Mimo że z roku na rok rośnie liczba zagranicznych studentów na polskich uczelniach (w minionym roku akademickim było ich 17 tys. na ok. 1,9 mln studentów), to nasz kraj ma najniższy stopień tzw. umiędzynarodowienia studiów w Europie. Obcokrajowcy wolą studiować w Czechach czy na Węgrzech. Te kraje mają kilkakrotnie wyższy wskaźnik, który bierze pod uwagę m.in. zagranicznych studentów.
– Na decyzję, gdzie studiować, wpływa ogólna atrakcyjność kraju. Praga czy Budapeszt mają większą siłę przyciągania niż Warszawa – mówi prof. Cezary Żołędowski, dyrektor Instytutu Polityki Społecznej Uniwersytetu Warszawskiego. Wraz z zespołem naukowców przeprowadził wśród 257 studentów zagranicznych z różnych uczelni badania, które miały odpowiedzieć m.in. na pytanie, na ile Polska jest krajem interesującym dla studentów obcokrajowców.
Co myślą o Polsce? – Dobrze oceniają warunki studiowania i kontakty z Polakami na uczelniach i poza nimi – mówi prof. Żołędowski. – Doceniają też łatwy dostęp do wykładowców, nowoczesnych środków komunikacji i materiałów do nauki oraz wysoki poziom merytoryczny wykładowców.
Jednak studenci napotykają też na problemy. 6 proc. oceniło kontakty z Polakami jako bardzo złe. W tej grupie przeważały osoby z Afryki i Azji. Źle postrzegane są urzędy, z którymi stykają się obcokrajowcy, np. w sprawie wiz. Trudności mają też z załatwianiem spraw w sekretariatach uczelni. Barierą jest brak znajomości języków obcych.
– W Czechach znajomość angielskiego wśród pracowników administracji uczelni jest obowiązkowa – mówi prof. Żołędowski. Dodaje, że czeskie uczelnie muszą też wykładać część przedmiotów po angielsku. – Tak prowadzona polityka umiędzynarodowienia uczelni pomaga w przyciąganiu zagranicznych studentów. W Polsce takich mechanizmów nie mamy.