Do międzyresortowych konsultacji trafił kilka tygodni temu przygotowany przez Ministerstwo Edukacji projekt założeń do nowelizacji Karty nauczyciela. Ministerstwo Finansów napisało, że korzystając z okazji, powinno się zmienić system dokonywania odpisów na zakładowy fundusz świadczeń socjalnych dla nauczycieli.
Resort kierowany przez Jacka Rostowskiego wskazuje, że nauczyciele są jedyną grupą zawodową, która ma wyliczane to świadczenie na innych zasadach niż cała reszta pracowników. Co więcej, dzięki temu ich świadczenia są blisko trzy razy wyższe niż każdego innego pracownika w tym kraju. Jest tak dlatego, że wylicza się je na podstawie Karty nauczyciela, podczas gdy całej reszcie pracowników na podstawie ustawy o zakładowym funduszu świadczeń socjalnych.
To jest nieracjonalne
Różnice? Odpis dla nauczycieli wynosi 110 proc. tzw. kwoty bazowej, w 2012 r. było to 2880 zł, dla pozostałych pracowników stanowi 37,5 proc. średniego wynagrodzenia w gospodarce narodowej. W 2012 r. było to 1094 zł, czyli blisko 1,8 tys. zł mniej. – Resort finansów już wielokrotnie zwracał uwagę, iż rozwiązania w tym zakresie obowiązujące nauczycieli winny zostać ujednolicone z funkcjonującymi w odniesieniu do pozostałych grup pracowniczych. Przyczyni się to do racjonalizacji wydatków przeznaczonych z budżetu państwa na finansowanie zadań oświatowych – przekonuje wiceminister finansów Hanna Majszczyk.
Co na to Ministerstwo Edukacji? W odpowiedzi na propozycję resortu finansów stwierdza, nie odnosząc się w ogóle do meritum, że zmiany nie uwzględni, bo nie przewiduje jej zakres nowelizacji.
Biedny jak pedagog
Z wyliczeń Ministerstwa Finansów wynika, że świadczenia socjalne nauczycieli kosztują rocznie budżet państwa ok. 900 mln zł. Gdyby je zrównać z innymi, można by zaoszczędzić ok. 600 mln zł – czyli z grubsza licząc, roczny koszt utrzymania 200 średniej wielkość szkół.