Samorządy zaczynają realizować awaryjny scenariusz. Szykują masowe zwolnienia nauczycieli, pracowników administracyjnych szkół i przedszkoli oraz ograniczanie oferty edukacyjnej. Powód? Rozbudowane nauczycielskie przywileje pociągają za sobą tak duże wydatki, że gminy nie są już w stanie ich ponosić.
Ministerstwo Edukacji miało okazję zmienić ten stan rzeczy, jednak po raz kolejny uległo branżowym związkom, które zablokowały gruntowne zmiany w Karcie nauczyciela. Tyle że teraz bardzo wielu pedagogów zapłaci bardzo wysoką cenę za upór związkowców.
Przykład z ostatniego tygodnia: zapowiedź drastycznych oszczędności w stołecznych przedszkolach. Warszawa jest najbogatszym polskim miastem, w tym roku na oświatę wyda 2,6 mld zł, ale tylko połowa tej kwoty będzie pochodzić z budżetu centralnego, czyli tzw. subwencji oświatowej. Druga połowa to wydatek własny miasta.
Rzeczniczka stołecznego magistratu Agnieszka Kłąb przekonuje, że poziom tego „wkładu własnego" od kilku lat jest podobny. Nawet Warszawa nie jest jednak w stanie bez końca dokładać się w takim stopniu do oświaty.
W ubiegłym tygodniu jej biuro edukacji opublikowało wskaźniki zatrudnienia w przedszkolach. – Wynika z nich, że każda taka placówka w nadchodzącym roku szkolnym powinna zwolnić jednego nauczyciela i dwoje pracowników personelu niepedagogicznego – mówi Andrzej Kropiwnicki, przewodniczący Regionu Mazowsze „S".