– Ten wynik musi niepokoić, bo pokazuje, że samodzielność myślenia, umiejętność zrozumienia skomplikowanej wypowiedzi, sprawność argumentacyjna cechuje uczniów nielicznych, zapewne szczególnie utalentowanych – odnotowało IBE. Niepokój ekspertów Instytutu wzbudził także fakt, że zaledwie 27 proc. uczniów ostatnich klas szkół ponadgimnazjalnych potrafiło uzasadnić wynik rozwiązania zadania matematycznego.
Badanie obnażyło także słabość uczniów w wyciąganiu wniosków na podstawie informacji zawartych w tekście, a w przypadku geometrii – wręcz uciekanie od próby podjęcia rozwiązania problemu. Analitycy IBE zauważyli, że największy przyrost umiejętności następuje na drugim etapie nauczania, czyli pomiędzy klasą IV a VI szkoły podstawowej. Między innymi etapami różnice, choć występują, nie są już tak widoczne, a w przypadku szkół zawodowych zauważono nawet regres umiejętności.
Zdaniem prof. Tadeusza Lutego, byłego rektora Politechniki Wrocławskiej i wieloletniego szefa Konferencji Rektorów Akademickich Szkół Polskich, potwierdza to powiedzenie, że żaden uniwersytet nie zastąpi dobrej podstawówki. – Niestety, potem zaczynają się schody. Każdy kolejny etap edukacyjny coraz bardziej wciska uczniów w określone schematy myślowe – mówi prof. Luty, zaznaczając, że takie działania destrukcyjnie wpływają na kreatywność i samodzielność uczniów. – To bardzo niepokojące zjawisko chociażby w kontekście tego, że Polska chce budować swoją gospodarkę w oparciu na innowacyjności. Jak zamierza to zrobić, skoro uczniowie uciekają od zadań z geometrii, która przecież świadczy o tym, jak działa ich wyobraźnia? – dodaje profesor. Zwraca uwagę, iż badanie wskazuje również na to, że im wyższy etap kształcenia, tym bardziej rośnie frustracja nauczycieli i chęć prowadzenia zajęć w schematyczny sposób, a jednocześnie spada ich zaufanie do możliwości intelektualnych uczniów. – To w brutalny sposób pokazuje, jak pedagodzy zamykają uczniom dostęp do przestrzeni twórczej – podkreśla Luty.
Dr Jerzy Lackowski, były krakowski kurator oświaty, a obecnie dyrektor Studium Pedagogicznego Uniwersytetu Jagiellońskiego, uważa, iż wyniki tego raportu wskazują, że poważnych zamian wymaga system kształcenia nauczycieli. – Czy faktycznie wszystkie uczelnie, które robią to obecnie, powinny się nadal tym zajmować? Czy dalej prawo powinno dopuszczać sytuację, w której uprawnienia do nauczania można zdobyć na kursie? – zastanawia się Lackowski. Z jego doświadczenia wynika, że zdarzają się sytuacje, że nauczycieli kształcą dydaktycy, którzy sami nie mają praktycznego doświadczenia w tym zawodzie. – Tylko nieliczne uczelnie włączają w cykl kształcenia pedagogów kursy popularyzacji dziedziny, której mają uczyć, co niezwykle korzystnie wpływa na ich zdolności dydaktyczne. Co jakiś czas nauczyciele powinni zdawać egzamin potwierdzający znajomość przedmiotu, którego uczą – podpowiada były kurator. Wskazuje, że obecnie zdarzają się sytuacje, w których nauczyciele męczą się w swoim zawodzie, a niekiedy sami mają problemy ze zrozumieniem treści, które mają przekazywać swoim podopiecznym.
Nauczyciele, z którymi rozmawialiśmy, nie chcieli oficjalnie komentować wyników tego badania. W ich ocenie to emanacja systemu oceny pracy szkół, który uzależniony jest od wyników egzaminów zewnętrznych. – Te wymagają od uczniów schematycznych umiejętności i operowania określonymi narzędziami. Skoro takie są wymagania, to trudno ich nie respektować – mówi matematyk jednego z mazowieckich gimnazjów.
O recenzję tych wyników poprosiliśmy także resort edukacji. MEN przekonuje, że tak słabe wyniki to przede wszystkim efekt tego, że w badaniu brali udział uczniowie, którzy kształcili się według starej podstawy programowej. – Wiele ze zdiagnozowanych w badaniu problemów jest jednak z pewnością wciąż obecnych w szkolnej edukacji – asekuruje się rzeczniczka MEN Joanna Dębek.
Nieco inne konkluzje płyną z zaleceń, które znalazły się w raporcie Instytutu. IBE rekomenduje wsparcie metodyczne dla nauczycieli, które ma im pomóc rozszerzyć wachlarz narzędzi dydaktycznych, przede wszystkim pośród pedagogów gimnazjów i liceów. W kontekście szkół zawodowych IBE pisze wręcz o palącej potrzebie wprowadzenia programu naprawczego. IBE wskazuje także na konieczność zmian w systemie egzaminacyjnym, który wysoką punktacją powinien promować samodzielność myślenia i rozwiązywania nietypowych problemów.
Jest też tam mowa o konieczności zmian w kształceniu nauczycieli, szczególnie w kontekście wsparcia dla praktykujących pedagogów w zakresie metodyki nauczania, a także doskonaleniu umiejętności złożonych. IBE potwierdza to, co mówił nam dr Lackowski, że nauczyciele sami mają niedostatki w tym zakresie.