Studenci znikają z uczelni

Za dziewięć lat będzie o jedną trzecią słuchaczy mniej. Szansą dla szkół wyższych będą młodzi Ukraińcy i Białorusini?

Aktualizacja: 21.02.2011 08:27 Publikacja: 21.02.2011 02:26

W 2020 r. liczba wszystkich studentów będzie wynosiła tyle, ile obecnie kształci się na ponad 130 uc

W 2020 r. liczba wszystkich studentów będzie wynosiła tyle, ile obecnie kształci się na ponad 130 uczelniach publicznych, czyli ok. 1,2 mln

Foto: Fotorzepa, Rafał Guz rg Rafał Guz

W 2020 r. liczba wszystkich studentów będzie wynosiła tyle, ile obecnie kształci się na ponad 130 uczelniach publicznych, czyli ok. 1,2 mln – prognozują autorzy raportu na temat wpływu zmian demograficznych na szkolnictwo wyższe do 2020 r. „Demograficzne tsunami”, do którego dotarła „Rz”. Liczba studentów spadnie o 0,6 mln – tyle, ile obecnie kształci się na 325 uczelniach prywatnych.

– Kształcenie w takiej skali jak obecnie, gdy mamy 1,9 mln studentów, już nie nastąpi – zauważają Dominik Antonowicz, socjolog z UMK, oraz Bartłomiej Gorlewski, ekonomista z SGH, autorzy opracowania.

Skąd takie prognozy? Grupa osób 19 – 24 lata w najbliższych latach będzie stale malała. W 2020 r. osiągnie poziom 2,32 mln osób, podczas gdy w 2010 r. było ich 3,37 mln. – O jedną trzecią spadnie zatem grupa potencjalnych studentów. To pociągnie za sobą zmiany w działaniu całego systemu szkolnictwa wyższego – przewidują autorzy raportu.

Niż najbardziej zauważalny będzie w województwach, w których liczba studentów w 2020 r. spadnie poniżej obecnej liczby studentów uczelni publicznych. – Co teoretycznie oznacza, że wszyscy studenci w tych województwach mogą znaleźć miejsce na uczelniach publicznych na studiach bezpłatnych i płatnych. Stawia to pod znakiem zapytania przyszłość uczelni niepublicznych na tych terenach – zauważają badacze.

[srodtytul]Niż pisze scenariusz [/srodtytul]

Problem dotyczy województw: śląskiego, małopolskiego, podkarpackiego, podlaskiego, lubuskiego, wielkopolskiego, zachodniopomorskiego, dolnośląskiego, opolskiego i warmińsko-mazurskiego. Niż wzmocni jeszcze uczelnie w już silnych ośrodkach akademickich, jak Warszawa, Kraków, Wrocław czy Katowice, do których będzie migrowała młodzież, zachęcona wolnymi miejscami na bezpłatnych studiach na dobrych uniwersytetach.

– W najgorszej sytuacji będą uczelnie w Zachodniopomorskiem, Lubuskiem i Opolskiem – uważa Antonowicz. Dlaczego? – Szczecin, Opole czy Zielona Góra nie są miastami, które przyciągają młodych. Do Krakowa czy Warszawy przyjadą i nawet gdy się nie dostaną na uniwersytety, zostaną w tych miastach i będą się kształcić na uczelniach niepublicznych.

Badacze zauważają też, że demografia może się przyczynić do pogorszenia jakości kształcenia. – Może się zdarzyć, że uczelnie w obawie przed spadkiem chętnych będą sugerować, mniej lub bardziej oficjalnie, że u nich studiowanie jest łatwe. Będą też obniżać czesne. Pytanie, do jakiego poziomu można to zrobić, by zapewnić dobrych wykładowców i infrastrukturę – mówi Gorlewski.

[srodtytul]Szkoły się bronią[/srodtytul]

Rektorzy niemal każdej uczelni przygotowują się do walki z niżem. Maja Kiba-Janiak, rektor Wyższej Szkoły Biznesu w Gorzowie, przyznaje, że już odczuwają jego skutki. – W tym roku nie mamy np. dziennych studiów na zarządzaniu prawdopodobnie dlatego, iż podobny kierunek za darmo można studiować na państwowej uczelni – mówi. Jej szkoła się broni: – Szukamy niszy rynkowej, w której możemy zaistnieć. Budujemy markę szkoły, która prowadzi dobre projekty badawcze. Wykonujemy usługi dla biznesu, urzędów i instytucji w naszym mieście i regionie – opowiada rektor. Markę uczelni, która służy regionowi, buduje też Uniwersytet Opolski. Prof. Jerzy Malec, rektor Krakowskiej Akademii im. Jana Frycza Modrzewskiego, zauważa, że szansą jest przyciągnięcie studentów z Białorusi i Ukrainy.

