480 tys. uczniów trzecich klas gimnazjów rozpoczyna dziś trzydniowy egzamin, którego wynik wraz z ocenami zaważy na ich dalszej edukacji.
Po raz pierwszy w tym roku oprócz testów humanistycznego i matematyczno-przyrodniczego zdających czeka sprawdzian z języka obcego. Ta trzecia część egzaminu nie będzie brana pod uwagę przy rekrutacji do liceów, ale stanie się informacją dla szkół, na jakim poziomie językowym jest uczeń. Dopiero od 2012 r. test językowy zacznie mieć wpływ na przyjęcie do szkoły. Dlatego Centralna Komisja Egzaminacyjna zdecydowała, że w tym roku egzamin będzie tylko testem wyboru. Dzięki temu CKE zaoszczędzi ok. 2 mln zł m.in. na płacach dla egzaminatorów, którzy musieliby sprawdzać wypracowania.
[b]Lekcje przypominają „taśmę produkcyjną”, „wszechobecne jest trenowanie testów” i nie ma gimnazjum, w którym by tego nie robiono - tak pisał pan w podsumowaniu swoich badań z 2008 roku nad przygotowaniem uczniów do egzaminu gimnazjalnego. Czy na tym polega edukacja?[/b]
prof. Krzysztof Konarzewski, dyrektor Centralnej Komisji Egzaminacyjnej: Bardzo wątpię. W testach są pewne powtarzające się chwyty. Dziecko trenowane w rozwiązywaniu testów wie, gdzie może być haczyk. Niedawno uczeń szkoły podstawowej opowiadał mi, że się nie dał złapać na „stary trik” egzaminatorów w zadaniu, w którym trzeba było obliczyć, ile paczek nasion kupić do obsiania trawnika. Z obliczeń wychodzi, że potrzeba 3,6 paczki. Ale wiadomo, że w sklepie nie kupi się 0,6 paczki. Trzeba napisać, że potrzebne są 4 paczki. Dziecko, które mi to opowiadało, było dumne, że nie dało się złapać. Pani w szkole przestrzegła je przed takim trikiem. Nie wiem, czy edukacja powinna polegać na uczeniu, jak nie dać się złapać na stare sztuczki.
[b]Prognozuje pan, że „najczarniejszy scenariusz przewiduje coraz więcej przygotowań do egzaminu, coraz lepsze wyniki egzaminacyjne i coraz gorsze wykształcenie absolwentów”. Co jako dyrektor instytucji testującej uczniów robi Pan, by ten scenariusz się nie ziścił?[/b]