Konieczna systematyczna nauka

Marta Zachariasz-Janik, dyrektor Centrum Języków Obcych Wyższej Szkoły Europejskiej w Krakowie, lektor języka niemieckiego, i Elżbieta Repeć, lektor, koordynator języka francuskiego w Centrum Języków Obcych WSE

Publikacja: 29.05.2011 18:28

Marta Zachariasz-Janik

Marta Zachariasz-Janik

Foto: Archiwum

Red

Jak urozmaicić sobie naukę języka obcego? To, czego się dowiedzieliśmy na zajęciach, trzeba utrwalać w domu.

Marta Zachariasz-Janik:

Im lepiej znamy język, tym łatwiej urozmaicić jego naukę. Można czytać artykuły z obcojęzycznych gazet lub czasopism. Kiedyś za takie gazety trzeba było sporo zapłacić w księgarni lub kiosku, dziś możemy je znaleźć online. Dostępne w Internecie materiały audiowizualne ułatwiają również ćwiczenie ważnej i bardzo trudnej umiejętności rozumienia ze słuchu. Dobre wydawnictwa oferują obecnie na swych stronach ćwiczenia uzupełniające materiał w podręczniku – taki dodatkowy wirtualny zeszyt ćwiczeń, szczególnie ceniony przez młodzież. Dlatego właśnie duże znaczenie w nauce języka mają wybór podręcznika i kompetencje polecającego go lektora. Znane wydawnictwa zatrudniają zazwyczaj doświadczonych metodyków i dbają o jakość swoich publikacji.

Elżbieta Repeć:

Na rynku dostępne są również podręczniki z poleceniami w języku polskim i słowniczkiem pod każdą z lekcji, co ułatwia naukę, zwłaszcza na poziomie podstawowym. Dziś to także już norma, że do podręcznika dołączone są płyty audio, czasem też DVD. Można ponadto korzystać ze stron z darmowymi kursami językowymi oraz z multimedialnymi materiałami dydaktycznymi. A osoby na wyższym poziomie zaawansowania mogą na stronie internetowej telewizji (np. TV 5 Monde) obejrzeć krótki film lub reportaż i, odpowiadając na pytania kontrolne, sprawdzić, jak dobrze rozumieją język. Na stronie RFI – francuskiego radia państwowego – dostępne są też aktualne dzienniki emitowane w wolniejszym tempie, z zastosowaniem łatwiejszego słownictwa. Takie pomoce powinien nam wskazać nauczyciel języka.

Dobrą metodą jest więc oglądanie telewizji?

M.Z.: Bardzo dobrą. Ale ze względu na poziom języka i tempo mówienia czasem stresującą dla osób, które dopiero zaczynają się uczyć. Nie możemy oglądać takich programów z nastawieniem, że powinniśmy rozumieć wszystko. One dają nam po prostu możliwość usłyszenia prawdziwego, mówionego języka danego kraju, dzięki nim nasze ucho wyczuli się na akcent, intonację, melodię języka. Dowiemy się nieco więcej o danym kraju, sytuacji politycznej, kulturze...

E.R.: Jeśli mówimy o polityce i kulturze... Przy wyborze szkoły językowej warto zwrócić uwagę, czy oferuje uczniom bezpłatny dostęp do biblioteki i mediateki. Bo większość z nas przecież lubi oglądać filmy, a oglądanie filmu w obcym języku, ale z polskimi napisami – to relaksujący sposób nauki, a przy okazji źródło wiedzy o krajach danego obszaru językowego. W bibliotece natomiast oprócz literatury w oryginale powinny być dostępne jej uproszczone adaptacje. W najbardziej rozpowszechnionych językach: angielskim, niemieckim, francuskim, hiszpańskim, rosyjskim, takich książeczek dla czytelników na każdym poziomie zaawansowania jest naprawdę sporo.

A zajęcia? Im bardziej urozmaicone, tym efektywniejsze?

