W szkołach ZNP Karta nieobecna

Placówki Związku Nauczycielstwa Polskiego przede wszystkim dbają o finanse, a nie przywileje pedagogów.

Publikacja: 05.11.2013 03:00

Szef ZNP Sławomir Broniarz walczy o przywileje, na które nie mogą liczyć nauczyciele z jego szkół

Szef ZNP Sławomir Broniarz walczy o przywileje, na które nie mogą liczyć nauczyciele z jego szkół

Foto: Fotorzepa, Seweryn Sołtys Seweryn Sołtys

Ewa Gajdek, była pedagog w Zespole Szkół Związku Nauczycielstwa Polskiego, nie ma wątpliwości. Zespół składający się ze szkoły podstawowej, gimnazjum i liceum ogólnokształcącego to dobrze funkcjonujący biznes edukacyjny.

Około trzystu uczniów, czesne na poziomie 550–600 zł miesięcznie gwarantują dobre przychody. Według najprostszego rachunku to co najmniej 1,65 mln zł rocznie. ZNP doskonale radzi sobie także z obniżaniem kosztów funkcjonowania placówki. Choć w publicznej debacie Związek broni Karty nauczyciela, grożąc rządowi strajkiem, to w swojej placówce działa pragmatycznie. Tu Karta i związane z nią koszty nie obowiązują. A właściwie obowiązuje tylko w tym zakresie, który wymaga więcej od nauczycieli, np. dłuższej o dwie godziny tygodniowo pracy w ramach tzw. godzin karcianych.

– System zatrudniania nauczycieli opiera się głównie na umowach-zleceniach i o dzieło. Jest duża fluktuacja kadry, zatrudniani są młodzi nauczyciele, którym można zapłacić mniej – opowiada Gajdek, która będąc pedagogiem szkolnym, przez rok była zatrudniona właśnie na umowie śmieciowej. Potem otrzymała umowę o pracę na czas określony. Umowa została jednak skonstruowana tak, by obniżyć koszty pracy.

– Do moich obowiązków zostało dołączone kierowanie świetlicą, nie zostałam jednak kierownikiem świetlicy, lecz koordynatorem. Funkcja kierownicza bowiem wymuszałaby wypłatę dodatku funkcyjnego, koordynatorowi dodatek się nie należy – dodaje.

Doświadczenia Gajdek potwierdziła Państwowa Inspekcja Pracy, która przejrzała akta osobowe kilku zatrudnionych w zespole szkół ZNP pracowników. W niektórych brakowało określenia liczby godzin, których przekroczenie uprawniało do otrzymania dodatku za pracę w godzinach nadliczbowych. PIP przejrzała umowy dwóch nauczycieli mianowanych, którzy zgodnie z Kartą w publicznej szkole musieliby zostać zatrudnieni na zasadzie mianowania (jest to umowa na czas nieokreślony, którą pracodawca może rozwiązać tylko w wyjątkowych sytuacjach). Tu pracowali na umowie na czas określony.

Inspektorzy dopatrzyli się także tego, że w szkole nie funkcjonował Fundusz Świadczeń Socjalnych, a więc pracujący tam nauczyciele nie mogli liczyć na urlopy na poratowanie zdrowia, których znaczenie w pragmatyce nauczycielskiej pracy tak bardzo podkreśla Sławomir Broniarz. Propozycję rządu zaledwie ograniczającą, a nie likwidującą ten nauczycielski przywilej szef ZNP określił jako nie do przyjęcia. Jak opowiada nam Gajdek, rozpoczęcie pracy w zespole szkół ZNP wiązało się z koniecznością podpisania deklaracji o wstąpieniu w szeregi ZNP. Jak wykazała kontrola PIP, szkoła pobierała składki członkowskie od pracowników bez ich pisemnej zgody.

Przedstawiciele samorządów, którzy w ubiegłym roku pod egidą Ministerstwa Edukacji debatowali z nauczycielskimi związkami nad zmianami w Karcie nauczyciela, które pozwoliłyby im obniżyć koszty funkcjonowania oświaty, mówią o wyjątkowej hipokryzji ZNP. – Ta sytuacja potwierdza jedynie tezę, ze Sławomir Broniarz i kierownictwo ZNP nie walczą o żadne ideały, ale jedynie cynicznie grają Kartą, by realizować własne interesy. Prowadzą do sytuacji kryzysowej, która ma uzasadnić potrzebę funkcjonowania ZNP i ich na kierowniczych stanowiskach – mówi Andrzej Porawski, dyrektor biura Związku Miast Polskich.

Samorządy walczą o zmiany w Karcie, które uelastyczniłyby system zatrudniania i wynagradzania pedagogów i zmniejszyły koszty funkcjonowania oświaty. Po kilku miesiącach dyskusji MEN zdecydowało się jedynie na kosmetyczne zmiany. Mimo to ZNP już grozi strajkiem. Dziś zarząd Związku ma przedstawić oficjalne stanowisko w tej sprawie.

Ewa Gajdek, była pedagog w Zespole Szkół Związku Nauczycielstwa Polskiego, nie ma wątpliwości. Zespół składający się ze szkoły podstawowej, gimnazjum i liceum ogólnokształcącego to dobrze funkcjonujący biznes edukacyjny.

Około trzystu uczniów, czesne na poziomie 550–600 zł miesięcznie gwarantują dobre przychody. Według najprostszego rachunku to co najmniej 1,65 mln zł rocznie. ZNP doskonale radzi sobie także z obniżaniem kosztów funkcjonowania placówki. Choć w publicznej debacie Związek broni Karty nauczyciela, grożąc rządowi strajkiem, to w swojej placówce działa pragmatycznie. Tu Karta i związane z nią koszty nie obowiązują. A właściwie obowiązuje tylko w tym zakresie, który wymaga więcej od nauczycieli, np. dłuższej o dwie godziny tygodniowo pracy w ramach tzw. godzin karcianych.

Edukacja
Podcast „Szkoła na nowo”: Skibidi, sigma - czyli w jaki sposób młodzi tworzą swój język?
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Edukacja
MEN zmienia przepisy o frekwencji w szkole. Uczeń nie pojedzie na wakacje we wrześniu
Edukacja
Rusza nowy podcast "Rz" poświęcony edukacji
Edukacja
Marcin Smolik odwołany ze stanowiska szefa CKE
Materiał Promocyjny
Do 300 zł na święta dla rodziców i dzieci od Banku Pekao
Edukacja
Ćwiek-Świdecka: czy wyniki Szkoły w Chmurze na pewno są takie złe?