Pilotażowy program "Cyfrowa szkoła", który ma być pierwszym etapem procesu cyfryzacji polskiej edukacji, ma ruszyć 23 marca. Najprawdopodobniej jednak nie uda się go w tym terminie uruchomić. Od dwóch miesięcy urzędnicy Ministerstwa Edukacji nie są bowiem w stanie przygotować dokumentu niebudzącego zastrzeżeń. W miniony czwartek projektem rozporządzenia miał się zająć stały komitet Rady Ministrów, w ostatniej chwili został on jednak zdjęty z obrad. Powodem były zapewne uwagi zgłoszone przez Ministerstwo Finansów.
Wiceszef tego resortu Dominik Radziwiłł zarzucił MEN, że chce sponsorować zakup komputerów szkołom niepublicznym, mimo że nie ma do tego prawa. "Pragnę zwrócić uwagę na trudność związaną z objęciem programem w pełnym wymiarze szkół niepublicznych z uwagi na brak przepisów ustawowych zezwalających na przekazanie dotacji z budżetu państwa do tych szkół" – napisał wiceminister finansów.
Dodał, że sprzęt ten mógłby być przekazany do szkół niepublicznych jako darowizna, ale wtedy musiałyby one zapłacić od tego podatek. MEN nie zgadza się z tą argumentacją.
Z pisma, jakie Ministerstwo Edukacji Narodowej przysłało do "Rz, wynika, że stoi na stanowisku, że programem mogą być objęte również szkoły niepubliczne. Nie podało jednak, kiedy program ma szansę wystartować.
Ale to niejedyny problem z pilotażem programu "Cyfrowa szkoła". Na etapie konsultacji społecznych eksperci zajmujący się informatyzacją zarzucali, że projekt rozporządzenia jest tak nieprecyzyjny, że szkoły w ramach programu cyfryzacji zamiast np. laptopów mogą kupić odtwarzacze mp3 czy cyfrowe aparaty fotograficzne.
– Wciąż nie wiadomo, jak zostały sformułowane nowe definicje – mówi "Rz" Roman Lorens, nauczyciel oraz trener e-learningu.
Dodaje, że dyrektorów szkół intryguje zapis mówiący o tym, że wraz ze sprzętem w szkołach mają pojawić się stanowiska e-koordynatorów i nauczycielskich zespołów samokształceniowych, które wspierać mają dyrektora i nauczycieli w organizacji pracy. – Coraz częściej pojawia się pytanie, kto za to ma zapłacić – podkreśla Lorens.
Program "Cyfrowa szkoła" to kolejna już próba zinformatyzowania polskich szkół. Wszystkie wcześniejsze zakończyły się klapą. W 2006 r. NIK poinformowała o nieprawidłowościach związanych z programem dotyczącym wyposażania szkolnych pracowni komputerowych. MEN przelało na konta wykonawców 400 mln zł, tymczasem okazało się, że wiele pracowni istniało jedynie na papierze. Od września 2009 r. do każdego gimnazjalisty miał trafić spersonalizowany komputer. Skończyło się na zapowiedziach. Podobnie jak ubiegłoroczny pomysł rozdawania netbooków pierwszoklasistom z gimnazjum.