M.Z.: Na pewno tak, zwłaszcza przy nauczaniu dzieci. Na przykład moje dziecko po zajęciach w szkole językowej było zachwycone nie panią, językiem, kolegami, ale tablicą interaktywną, bo to zupełnie coś innego niż w zwykłej szkole. Jednak założenie, że im bardziej zajęcia urozmaicone, tym efektywniejsze, nie zawsze jest słuszne przy uczeniu dorosłych. Bo nie każdego kursanta cieszą podczas zajęć gry planszowe, zabawy, wycinanki, rzucanie piłeczką, odgrywanie scenek. Osobiście bardzo lubię tak urozmaicać zajęcia, ale wiem, że trzeba zachować umiar i dostosować rodzaj ćwiczeń do potrzeb grupy. Zdarzyło mi się na przykład, że kursantka po prostu odmówiła odegrania scenki, wyjścia na środek sali i podjęcia dyskusji z kolegą.

Blokada językowa?

E.R.: Tak. Nie jest to regułą, ale obserwuję, że częściej blokada językowa pojawia się u starszych słuchaczy, którzy czasem wymagają od siebie za dużo. Chcieliby od razu mówić płynnie w obcym języku i nie odezwą się, dopóki nie skonstruują w myśli poprawnej wypowiedzi. Odsłuchiwane z płyty scenki, fragmenty dziennika telewizyjnego, wymagające błyskawicznej odpowiedzi quizy – to ich rozprasza, onieśmiela. Wolą zajęcia polegające na czytaniu, tłumaczeniu, omawianiu tekstu i uzupełnianiu zamieszczonych pod nim ćwiczeń. Każde słowo w ćwiczeniu musi być przetłumaczone, bo inaczej będą irytować.

Istnieje zjawisko odwrotne do blokady językowej?

M.Z.: Niestety. I zazwyczaj, dla odmiany, obserwujemy je wśród ludzi młodych. Im młodsi kursanci, tym mają mniej zahamowań w mówieniu i niejednokrotnie popadają w inną skrajność: mówią szybko, na pierwszy rzut oka – albo raczej ucha – „pięknie", ale bez przestrzegania reguł gramatyki, dbałości o sens, za to z przeświadczeniem, że przecież – skoro rozmawiają i są komunikatywni – to wszystko jest w porządku.

Zatem w czym problem, skoro jednak mówią? Przecież nie w błędach gramatycznych.

M.Z.: Czasem też. Ale głównie w tym, że w skrajnych przypadkach takie osoby nie zdają sobie sprawy, że, choć mówią szybko, pozornie swobodnie, to Niemiec, Anglik, Francuz czy Włoch może po prostu ich nie zrozumieć. Zjawisko, o którym mówię, jest konsekwencją wypaczenia metody komunikacyjnej lub słabej współpracy z lektorem, który być może nie poprawiał błędów językowych. A kolejnym lektorom nieraz trudno wykorzenić złe nawyki językowe.

Jakie kursy okazują się najefektywniejsze?

M.Z.: Standardowy kurs to zajęcia dwa razy w tygodniu po półtorej godziny – od 56 do 60 godzin w semestrze. Jeśli chcemy lub musimy nauczyć się języka szybciej, warto pójść na kurs intensywny. Trzeba się jednak nastawić na wytężoną pracę. Kursy intensywne odbywają się zazwyczaj w dwóch trybach: albo przez kilka tygodni po kilka godzin w weekendy, albo podczas wakacji. Mając cztery godziny zajęć od poniedziałku do piątku, w ciągu trzech tygodni „przerobimy" materiał z całego semestru. Czy w tak krótkim czasie ten materiał się „uleży" równie dobrze jak podczas półrocznej nauki? To już zależy od kursanta – od tego, jak szybko przyswaja wiedzę i czy będzie chciał pogłębiać ją w domu. Znam osoby, które nie miały z tym większego kłopotu – na jeden kurs szły w lipcu, a na drugi we wrześniu i tym sposobem „przerabiały" cały rok w dwa miesiące. Wiele zależy też od naszej motywacji – czasem jest nią możliwość zmiany pracy, czasem fascynacja jakimś krajem i jego kulturą lub planowany wyjazd za granicę.

Zajęcia indywidualne czy w grupach? Które dadzą lepsze rezultaty?