Rektorzy uniwersytetów stawiają też na rozwijanie elitarnego kształcenia studentów i badań. Prof. Wiesław Banyś, rektor Uniwersytetu Śląskiego, przewodniczący Konferencji Rektorów Uniwersytetów Polskich:

– O ile niż w nieznacznym stopniu prawdopodobnie dotknie kierunków humanistycznych i społecznych, bo na nich raczej nie zabraknie studentów, o tyle już teraz widzimy, że kierunki matematyczno-przyrodnicze mogą mieć kłopoty. Co robimy? Przede wszystkim przygotowujemy wszystkich naszych uczonych, a zwłaszcza tych z dyscyplin matematyczno-przyrodniczych, do pozyskiwania na jeszcze większą skalę pieniędzy z różnego typu grantów na badania naukowe. Wyobrażamy sobie bowiem sytuację, że profesor, który nie będzie miał studentów, będzie musiał część lub nawet całość swojego wynagrodzenia finansować ze środków grantowych – mówi rektor.

[ramka] [sub][b]Opinia[/b][/sub]

[b]prof. Katarzyna Chałasińska-Macukow[/b] | [i]rektor Uniwersytetu Warszawskiego, przewodnicząca Konferencji Rektorów Akademickich Szkół Polskich[/i]

Niż demograficzny niekoniecznie musi być przyczyną upadku najsłabszych uczelni niepublicznych. W tarapaty mogą popaść też i te lepsze, bo dobre kształcenie kosztuje. Nie tylko uczelnie niepubliczne będą miały problem, by utrzymać się z malejącego czesnego. Publiczne też mogą znaleźć się w kłopotach finansowych, bo część pieniędzy na ich utrzymanie pochodzi z opłat za prowadzenie studiów zaocznych i wieczorowych. Choć upadek uczelni publicznej nie jest z formalnego punktu widzenia możliwy, to bez dodatkowych funduszy może ona gorzej funkcjonować. Same uczelnie nie poradzą sobie z konsekwencjami niżu. Potrzebne jest wsparcie władz. Rada Ministrów powinna przyjąć strategię rozwoju kraju, z której wynikałoby, jakie kierunki i w jakim regionie powinny uzyskać dodatkowe wsparcie ze względu na potrzeby rynku pracy.

[i]—not. rc[/i][/ramka]

[ramka] [sub][b]Opinia[/b][/sub]

[b]prof. Mirosław Zdanowski[/b] | [i]rektor Akademii Finansów w Warszawie, prezes Stowarzyszenia Rektorów i Założycieli Uczelni Niepaństwowych[/i]

Mówienie o tym, co się stanie w szkolnictwie wyższym w 2020 r. z powodu niżu demograficznego, to tylko jedna z prognoz, które nie muszą się spełnić. Bo na sytuację uczelni nie wpływa tylko demografia, ale też procesy społeczne i gospodarcze. A już po 2013 r., kiedy zaczną się kończyć fundusze unijne dla Polski, z których głównie korzystają uczelnie publiczne, może się okazać, że państwa nie stać na utrzymanie uczelni. Trzeba będzie dokładnie liczyć grosze i prawdopodobne jest, że zostaną wprowadzone opłaty za studia w uczelniach państwowych. Wprowadzenie opłat pozwoliłoby uczelniom prywatnym na równe konkurowanie o studenta z uczelniami państwowymi. Nie sądzę jednak, by wszystkie prywatne uczelnie przetrwały niż. W całej Europie zaczyna się walka o studenta i coraz więcej naszej młodzieży będzie korzystało z ofert uczelni zagranicznych.

[i]—not. rc[/i] [/ramka]

Edukacja
Podcast „Szkoła na nowo”: Skibidi, sigma - czyli w jaki sposób młodzi tworzą swój język?
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Edukacja
MEN zmienia przepisy o frekwencji w szkole. Uczeń nie pojedzie na wakacje we wrześniu
Edukacja
Rusza nowy podcast "Rz" poświęcony edukacji
Edukacja
Marcin Smolik odwołany ze stanowiska szefa CKE
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Edukacja
Ćwiek-Świdecka: czy wyniki Szkoły w Chmurze na pewno są takie złe?