Sprawa dotyczy orzeczenia TK z września 2013 r., który uznał, że kwestie dotyczące systemu oceniania i egzaminowania uczniów powinny być regulowane ustawą, a nie rozporządzeniem. Na zmianę prawa dał 18 miesięcy – obowiązujące traci moc 9 kwietnia 2015 r.
Co zrobiło Ministerstwo Edukacji? Wykreśliło z ustawy zakwestionowany przez TK artykuł i w jego miejsce wstawiło treść rozporządzenia, które w kwietniu przestanie obowiązywać. Ale przy okazji nowelizacji resort edukacji postawił zmienić inne przepisy, przez co ustawa rozrosła się tak, że stała się niezrozumiała dla prawników.
Już na etapie prac rządu nad tym projektem Rządowe Centrum Legislacji zwracało uwagę na jego słabość w obszarze merytorycznym, legislacyjnym i redakcyjnym. Pod koniec listopada projekt został jednak przyjęty przez rząd i trafił do Sejmu.
Prawnicy nie zostawiają na nim suchej nitki. Marek Jamrogowicz, pierwszy zastępca prokuratora generalnego, w swojej opinii pisze, że projekt nadal budzi wątpliwości co do poprawności konstytucyjnej. „Lektura projektowanych rozwiązań skłania do wniosku, że proponowane przepisy często nie odpowiadają minimalnej zrozumiałości i precyzji językowej, nie zawierają jednoznacznych merytorycznych rozwiązań" – napisał Jamrogowicz.
Z kolei dr Jolanta Waszczuk-Napiórkowska oraz Joanna M. Karolczak, ekspertki w dziedzinie legislacji w Biurze Analiz Sejmowych, piszą, że stopień szczegółowości oraz uregulowanie niektórych zagadnień na poziomie ustawy przyczyniają się do tego, że jest ona w znacznym stopniu nieczytelna. „Ustawa, która już w obowiązującym stanie prawnym jest trudna do zrozumienia dla prawników, będzie kompletnie niezrozumiała dla osób pracujących w oświacie, w szczególności dyrektorów i nauczycieli placówek szkolnych" – napisały ekspertki.