E.R.: To zależy od studenta, nie ma reguły. Przez kilka lat pracy przekonałam się, że zazwyczaj dla osób pracujących – ze względu na brak czasu – albo osób przywiązanych do tradycyjnej metody uczenia się lepszym rozwiązaniem okazują się zajęcia indywidualne. Młodzież z reguły woli pracować w grupie. Najwięcej wyniesie się z zajęć, jeśli grupa liczy nie więcej niż osiem – 12 osób.

A jeśli uczymy się mało rozpowszechnionego języka, mieszkamy w mniejszej miejscowości, gdzie nie ma jego lektorów – uczyć się z samouczków? Czy to stracony czas?

M.Z.: Po samouczki lepiej sięgać wtedy, gdy nie mamy innego wyjścia i naprawdę jesteśmy bardzo zmotywowani. Trzeba jednak pamiętać, że nie każdą językową zawiłość wytłumaczymy sobie sami. Nauka języka zakłada interaktywność, więc jeśli tylko mamy taką możliwość, to trzeba się go uczyć z innymi. Samouczek może więc wspomagać naukę, choć często lepiej zamiast niego kupić dobre ćwiczenia gramatyczne.

E.R.: Konieczne są też dobra gramatyka i dobry słownik, może je nam polecić lektor. Pamiętajmy jeszcze, że słowniki internetowe bywają zawodne. Podobnie bywa z coraz liczniejszymi na rynku samouczkami – w niektórych jest sporo błędów, których osoby uczące się nie są w stanie zauważyć.

Wybierając szkołę językową, warto zatem zapytać o liczebność grupy, mediatekę, wiek innych kursantów, bo być może wolimy się uczyć tylko w towarzystwie rówieśników. O co jeszcze trzeba spytać przed zapłaceniem za kurs? Na przykład czy szkoła oferuje zajęcia z native speakerem?

M.Z.: Rozpoczynając naukę języka od podstaw, osobiście wybrałabym polskiego lektora, a dopiero na poziomie średnio zaawansowanym poszła na zajęcia z native speakerem. Bo native speaker nie zawsze wyjaśni początkującym studentom zawiłości gramatyczne czy leksykalne. Od poziomu B1 zajęcia z native speakerem są już przydatne, a przy jeszcze wyższym stopniu zaawansowania bardzo wskazane, choć nie są koniecznością. Ich brak nie dyskwalifikuje szkoły językowej, jeśli ona nam odpowiada z innych względów.

E.R.: Warto też zapytać przed zapisaniem się, czy kurs językowy kończy się egzaminem i czy szkoła wystawia certyfikat potwierdzający znajomość języka na określonym poziomie, a nie tylko zaświadczenie o uczestnictwie w kursie. Egzamin końcowy pozwoli nam albo np. pracodawcy ocenić stopień naszej znajomości języka obcego, będzie dla nas dodatkowym bodźcem do nauki i zachętą do swobodniejszego posługiwania się tym językiem.

M.Z.: I pamiętajmy, że zajęcia z lektorem, obojętnie: w grupach czy indywidualne, nie wystarczą. Niezależnie od tego, jak fantastyczny byłby lektor i jak ciekawy podręcznik, jeśli nie włożymy w naukę języka dużo systematycznej pracy w domu, to nasze postępy nie będą rewelacyjne. Zawsze lepiej uczyć się częściej i krócej niż rzadziej i dłużej. Najlepiej codziennie – wówczas szybko zauważymy efekty naszej pracy.

—rozmawiała Marta Dvořák

Jak urozmaicić sobie naukę języka obcego? To, czego się dowiedzieliśmy na zajęciach, trzeba utrwalać w domu.

Marta Zachariasz-Janik:

Pozostało 99% artykułu
Edukacja
Podcast „Szkoła na nowo”: Skibidi, sigma - czyli w jaki sposób młodzi tworzą swój język?
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Edukacja
MEN zmienia przepisy o frekwencji w szkole. Uczeń nie pojedzie na wakacje we wrześniu
Edukacja
Rusza nowy podcast "Rz" poświęcony edukacji
Edukacja
Marcin Smolik odwołany ze stanowiska szefa CKE
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Edukacja
Ćwiek-Świdecka: czy wyniki Szkoły w Chmurze na pewno są takie złe?