużo większe poparcie dla akcji strajkowej. Kalendarz jest nieubłagany.
Już 10–12 kwietnia planowany jest egzamin gimnazjalny, a kilka dni później – dla ośmioklasistów. Wynik sondażu pokazuje, że to związkowcy mogą się w przyszłości znaleźć w nieakceptowalnej społecznie sytuacji. Poza tym rząd może przekonywać – tak jak robi to premier Morawiecki – że już bardzo dużo pieniędzy przeznaczył na podwyżki. W oczach wyborców ostre działania związkowców mogą być w tym kontekście mało racjonalne.
Polityczni konkurenci PiS uznają jednak zapowiedź strajku i sam strajk za temat, który może „wykoleić" inne sprawy krajowe i utrudnić PiS rozwijanie tematu „piątki Kaczyńskiego". We wtorek opozycja mocno się zaktywizowała. „Apeluję do Pani o rozpoczęcie trudnej sztuki dialogu. Macie miesiąc na zatrzymanie Armagedonu, jakim byłby strajk nauczycieli w czasie egzaminów. Wszystko zależy od Was" – czytamy w specjalnym liście, który szefowa Nowoczesnej Katarzyna Lubnauer wystosowała do szefowej MEN Anny Zalewskiej.