Rząd zdecydował o skróceniu okresu nauki zdalnej. Jak podczas konferencji prasowej poinformował minister edukacji i nauki Przemysław Czarnek, 21 lutego do szkół wrócą wszyscy uczniowie. – Naukę stacjonarną rozpoczęliśmy 1 września i kontynuowaliśmy bez przeszkód do Bożego Narodzenia. To spowodowało, że ten rok szkolny wygląda dużo lepiej niż poprzedni – tłumaczył.
Szkoły zostały przeniesione na zdalne nauczanie trzy dni przed świętami Bożego Narodzenia i działały w ten sposób do 9 stycznia. Następnie uczniowie wrócili do szkoły, ale nie na długo. W związku z rosnącą liczbą zakażeń, zdecydowano się na wprowadzenie nauki zdalnej od 27 stycznia do 27 lutego – od piątej klasy szkoły podstawowe wzwyż. Teraz, jak tłumaczy rząd, sytuacja się poprawiła i możliwy jest wcześniejszy powrót do szkół.
Ale zakażenia w szkołach nadal występują. Z danych ministerstwa wynika, że obecnie 13,5 proc. z tych placówek, które działają normalnie, zostało przeniesionych w tryb niestacjonarny. To 60 placówek działających zdalnie i 1321 hybrydowo – liczby te cały czas rosną. Z tej statystyki są wyłączone szkoły z województw, w których obecnie są ferie.
Czytaj więcej
- Kwarantanna w Polsce nie ma żadnego sensu. Jeśli mamy liczbę osób izolowanych i na kwarantannie w proporcji jeden do jeden, to oznacza, że osoba zakażona kontaktowała się wyłącznie z jedną osobą. To sytuacja dość niewiarygodna - mówi prof. Robert Flisiak, prezes Polskiego Towarzystwa Epidemiologów i Lekarzy Chorób Zakaźnych.
Utrzymaniu nauki stacjonarnej ma sprzyjać likwidacja od 11 lutego kwarantanny z kontaktu. Czyli jeśli w klasie będzie jedno zakażone dziecko, pozostali uczniowie nadal będą uczyć się normalnie.
– W mojej ocenie powrót dzieci do szkół to śmiałe posunięcie. Różnimy się od innych krajów poziomem wyszczepienia zarówno dzieci, jak i ich rodziców czy dziadków. Nie mamy jeszcze odporności stadnej ani wiedzy o rzeczywistej liczbie zakażeń. W tej sytuacji zalecałbym jednak większą ostrożność – mówi prof. Marcin Czech, epidemiolog i były wiceminister zdrowia. – Uważałbym z odtrąbieniem końca piątej fali, bo dopiero schodzimy ze szczytu zakażeń i choć omikron ma łagodniejszy przebieg, to jednak szczyt hospitalizacji i liczby zajętych łóżek na OIOM-ach wciąż może być przed nami.
Krytycznie odnosi się do tego także dr Paweł Grzesiowski, doradca ds. Covid Naczelnej Rady Lekarskiej. – Jeśli rzeczywiście doszłoby do likwidacji kwarantanny z kontaktu dla wszystkich, nie tylko zaszczepionych, to byłoby to błędne posunięcie. Żaden kraj jeszcze się na to nie zdecydował – mówi lekarz. – Jeśli nie będzie kwarantanny w szkołach, to w ciągu miesiąca wróci nauka zdalna, bo dzieci będą się nawzajem zakażały. Tym bardziej, że przy omikronie możliwe są reinfekcje. A obecnie bardzo dużo dzieci choruje .
– Chcemy wrócić do nauki stacjonarnej, ale nie wiemy, czy jest to bezpieczne. Słucham lekarzy, a ci mówią, że szkoły są źródłem zakażeń, więc nie rozumiem, dlaczego te zmiany wprowadzane są tak bezkrytyczne – mówi prezes Związku Nauczycielstwa Polskiego Sławomir Broniarz. Związkowcy podtrzymują swoje stanowisko dotyczące testowania dzieci i nauczycieli. – To sposób na eliminację potencjalnych źródeł zakażenia – dodaje.
Do sprawy testów w szkołach odniósł się także Przemysław Czarnek. – Stosuję się do rekomendacji służb sanitarnych – mówił na konferencji, na której podkreślono także, że nie będzie obowiązkowych szczepień dla nauczycieli. – Około 85 proc. nauczycieli jest zaszczepionych – tłumaczył.
Lekarze: jeszcze nie zrzucajmy masek! >A11